Trudno zauroczyć się Prisztiną, zwłaszcza w taki dzień jak ten.
Było zimno, mokro i szaro. Betonowo, a miasto było zalane topniejącym śniegiem i błotem. Plucha na całego. Mało które miasto prezentowałoby się korzystnie w takich warunkach. Nawet mizerne dekoracje świąteczne nie bardzo ocieplały wizerunek miasta.
W szary i dość ponury sobotni poranek chodziliśmy po kosowskiej stolicy i szukaliśmy jej bardziej pozytywnych stron.
Na pierwszy strzał poszedł najsłynniejszy chyba symbol miasta, wielki napis
Newborn, odsłonięty w dniu proklamowania przez Kosowo niepodległości. Początkowo był pomalowany we flagi państw, które uznały niepodległość kraju (w tym polską!), teraz został przemalowany w wojskowy kamuflaż.
Główna ulica miasta, pieszy
bulwar Matki Teresy budził się w sobotę bardzo powoli, a do tego tonął w plusze.
Tego dnia wyglądał bardzo smutno, ale zgodnie uznaliśmy, że ma potencjał - pełno tu przyjemnych knajpek, a całość jest ładnie odnowiona. W centrum znajduje się
pomnik Ibrahima Rugovy, a nieco dalej
pomnik Skanderberga - ot, taki miks tutejszych bohaterów narodowych. Z zadumą wpatrywaliśmy się w twarze na zdjęciach powieszonych w pobliżu pomnika, wyświetlone na wielkim billboardzie czy utrwalone na tablicach pamiątkowych. To cywile i żołnierze polegli w walkach o niepodległość kraju (wielu z nich należało do uwielbianej tutaj, a na zachodzie uznawanej za delikatnie mówiąc kontrowersyjną, Armii Wyzwolenia Kosowa, UÇK). Po ilości miejsc, w których na takie pamiątki się natykaliśmy, wnosiliśmy, że wojenne rany dalej się nie zabliźniły. Zresztą, wczytując się w historię Prisztiny zdumiewa wręcz ile wysiedleń i czystek etnicznych miało tu miejsce (i to nie tylko w XX wieku).
Nasze humory skutecznie poprawił ciepły burek, mocna kawa (ostrzegam - cappuccino serwuje się tu z bitą śmietaną!) i słodkie muffiny, ruszyliśmy więc do starszej części miasta.
Tutaj bardziej czuć atmosferę miasta z czasów tureckich. Zobaczyć tutaj można głównie meczety:
Meczet Sułtana Mehmeta II z XV w. (najważniejszy meczet miasta),
Meczet Yashara Paszy z XIX w. i
Meczet Bazarowy nazwany tak od znajdującego się obok krytego bazaru. Starą pamiątką miasta jest też dość charakterystyczna, XIX-wieczna
Wieża Zegarowa. Oprócz zegara był na niej dzwon (ciekawostka: wykonany w Mołdawii), którego już nie ma, bowiem... został ukradziony w 2001 roku!
A dziś to wszystko zatopione jest w błocie i sporym ruchu ulicznym - ta część miasta zdecydowanie wstaje najwcześniej.
Natomiast kawałek dalej natknąć się można na katolicką
Katedrę Matki Teresy. Ten całkiem nowy kościół, oddany do użytku w 2010 roku miał więcej szczęścia niż wiecznie nieukończona prawosławna
Cerkiew Chrystusa Zbawiciela. Widać, że serbsko-albańskie rany są jeszcze na tę budowę zbyt świeże.
Katedra Matki Teresy stoi przy bulwarze Billa Clintona, który swoją drogą krzyżuje się z ulicą George'a Busha. Stany Zjednoczone, które bardzo mocno wspierały Kosowo w drodze do niepodległości cieszą się w tym kraju olbrzymią i stałą miłością. Typowy zestaw flag, jaki można tu spotkać to kosowska, albańska i amerykańska, jedna koło drugiej.
Sam bulwar
Bill Klinton jest ulicą szybkiego ruchu - pełen aut, ruchliwy, kilkupasmowy, brzydki i pełen chaotycznych blokowisk i reklam. Ale to właśnie przy nim znajduje się jeszcze jeden bardzo charakterystyczny punkt miasta - niezbyt udany pomnik właśnie tego amerykańskiego prezydenta. Co ciekawe,
pomnik Billa Clintona, stojący przy bulwarze Billa Klintona został odsłonięty przez nikogo innego niż Billa Clintona :)
Taką właśnie zapamiętamy Prisztinę - chaotyczną, nieco absurdalną i szarą, ale pełną dynamiki i jakiegoś oporu, aby mimo przeciwności iść do przodu. Czego mocno jej życzymy!
Informator* w Kosowie obowiązująca waluta to euro (chociaż w serbskich enklawach używa się też dinara). Nigdy nie zostało to ustalone z UE, ale nikt nie kwapi się, żeby podważać ten status quo. Co ciekawe, w związku z tym, Kosowo nie wybija własnego euro, nie ma więc kosowskiej wersji awersu tych monet.
Ceny* bus z Prizrenu do Prisztiny: 4 €
* nocny autobus z Prisztiny do Podgoricy: 16 €
* nocleg w hostelu: 10 €
* espresso macchiato: 1 €
* muffiny: 0.3 €
* nieco fastfoodowy, ale lokalny obiad: 1.5 - 2.5 €
* deser w knajpce: 0.5 €
* herbata: 0.5 €
* taksówka z dworca autobusowego do centrum miasta: 4 €
***
Korzystając z okazji tego wpisu, serdecznie dziękuję Mirce za przemiłą kartkę z Wilna! To takie budujące, że mamy tak serdeczną geoblogową społeczność!