Qusair Amra to perełka.
To unikat nawet wśród niezwykłych pustynnych zamków. Zdecydowanie trudno go zamknąć w schematach - ni to pałac, ni to twierdza, ani zamek. Zresztą już same opisy tego miejsca brzmiały bardzo zachęcająco, było więc więcej niż pewne, że się tam wybierzemy.
Do Qusair Amra nie dociera żaden transport publiczny, najlepiej więc szukać tam podwózki z pobliskiego Azraq. Tam z kolei co prawda trudno o taksówkę, ale nam udało się dogadać z przypadkowo spotkanym bywalcem małej humusiarni, który akurat miał wolny dzień, sprawne auto i chciał trochę zarobić.
No więc wszystko składało się idealnie - transport był, dojazd też całkiem niezgorszy (do Qusair Amra da się dojechać całkiem niezłą drogą) deszcz akurat na chwilę przestał padać, a my mieliśmy jeszcze sporo czasu. Nie mogło być lepiej!
Nasz kierowca podwiózł nas pod samo wejście do ogrodzonego terenu wokół zameczku. Byłam tak przejęta, że zaraz po skontrolowaniu naszych biletów chciałam gnać przed siebie i jak najszybciej zobaczyć ten słynny pałacyk. Obojętnie popatrzyłam na jakieś niewielkie kamienne budynki, zapewne dawną wartownię, i chciałam pobiec w stronę zamku. Tyle że... żadnego zamku nigdzie nie było widać! Dookoła tylko pustynia, bezkres i droga, którą przyjechaliśmy. Nic więcej! Jeszcze wierząc w to, że to moje zamczysko musi się gdzieś tu kryć, choćby i za widnokręgiem, spojrzałam pytająco na lokalnego przewodnika, który ze śmiechem wskazał głową te małe kamienne budyneczki, które miałam za jakąś wartownię czy inne pomocnicze budowle. No, chyba sobie żartował! To miał być ten najsłynniejszy z zamków pustyni?!
I tak właśnie, w Qusair Amra, kolejny raz dane mi było otrzymać dobrą lekcję historii i mocne przypomnienie o tym, żeby nie oceniać po pozorach!
Bo Qusair Amra mimo rzeczywiście niewielkich rozmiarów jest miejscem wielkiego formatu.
Cała historia tego miejsca zaczyna się w pierwszych latach Islamu, gdy ta nowa, nieugruntowana jeszcze na tych ziemiach religia, zaczynała swoją drogę na szczyt popularności.
Władzę na tych ziemiach sprawowali niedoceniani dziś Umajjadzi*, którzy postanowili nawrócić się na wiarę nowego proroka. Najwyraźniej jednak nowa religia albo powoli wdrażała nowe, surowe prawa albo po prostu pierwsi islamscy umajjadzcy kalifowie z umiarkowanym zapałem te ascetyczne prawa przyjmowali. No bo jak to tak od razu po czasach hedonistycznego Rzymu i pełnego przepychu Bizancjum rzucić się w wir ostrych religijnych zakazów i nakazów?
Nie przychodziło to kalifom łatwo, a więc korzystając z milczącej dyskrecji pustyni, opuszczali mury swojego damasceńskiego dworu i oddawali się rozkoszy.
Rozkoszy w pełnym tego słowa znaczeniu, bo na pustyni czekały na nich małe pałacyki, takie jak Qusair Amra właśnie, zaopatrzone w marmurowe łaźnie w rzymskim stylu (z kolejnymi komnatami o zimnej, ciepłej i gorącej wodzie), zdolnych muzykantów, piękne kobiety i zapasy wina. A wszystko to pod sufitami pokrytymi przecudnymi freskami, odpowiadającymi o tym co piękne, a czasem dziwne i ciekawe: o polowaniach, o ucztach i muzykowaniu (jest tu nawet niedźwiedź grający na ukulele!), o półnagich niewiastach, o najpotężniejszych władcach świata, o kolejach życia (od realistycznie przedstawionego porodu poprzez przypominającego Jezusa (sic!) mężczyznę w sile wieku po równie realistyczny pogrzeb) czy o gwiaździstym niebie i tajemniczych znakach zodiaku.
Spragniony rozrywki kalif znajdował tu dokładnie wszystko to, czego zakazywał coraz bardziej rygorystyczny islam.
Niewiele jednak z tego zakazanego świata dotrwało do naszych czasów. Kolejni kalifowie nie chcieli już tolerować zakazanych uciech i zburzyli wszystkie królewskie pustynne przybytki rozkoszy. Szczęśliwie zapomnieli o Qusair Amra.
I choć z marmuru wyłożonego na ścianach, na skutek licznych powodzi nie zostało już tutaj nic, freski popisane są gdzieniegdzie przez głupich wandali (
'Ahmed tu był'), a po pistacjowym zagajniku, gdzie kalif szukał ochłody, nie ma już śladu, to Qusair Amra dalej uwodzi. Zachwyca przemyślną hydrauliką, przeraża studnią tak głęboką, że aż strach do niej zaglądać i wciąż działającym kieratem do wydobywania wody, cieszy zachowanymi mozaikami na posadzce, bawi żartami niskiego, krępego przewodnika.
Absolutna perełka.
* Niedoceniani to mało powiedziane! Ta dynastia panowała nad jednym z największych imperiów w historii ludzkości (siódmym największym na świecie!), a mało kto o nich teraz cokolwiek ze szkoły pamięta!
Informator* 1 JD to ok. 5 zł
* 1 JD = 1000 fils
* do Qusair Amra nie dociera transport publiczny, najlepiej złapać taksówkę z Azraq;
* obowiązuje jeden, ten sam bilet wstępu do zamków pustynnych;
* przewodnik po Qusair Amra prosi o napiwek po skończonym oprowadzaniu, przyznam od razu, że tym razem nie mieliśmy przed tym żadnych oporów:)
Ceny* bilet wstępu do wszystkich pustynnych zamków na raz: 3 JD
* taksówka z Azraq do Qasr Amra i z powrotem: 20 JD