Geoblog.pl    marianka    Podróże    Kraj Długiej Białej Chmury    Góra Cooka
Zwiń mapę
2020
22
lut

Góra Cooka

 
Nowa Zelandia
Nowa Zelandia, Mount Cook
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1606 km
 
Aoraki/Góra Cooka

-> Sceny z Władcy Pierścieni kręcone w pobliżu:
* Pola Pelennoru (Twizel)

Od razu uprzedzę pytania - zdobycie najwyższego szczytu Nowej Zelandii jeszcze musi na nas trochę poczekać :) 
Góra Cooka ma 3724 metry i do tego nie jest taką łatwą górą do zdobycia. Wchodzenie tam we trójkę nie wchodziło w ogóle w grę, Rafał przez chwilę rozważał samotną wspinę (lub z przewodnikiem), ale zajęłoby mu to minimum kilka dni. Zwyczajnie szkoda było nam tylko kilku dni przy naszym napiętym grafiku w tej podróży.

Ale Aoraki (jak właściwie powinno się tę górę w języku maoryjskim nazywać), postanowiliśmy odwiedzić i tak. Co prawda od rana lało niemiłosiernie - sobota 22.02 to chyba jedyny dzień naszej podróży, gdy nie mieliśmy pięknej pogody, ale liczyliśmy na jakieś okno pogodowe, żeby połazić po okolicy.
W strugach deszczu dotarliśmy popołudniu do Mt Cook Village, niewielkiej osady u stóp góry, złożonej głównie z hoteli (w jednym z nich dało się zrobić proste zakupy spożywcze). Namiot rozbiliśmy na White Horse Hill Campground, jednym z kempingów prowadzonych przez DOC, nowozelandzki departament konserwacji środowiska. Warunki są na nim bardzo proste - samodzielna rejestracja (zaufanie!), toalety z zimną wodą, brak prądu oraz niewielki schron ze stołami. Za to położenie - u stóp Aoraki i na początku okolicznych szlaków, oraz widoki na dolinę sprawiają, że o niedogodnościach od razu się zapomina.

Deszcz na chwilę ustał, ruszyliśmy więc zachmurzoną, przepiękną doliną Hooker Valley, wcinającą się między okoliczne szczyty. Trasa jest prosta i dość krótka - ma 5 kilometrów i kończy się jeziorem, po którym pływają kry i w którym odbija się Aoraki (no dobra, tego dnia w wodzie nie odbijało się nic :)). Nic dziwnego, że mimo nienajlepszej pogody, na szlaku były tłumy ludzi. Którzy to gwałtownie znikli, gdy tylko zaczęło się kolejne wielkie oberwanie chmury. Szybkim krokiem rozpoczęliśmy nasz 5-kilometrowy powrót. 2.5-letnia Róża początkowo dzielnie znosiła ulewę, ale pod sam koniec, już przy schronie wybuchnęła płaczem. Szczęśliwie ciepły liofilizowany obiad i suche ubrania załagodziły wszelkie smutki! Do tego chmury wkrótce odeszły i niebo wreszcie rozpogodziło się na dobre. Wieczór był przepiękny!

Gdy kolejnego, równie pięknego poranka zbieraliśmy nasze obozowisko, napawaliśmy się jeszcze raz widokami, zapachem rześkiego, górskiego powietrza i... skrzekami walczących o jedzenie, bezczelnych papug kea. Obiecaliśmy sobie, że wrócimy w te okolice. I to po to, żeby tym razem wejść na sam szczyt! 



 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (7)
DODAJ KOMENTARZ
genek
genek - 2020-09-08 23:34
wejście na ten szczyt jest naprawde bardzo trudne , głownie z uwagi na bardzo często wystepująca zła pogode. Poza tym szczyt tez jest dość techniczny. Pewnie to marne pocieszenie , ale Zdobywczyni Korony Ziemi sie też od niego odbiła...
 
tealover
tealover - 2020-09-09 13:36
fajnie, że opisałaś następny kawałek Waszej podróży! Ostatnio cierpię na deficyt takich relacji. Z wiadomych przyczyn :)
 
zula
zula - 2020-09-10 17:40
Życzę Wam powrotu...ale czy zdobywanie tak trudnej góry miałoby być celem ?
Czekam na kolejne opisy...z niecierpliwością !
:)
 
HANIAH
HANIAH - 2020-09-23 18:49
Widoki niesamowite! Trudno oderwać wzrok i przejść do następnego widoku! Jesteście Super!
 
migot
migot - 2020-12-17 13:04
Pięknie, nawet przy takiej pogodzie... No Nowa Zelandia w Waszym wykonaniu mnie powoli kupuje...
 
mamaMa
mamaMa - 2021-01-19 18:22
Dzieci są najdzielniejszymi podróżnikami, bo są szczere... Jak jest pięknie to to okazują, jak jest ciężko to robią to też!

Życzę Wam z całego serca powrotu i zdobycia Aoraki!
 
janusz
janusz - 2023-07-23 09:13
sprzedaz auta w n. zeelandii – moze nie byc slodko:

konczylem wakacje w n.z w marcu, czyli ichniej jesieni, w
christchurch. oczywiscie chcialem sprzedac auto, kupione tanio i raczej
parchate. kupione z zalozeniem, ze oddam je na zlom. za zlomy placa
roznie, ale max. okolo 300 nzd, w duzych miastach. na dlugo przed
momentem pozbycia sie auta szukalem wszelkich mozliwych sposobow
sprzedazy. i klientow. miejscowi sa kompletnie dolujacy, na ogloszenie –
auto na sprzedaz – zawsze odpowiadaja pytaniem czy auto jest wciaz na
sprzedaz, a po odpowiedzi potwierdzajacej milkna. wszyscy. takie
zboczenie narodowe. jedna niemka w swoim ogloszeniu napisala: tak, auto
jest na sprzedaz, tak, auto jest na sprzedaz. na pewno wciaz dostawala
pytanie, czy auto jest na sprzedaz. w miedzyczasie sprzedalem kola, na
ktorych byly dobre opony, zamieniajac sie na lyse. probowalem sprzedac
akumulator, jako ze mialem drugi, slaby, ktory juz nie chcial krecic po
nocy z przymrozkami. ten slaby wystarczyl, zeby dojechac na zlom.
zapomnialem, ze mam dobry bagaznik dachowy, i ze moge go sprzedac – do
dzis sie pukam po glowie. tak wiec sprzedawalem co sie dalo po kawalku.
oczywiscie przy okazji sprzedazy wszelkiego sprzetu kampingowego i
wszystkiego, co bylo sprzedajne. a w n.z., krolestwie shit,u, wszystko
jest. w christchurch pojechalem na auto gielde dla backpackersow. po
lecie, czyli na koniec sezonu, bylo tam kilkanascie vanow, wartych
miedzy 6 a 15 tys. nzd. i nic innego. I ZERO KUPUJACYCH!!! zero.
mniemniaszki, co to wylozyli taka kase na swoje autka, plakali, ze
latwiej sprzedac auto na antarktydzie. a czego sie spodziewali kupujac
auto? naiwne dzieci? nawet nie bylo tam sępow i naciagaczy, placacych po
500 dolarow za auto. jest ich w tym kraju mnostwo, mnie tez podchodzili
z tak kosmicznymi propozycjami, ze ja bym nigdy takiego oszustwa nie
wymyslil. np. : zostaw mi auto i upowaznij do sprzedazy, a jak go
sprzedam, to ci wysle kase gdziekolwiek w swiecie. i kilka innych, co
juz nawet wole nie pamietac.

konczac wakacje, chcialoby sie pozbyc auta w przeddzien wylotu. a to
jest nieosiagalne, jesli chce sie sprzedac. jak sie sprzeda wczesniej,
to trzeba , przez nie wiadomo ile dni, spac w hostelu. ( w ch.ch. noc w
hostelu dochodzila do 100 nzd., w izbie zbiorczej troche taniej) wiec
sie trzeba kisic w miescie, nie wiadomo po co, w syfie, tracic czas i
pieniadze. bez sensu. a jak sie nie sprzeda? porzucic na parkingu przed
lotniskiem? niektorzy to proponowali. ale 15 tys. nzd szlag trafia. tez
bez sensu.

dalem za swojego parszka 850 dollar, troche w nim musialem dlubac,
przywiozlem sobie podstawowe narzedzia. musialem zmienic opony, bo
zdarlem na szutrach do drutow. oczywiscie ze zlomu. tak ze dolozylem
pare stow na rozne czesci. na zlom oddalem go za 300, za kola wzialem
150. spalem w nim do ostatniej chwili, ze zlomu pojechalem prosto na
lotnisko. ogolnie, nie wydalem na spanie ani jednego centa przez kilka
miesiecy. oczywiscie wydalem na benzyne, bo zeby znalezc miejsce na noc,
czasem trzeba bylo duuuuzo sie najezdzic.

a adolfki z gieldy dla backpackers? nie mam pojecia, ale ich zalamane
miny i wyparowana buta byly slodkie. tudziez ich glupota, bezdenny brak
wyobrazni. das ist keine deutschland, madchen. angielski swiat nie
dziala po niemiecku, a autka do oszustow po 5 stów! albo zostawione
przed lotniskiem….
 
 
marianka
Marianka
zwiedziła 37.5% świata (75 państw)
Zasoby: 673 wpisy673 3883 komentarze3883 12828 zdjęć12828 25 plików multimedialnych25
 
Moje podróżewięcej
31.12.2021 - 01.01.2024
 
 
31.03.2016 - 26.07.2023