Ok, przyznam się, że w pewnym momencie zaczęłam się naprawdę bać.
Moja bujna wyobraźnia absolutnie nie pomagała mi pokonać strachu. Ba, w pewnym momencie zażądałam wręcz, żeby zatrzymać i zawrócić auto i powolnie zacząć zsuwać się w dół.
Wjeżdżaliśmy bowiem mozolnie po wertepach gór Hajar na ich najwyższy szczyt,
Dżabal Szams, aby zobaczyć Wielki Kanion Omanu,
Wadi Ghul.
Na samym początku droga była całkiem obiecująca - wygodnie asfaltowa, szeroka, pnąca się co prawda do góry, ale raczej z niewielkim nachyleniem. Dodatkowo cudowne widoki za oknem wprawiały nas w ekscytację - pięknie wyrzeźbione, potężne skały, malownicze górki kamieni, gdzieniegdzie kępki roślin czy pojedyncze drzewa oliwne.
I droga wiodąca w górę, a jak okiem sięgnąć żadnego żywego ducha.
Po jakimś czasie asfalt się skończył, ale przyznam, że początkowo nie odczuliśmy zbytnio zmiany - droga wciąż była bardzo równa i szeroka, jechało się więc dalej wygodnie. Widoki wciąż oczarowywały.
Stopniowo jednak robiło się coraz węziej i stromiej, coraz więcej było też wertepów i mocnych zakrętów. Drogi nie strzegły żadne barierki, nie było też oznakowania, robiło się więc coraz bardziej przygodowo. Podczas gdy ja (przyznaję to, dziś, z niejakim wstydem) robiłam się coraz bardziej spanikowana, mój towarzysz był w coraz lepszym humorze i jazda podobała mu się coraz bardziej. Wreszcie nadszedł ten moment, gdy stwierdziłam, że nie ma opcji, żebyśmy jechali dalej i zażądałam powrotu.
Nie wiem jakim cudem zawróciliśmy na tej wąziutkiej urwistej drodze i ruszyliśmy w dół. Czułam zarówno ulgę (ach, ten lęk wysokości!), jak i zawód, że nie wjechaliśmy na samą górę i poddaliśmy się tak niedaleko od szczytu. Rafał najwyraźniej czuł to samo, bo po paru minutach spojrzeliśmy ma siebie i jednogłośnie-bezgłośnie zadecydowaliśmy, że robimy drugie podejście.
Jedna karkołomna zawrotka później i znów pięliśmy się pod górę, w dużo raźniejszych humorach.
Jakież było nasze zdziwienie, gdy po chwili, już całkiem niedaleko szczytu wjechaliśmy na... równiutką, niedawno położoną drogę asfaltową! Prowadziła ona do ośrodka Jebel Shams Resort położonego prawie na samej górze. Zostawiliśmy auto i już na piechotę weszliśmy na szczyt góry, aby stamtąd zobaczyć rozciągający się u jej stóp Największy Kanion Arabii,
Wadi Ghul.
Powiem jedno - jeśli kiedykolwiek będziecie się zastanawiać czy jest sens jechać tamtą drogą (o ile do tego czasu nie będzie już dobrej, asfaltowej) do Dżabal Szams i czy warto narażać swój lęk wysokości, to porzućcie wszelkie wątpliwości.
Po prostu warto.
Informator* Dżabal Szams (
Góra Słońca) to najwyższa góra Omanu. Jej wyższy, północny wierzchołek ma 3009 m.n.p.m i jest niedostępny dla turystów - znajduje się tam baza wojskowa. Wierzchołek południowy ma 2997 m.n.p.m. i to właśnie stąd można podziwiać Wadi Ghul.
* My wjechaliśmy na górę autem z napędem na wszystkie koła i myślę, że to był dobry pomysł. Jednak mimo mojej początkowej paniki, uważam, że jeśli ktoś ma mocne nerwy, to autem z napędem na dwa koła też da radę wjechać na szczyt.