Geoblog.pl    marianka    Podróże    Zrozumieć Kubę    Zrozumieć Kubę
Zwiń mapę
2014
27
paź

Zrozumieć Kubę

 
Kuba
Kuba, Havana
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17 km
 
Jeśli ktoś Wam kiedyś mówił, że to już ostatnie 5 minut, żeby odwiedzić Kubę zanim ta bezpowrotnie straci swój charakter, to wiedzcie, że już jest za późno.

*

Przyznam, że trudno przychodzi mi pisanie o Kubie. Relację zaczynam pisać i zaraz ją wymazuję, już któryś raz. Ale to pierwsze zdanie (wiem, że spora część z Was jest nim rozczarowana!) rozpoczyna każdą z wersji. Bo i jest to chyba pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy, gdy wracam wspomnieniami na Kubę.

Bo Kuba to nie jest już wesoły, komunistyczny skansen z kolorowymi, pięknymi, starymi limuzynami, ognistą muzyką, przy której nie da się spokojnie ustać i tanim rumem beztrosko pitym pod palmą. Wszystkie te sielskie opowieści o kubańskim dolce vita i klimacie rodem z Buena Vista Social Club trzeba po prostu włożyć między bajki.
To już nie ta Kuba. Dziś ten kraj jest rozkraczony między strasznymi problemami upadającego komunistycznego i izolowanego państwa, a bezwzględnym kapitalizmem nowo rodzącej się pazernej turystyki.
Trudno o bardziej toksyczną mieszankę.

*

Właściwie jednak nasze pierwsze wrażenia po przylocie nie były aż tak ostre.
Było popołudnie, było słonecznie, przyjemnie ciepło i z ciekawością wystawialiśmy nasze późno październikowe twarze do słońca. Powietrze było nagrzane i naprawdę czuliśmy, że jesteśmy na wakacjach na Karaibach. Rubaszny pan w mundurze pilnujący lotniskowego kantoru po cichu wymienił nam dolary po samodzielnie ustalonym kursie - oho, tu też mają cinkciarzy! - pomyśleliśmy.
Wskoczyliśmy do modelowej, starej taksówki - była piękna, wielka i wyglądała jak żywcem wyjęta ze starych amerykańskich filmów.
Widać, że właściciel dbał o nią bardzo, bo mimo, że naprawdę nie miała prawa już jeździć, to zadziwiała żywotnością i radośnie toczyła się przed siebie, zostawiając za sobą kłęby szarego dymu. No właśnie, nikt tu się nie przejmuje brakiem filtrów, homologacji czy zanieczyszczeniami. Cała Kuba pachnie więc spaliną - od centrum Hawany po czubki kawowych plantacji na południu kraju, Kuba spowita jest ciężkim, lepkim benzynowym smrodem.
Ale nic to, Kuba ma przecież poważniejsze problemy.

I wcale nie chodzi tutaj o urojone problemy walczącego komunizmu - znienawidzone USA, stonki zsyłane przez wroga czy plany 5-cioletnie. Mało kto już o takich rzeczach pamięta, bo nawet ten dumny rewolucyjny reżim już dawno musiał się przyznać do prawdziwych i poważnych problemów, tych z gatunku uporczywie przyziemnych, codziennych i najbardziej dotkliwych.

Na przykład takich, że:
* dramatycznie brakuje tutaj nauczycieli. Nikt nie chce pracować za śmieszne, oficjalne wynagrodzenie, wynoszące ok. 16 dolarów miesięcznie. W końcu tyle można zarobić w jeden dzień z napiwków od turystów, jeśli ma się szczęście.
Nic więc dziwnego, że każdy, kto może szuka utrzymania w turystyce - daje ona dostęp nie tylko do lepszych, nieoficjalnych pieniędzy, ale i zakazanej waluty, a czasem nawet i przeróżnych dóbr przywiezionych tu przez turystów.

* władza w desperacji musiała jednak znaleźć ludzi, którzy za śmieszne pieniądze będą nauczać śmiesznego programu (już od przedszkola uczy się: 'Dzieci, jak Camillo Cienfuegos strzelał do wrogów? Powtórzcie: Bum, bam, bam!' !!!). Gdy nikt nie chciał uczyć po dobroci, najsłabsi uczniowe (sic!) dostali ultimatum - albo zgodzą się zostać nauczycielami, albo nie ukończą nigdy edukacji i będą mieć problemy w późniejszym życiu. W rezultacie duża część kadry nauczycielskiej wywodzi się po prostu z marginesu. Niestety nie tylko intelektualnego, ale i moralno-kulturalnego. W szkołach zdarza się więc i przemoc wobec uczniów i romanse z uczennicami.

* władza boi się nowej rewolucji. Pamięta dobrze jak ucisk, zazdrość wobec klasy posiadającej i złe warunki życiowe mogą stać się katalizatorem przemian społecznych. Reżim robi więc wszystko, żeby ludzie nie mieli czasu ani siły myśleć o zmienianiu świata. Cel jest więc jeden: przeżyć i zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. Straszna to brutalizacja, nieraz aż zezwierzęcenie ludzkie, ale nie raz podczas tego wyjazdu dane nam było słyszeć właśnie takie smutne diagnozy stanu, do jakiego doprowadzono to nieszczęsne społeczeństwo.

* Ludzie nie pamiętają już swojej oryginalnej, karaibskiej kuchni. Jedzą ohydne, niskiej jakości jedzenie, codziennie to samo. Panicznie boją się być inni i oryginalni. Zapomnieli o ogładzie i kulturze. W niepamięć poszły dobre, ludzkie odruchy - przepuścić starszego, pomóc kobiecie w ciąży, nie pchać się łokciami.
Trudno z drugiej strony się nie pchać, gdy wcale nie tak łatwo jest tu cokolwiek załatwić, dopchać się do odpowiedniego oficjela, dokulać się w długiej kolejce do celu. Nie da się wręcz nic załatwić od ręki, bez kombinowania, szukania, dopytywania. Nie ma kompletnych, jawnych procesów administracyjnych, jednego miejsca, gdzie można uzyskać informację, niemożliwym jest nawet kupienie wszystkich potrzebnych rzeczy na raz. Ze zwykłego wyjścia po drobne zakupy spożywcze może zrobić się i wyprawa na pół dnia.

* Wszędzie jest tak samo. Ze zdziwieniem obserwowaliśmy jak ta, olbrzymia skądinąd wyspa (ma ponad 1000 km szerokości!) straciła różnorodność. Miasta na południowym-wschodzie właściwie nie różnią się zbyt od tych na zachodzie. Nie ma zróżnicowanych kultur, prawie zniknęły lokalne smaki. Chociaż sklepy tak naprawdę nie są puste, to zwykle sprzedają kilka tych samych produktów (to, co akurat zostało przez Kubę zaimportowane w danym czasie). Wprawdzie da się w tym kraju, w Hawanie, kupić wszystko (co też niestety mieliśmy okazję przetestować), to trzeba w to zaangażować w to masę zapału i wpół legalnych środków.

* Prywatyzacja. Niby jest, tylko, że mało którego Kubańczyka stać na to, aby coś rzeczywiście wykupić. A więc do szerokiego majątku prywatyzowanego dostęp mają głównie tylko bliscy i znajomi klanu Castro. Córki generałów zakładają prywatne przedszkola, ich bracia wykupują piękne po-amerykańskie wille, a starszyzna prywatyzuje przedsiębiorstwa.
Prywatny drobny biznes to zwykle kilka warzyw na taczce z przydomowego ogródka albo otwarte okno w kuchni, przez które sprzedaje się domową bułę drożdżową z roztopionym gumowym serem, szumnie zwaną pizzą. W każdym oknie dokładnie taką samą.

* Ludzie od małego uczeni są, że muszą czekać. Już w przedszkolu maluchy pokornie czekają na zabawkę, na jedzenie, na obojętną wychowawczynię, która powtarza im, że muszą być cierpliwe. Potem czeka się już na wszystko - na to, co rzucą do sklepu, na to, czy przyjedzie autobus czy nie, na kolejne pozwolenie.
Tylko na zmiany już nikt nie czeka.

* W głowach ludzi bowiem panuje ponure poczucie bezsensu. Przekonanie, że już nic się nie zmieni. Nie będzie lepiej, a jeśli już, to tylko na chwilę, w ramach kaprysu władzy, lub aby na moment uspokoić nastroje społeczne, zanim znów przyciśnie się społeczeństwo jeszcze bardziej.
Gdy mówimy, Hej!, u nas też tak było - ten sam ustrój, ta sama szaroburość, te same mechanizmy (swoją drogą, to zadziwiające, że w kompletnie innym kraju, kulturze i klimacie, ten sam reżim stworzył takie same zachowania społeczne!), ale mimo to w końcu się udało! Mimo sąsiadującego groźnego Wielkiego Brata, w końcu od 25 lat naprawdę jesteśmy wolni. I jest coraz lepiej. - to Kubańczycy kręcą głową. I właściwie to po 3 tygodniach nie możemy im się dziwić. Miało być lepiej w latach '90, miało być lepiej po tym, jak Raul przejął władzę...

Kuba to kraj w stanie upadku.

Może to słowa nieco na wyrost, ale porównania z Etiopią same mi tu nieustannie przychodziły na myśl. I tu i tu czuć było biedę, i tu i tu ludzie byli straszliwie nachalni i aż nieprzyjemni w żądaniach pomocy finansowej, i tu i tu było trudno. I mimo, że cywilizacyjnie Kuba jest lata świetlne przed Etiopią, to właśnie w tej drugiej czuć jakąś podskórną wibrację, dynamizm, zmiany i wiarę w to, że beznadzieję da się pokonać.

Obym się myliła w tej ocenie. Oby.

*

Wiem, że tę relację zaczęłam nieszczególnie i niezbyt zachęcająco. Obiecuję jednak złagodzić to tąpnięcie i w kolejnych wpisach pokazać więcej z pozytywnego oblicza Kuby. Byłabym bardzo niesprawiedliwa, gdybym je pominęła.


Zastrzegam też, że to co tu opisałam jest efektem rozmów z ludźmi, którzy na Kubie żyją, tych spotkanych na naszym kubańskim szlaku i tych, którzy interesują się tym krajem, i jest ich i moją subiektywną opinią.
Wierzę, że można mieć inny odbiór tego kraju.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (15)
DODAJ KOMENTARZ
vlak
vlak - 2015-03-14 23:49
Początek rozczarowujący nie jest na pewno. Obraz niestety zgodny z tym, co mówią inne źródła, te wnikliwe w każdym razie. Jest w tym jakiś paradoks, że Kuba eksportuje lekarzy, a brakuje jej nauczycieli. Kolejny, że rewolucyjnego wrzenia mało, bo nikt nie ma już siły, a opis ostatnich lat rządów Batisty mógłby być w wielu punktach zbliżony.
Następna w kolejce do dzikiej demokratyzacji wydaje się Białoruś, ale to jeszcze nie teraz. Może i dobrze... A może przez to po prostu trzeba przejść?
 
danach
danach - 2015-03-15 00:34
Oj mocno zaczęłaś ale taka prawda i pewno żal na to patrzeć ale czekam na turystyczą Kubę a limuzyny są fantastyczne
 
zula
zula - 2015-03-15 08:13
Dziękuję Marianko za pierwszy rozdział i za cenne wiadomości!
Napisałaś nam "COŚ" co mogłoby ukazać się w podsumowaniu wyprawy lecz teraz inaczej spojrzę na Kubę.
Zdjęcia wspaniałe! :)
 
mamaMa
mamaMa - 2015-03-15 10:28
Pamietam, jak w Havanie myslalam: "rewolucyjnie legnaca w gruzach" i niestety masz wiele racji w tym opisie bardzo ostrym, jak na poczatek kubanskiej opowiesci.
Ta sytuacja wegetacji to jednak jedno oblicze, Kuba ma tez wiele pieknych odcieni, jak wspominasz na koncu - choc to mieszanka prawdziwie toksyczna.
 
BPE
BPE - 2015-03-15 12:07
o taką właśnie wypowiedź i spojrzenie mi chodziło..........wyraziłaś to po prostu idealnie.....czyli morał z tego taki - na Kubę trzeba poczekać ?
 
marianka
marianka - 2015-03-15 15:52
mamaMa - masz rację, Kuba nie była zdecydowanie negatywnym przeżyciem. Nawet i ten zohydzony reżim ma całkiem niezłe sukcesy na swoim koncie, jak choćby i 'eksport' lekarzy, o którym pisze vlak.
Po prostu wiem, że pisząc o odwiedzonych miejscach będę mieć sporo okazji, żeby ten wizerunek kraju trochę odczarować;)
Tak czy siak - strasznie mi jakoś trudno o tym miejscu pisać.
 
marianka
marianka - 2015-03-15 15:54
BPE - a czy na Kubę jeszcze czekać? Trudno mi powiedzieć. Strasznie turystycznie teraz się tam zrobiło i nie wiem czy to podejście się utrzyma (jako skuteczne łagodzenie tamtejszej biedy), czy wręcz przeciwnie, po prostu znormalnieje. Oby przeważyła ta druga opcja.
Ale właśnie większość ludzi podróżujących po tym kraju tak jak my, bez biura podróży, była po prostu straszliwie rozczarowana. Może po prostu mieliśmy wszyscy rozbuchane oczekiwania? Pewnie wyjazd tam będąc bardziej świadomym tej niejednoznacznej sytuacji, byłby zdecydowanie bardziej satysfakcjonujący.
 
rugala
rugala - 2015-03-15 17:00
Faktycznie, sam należałem do grona osób, które myślało, że to już ostatni dzwonek na odwiedzenie Kuby. Teraz już inaczej to będę traktował.

Bardzo ciekawy opis, czekam z niecierpliwością na kolejne!
 
Eugene
Eugene - 2015-03-16 10:49
Z tego co piszesz, wynika, że przyszłość Kuby nie rysuje się różowo.
 
BoRa
BoRa - 2015-03-16 20:30
Rozpoczęłaś od tąpnięcia, moje myśli i wiedza o Kubie zmieniły się o 180 stopni, ale ale, to był wyjazd Młodej Pary, więc rozumiem, że to co najgorsze już za nami a w kolejnych wpisach będzie coraz bardziej "miodowo" :-)
 
tealover
tealover - 2015-03-18 13:39
:( bardzo smutno mi to czytać z uwagi na przeogromną chęć odwiedzenia tego kraju :( a raczej wizji kraju, która chyba już dawno się zdezaktualizowała
 
Ewka
Ewka - 2015-03-23 22:21
"Reżim robi więc wszystko, żeby ludzie nie mieli czasu ani siły myśleć o zmienianiu świata. Cel jest więc jeden: przeżyć i zaspokoić swoje podstawowe potrzeby." Zgadzam się z Tobą w 100%. Miałam okazję poznać dwa skrajne stanowiska: osoby, która nie dopuszczała nawet myśli, że można żyć inaczej, co jednocześnie było zrozumiałe, oraz osoby, która za wszelką cenę chciała zmienić swoje życie. I obydwie te osoby są tam szczęśliwe: pierwsza będąc nauczycielką, a druga prowadząc mały hostel dla turystów. Ja odwiedziłam ten kraj w 2008 roku, cel by jeden : odpocząć i potańczyć salsę z przyjaciółkami, którymi tam się wybrałam. wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że nasze nastawienie na zwiedzanie tego kraju jest chyba mocno wyolbrzymione. Prawda jest taka, że ucisk mentalny, wszechobecna bieda oraz strach, paraliżują. Choć tego na pierwszy rzut oka nie widać. Trzeba porozmawiać, spróbować zrozumieć. Samochody głośno tę historię smutną przypominają. Z ludźmi jest podobnie, niby tak się żyć nie da, a wciąż jada do przodu...
 
marianka
marianka - 2015-03-23 22:25
Ooo, Ewka, dzięki za te słowa. Chociaż smutne...
 
stock
stock - 2015-03-24 21:54
Opis smutny, choć myślę (mam nadzieję), że konkluzja szczyptę za mocna. I pewnie masz rację, że to już nie ta radosna Kuba, ale obserwowanie państw w stanie takich przemian też ma swój smak.
 
Mirka66
Mirka66 - 2015-05-24 22:59
Uwielbiam te stare samochody.
Opis jak zawsze rewelacyjny.
 
 
marianka
Marianka
zwiedziła 38% świata (76 państw)
Zasoby: 677 wpisów677 3902 komentarze3902 12918 zdjęć12918 25 plików multimedialnych25
 
Moje podróżewięcej
31.03.2016 - 26.07.2023
 
 
22.02.2023 - 11.03.2023