Naszej wizycie w Hiroszimie towarzyszyło multum emocji.
Od prostej radości z pierwszego od dawna słonecznego dnia (podobno równie pięknie było rano 6. sierpnia 1945), przez dławiący smutek przy czytaniu o ataku atomowym, melancholię towarzyszącą nam przy Płomieniu Pokoju, zdziwienie na widok na wpół zrujnowanej kopuły Pomnika Pokoju (jedynego budynku tak blisko hipocentrum, który nie uległ całkowitemu zniszczeniu) i tego jak kontrastuje z nowocześnie odbudowanym miastem, po zachwyt absolutnie rewelacyjnym Muzeum Pokoju (jedno z lepszych muzeów, w jakich kiedykolwiek byliśmy) i pokorę podczas oglądania jego ekspozycji oraz po rozkoszowanie się ciepłą gościną na couchsurfingu u rodziny Hara prowadzącej najlepszą w Hiroszimie rameniarnię.
Emocje koiliśmy na wyspie Miyajima (prawidłowo zwanej Itsukushima), w zadumaniu patrząc na jeden z najsłynniejszych symboli Japonii, piękną czerwoną torii wynurzającą się z morza.
Mam nadzieję, że chociaż część z tych emocji udało nam się pokazać na filmiku.