Włóczyliśmy się po betonowej i rozpalonej Gandży, o zbyt socjalistycznym wizerunku nawet dla mojego towarzysza podróży, znanego wielbiciela radzieckich miast, i myślałam sobie, że nic z tego miasta nam nie wyjdzie. A na geoblogu będę musiała zrobić stąd wpis o azerskiej kuchni, bo naprawdę nie ma o czym innym.
Zrzucam na karb koszmarnego upału to, że początkowo nie byliśmy w stanie trafić do położonego w centrum miasta sporego, XVI-wiecznego kompleksu
meczetu Dżumy z meczetem piątkowym,
hamamem Çökək i karawanserajem w składzie, do
mauzoleum Nizamiego (to największy chyba poeta azerbejdżański, urodzony do tego w Gandży) czy do zamkniętego dla pojazdów
deptaku Cavadxan.
Gdy w końcu natrafiliśmy na te wszystkie miejsca, jakoś to miasto wydało nam się przyjemniejsze niż na początku.
Nie taka zła ta Gandża.
Ale słowo się rzekło - czas na kilka słów o wyśmienitej azerskiej kuchni!
Dla tych, którzy znają kulinaria tureckie albo perskie, azerska kuchnia nie będzie bardzo zaskakująca. Za to miłośnicy mięsa baraniego będą zachwyceni - jest ono tutaj mięsnym numerem jeden. Ja, mimo, że do grona baranich smakoszy nie należę, to i tak tutejszym jedzeniem byłam bardzo usatysfakcjonowana.
A więc po kolei - czego warto w Azerbejdżanie spróbować?
* zupy
czorba z grochem i ziołami;
* albo
dowgi, jogurtowej zupy z dużą ilością ziół;
*
pilawu/płowu czyli potrawy z zapiekanego długoziarnistego ryżu doprawionego szafranem. Zwykle podaje się go z dodatkami, zwłaszcza mięsem (kurczak albo baran). My jedliśmy w przepysznej bakijskiej wersji z morelami, rodzynkami, śliwkami, cebulą i kasztanami;
*
dolmy czyli powszechnych na całym Kaukazie małych gołąbków w liściach winogron. Wyśmienicie smakuje z kwaśną śmietaną!
*
szaszłyku - niezbyt zaskakująca to potrawa, ale z całą pewnością najbardziej powszechna. I pyszna! W wielu lokalnych knajpach dostaniemy właśnie jedynie różne rodzaje szaszłyków;
*
kebabu - kolejna niezwykle popularna turecka potrawa, czyli małe kotleciki mielone z mięsa baraniego lub wołowego;
* nieco bardziej wyrafinowaną potrawą jest
levengi czyli nadziewany orzechami i ziołami kurczak lub ryba;
* Azerbejdżan także szczyci się najtańszym i najlepszym kawiorem na świecie (my tego nie weryfikowaliśmy;)).
Deser to zdecydowanie
pahlawa czyli znana na całym bliskim słodka przekąska skąpana w lepkim syropie. Nieco odmienną jej wersję (choć równie słodką) jedliśmy w Szeki (zobaczcie sami na zdjęciach).
Te wszystkie delikatesy popić możemy:
* dość słodkimi
lemoniadami, które piją tu wszyscy i wszędzie. Najpopularniejsze wersje to ta z gruszek i z... estragonu!
* idealnym na upały
ajranem czyli rozcieńczonym wodą jogurtem z ziołami
* mocną i słodką
herbatą z samowaru, będącą zdecydowanie napojem narodowym Azerów. Zdecydowanie wyparła ona kawę, którą raczej rzadko się tu pije. W każdym mieście i miasteczku znajdziemy herbaciarnię, w której tłumy mężczyzn popijają herbatę z małych filiżanek w kształcie tulipana. Jeśli na stole stoi cukiernica z kostkami cukru, nie wrzuca się ich do napoju, ale przegryza popijając herbatę.
Mimo, że oficjalnie 93% Azerbejdżan to muzułmanie, to alkohol jest tu w powszechnym spożyciu. Produkuje się tu całkiem niezłe wina, piwa i koniaki. Często pije się także i rosyjską czystą wódkę (chociaż uwaga! picie wódki przez kobiety uznawane jest za duże
faux paux).
*
Na koniec tej spożywczej wyliczanki zdradzę Wam gdzie mój towarzysz podróży zaliczył kulinarną ekstazę - twierdzi, że jako wielbiciel baraniny nigdy nie jadł nic lepszego!
Stało się to w Szeki, które słynie z najlepszego
piti w całym kraju.
Piti to potrawa, którą gotuje się wiele godzin (nawet do dwóch dni) i podaje w małych glinianych garnuszkach. Pływają w nich, jak w zupie, kawałki baraniny, baraniego tłuszczu, ciecierzyca i trochę innych dodatków (np. suszone morele).
Je się to danie dwuetapowo - najpierw do talerza wrzuca się kawałki chleba i zalewa płynną częścią piti, doprawia ostrą przyprawą i zjada jak zupę. Następnie całą resztę (mięso, barani tłuszcz i inne) ugniata się na talerzu i zjada z chlebem.
Mimo iż Rafał był dosłownie w ekstazie, to ja nie podzielałam aż tak bardzo jego zachwytów. Za to polecam przyjrzeć się całemu procesowi przygotowania tego dania na zdjęciach.
*
A na sam koniec konkurs - waluta Azerbejdżanu nazwa się
manat, tak samo jak morski ssak. Jakie jeszcze inne państwa mają odzwierzęce waluty;)?
Informator:* 1 manat = ok. 1 dolar
* Jadąc w stronę Gruzji, polecam wypróbować azerskiego pociągu. Co prawda wlecze się niesamowicie, ale ma podobnie niepowtarzalny klimat co pociągi ukraińskie. My wsiedliśmy do nocnego, jadącego z Baku, przybywającego o Tbilisi nad ranem.