Tegorocznego Sylwestra znów udało nam się uczcić wejściem na jeden ze szczytów KGP. Tym razem padło na absolutnie bezśnieżne tej zimy
Góry Świętokrzyskie i
Łysicę.
Cały wyjazd sylwestrowy spędziliśmy w
Świętej Katarzynie, więc chyba najbliżej Łysicy, jak tylko można było. Na szczyt wyruszyliśmy z parkingu przy kościele św. Katarzyny. Szybko minęliśmy znak informujący o tym, że weszliśmy na teren znanej mi wcześniej tylko z harcerskich piosenek
Puszczy Jodłowej i ruszyliśmy w górę
czerwonym szlakiem. Minęliśmy nie zamarzające zimą
Źródło św. Franciszka, tuż po szczytem charakterystyczne dla tych gór gołoborze, i po 40 minutach stanęliśmy na najniższym szczycie KGP!
Trasa jest bardzo łatwa, przygotowana aż za bardzo (jest pełna infrastruktura od poręczy po schodki) i przyjemna. Próbowaliśmy przekonać Różę do samodzielnego zdobycia szczytu, ale wybrała jednak nosidło i drzemkę :)
*
Nie wiem jak Wy, ale ja pamiętam jeszcze z podstawówki, że najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich to Łysica o wysokości 612 m. Okazuje się jednak, że to nieprawda! W 2018 roku, po dokładnych pomiarach okazało się, że drugi, wschodni wierzchołek Łysicy (zwany także
Skałą Agaty) ma niecałe 614 m. i jest wyższy niż wierzchołek zachodni (czyli ten z krzyżem i turystami, tradycyjnie uznawany za wyższy). Co więcej, wierzchołek zachodni, czyli tradycyjna Łysica też okazało się nieco wyższa - ma ponad 613 m. Niewiele to jednak zmieniło - szlak idzie przez wierzchołek zachodni i to tutaj każdy robi sobie pamiątkowe zdjęcie z Łysicy :)
I na koniec, pół żartem pół serio - tradycyjnie podczas Sylwestra robiliśmy z przyjaciółmi przepowiednie co też wydarzy się i co przyniesie nam rok 2020. Uwierzcie, mieliśmy przeróżne pomysły i kreśliliśmy wiele scenariuszy, ale nikt, absolutnie nikt z nas nie przewidział tego, co dzieje się teraz :)
Trzymajcie się ciepło i zdrowo!