Półwysep Iberyjski nigdy nie był specjalnie spokojnym miejscem. Od zawsze przewalały się przezeń hordy wojsk - od Rzymian i Wizygotów przez kalifaty arabskie i surowych królów katolickich po Napoleona i generała Franco. Do tego, jak nigdzie indziej w Europie czuć tu wpływy afrykańskie i amerykańskie, bowiem Iberia od zawsze była europejską bramą do tych kontynentów. Kto wie, może właśnie stąd wziął się gorący i nieposkromiony hiszpański temperament?
Jeśli ktoś chciałby go dostrzec w mniej oczywistych niż korrida i flamenco detalach, powinien przyjechać do
Úbedy. Przepiękna renesansowa architektura (dla której właśnie miasto zostało wpisane na listę UNESCO) miesza się tu z wiekowymi pozostałościami po mauretańskim panowaniu na tych ziemiach. Jest elegancko, charakterystycznie, spójnie i po prostu pięknie.
Úbeda chyba miała po prostu szczęście. Powstała w zamierzchłych czasach, rozwijała się jako rzymska, a potem arabska osada. Z rąk niewiernych została dość szybko (bo w XIII w.) odbita. I wtedy właśnie zaczęły się czasy, którym w największym stopniu miasto zawdzięcza swoją charakterność. Pozostając miastem granicznym (niedaleko dalej na południe zaczynał się już arabski kalifat), Úbeda stała się nie tylko dość ufortyfikowana, ale i po prostu bogata. Władze miasta bowiem umiejętnie wykorzystywały tę graniczną lokalizację i wynikające z niej przywileje. Zresztą także i niespokojne życie na krańcach dwóch światów odcisnęło trwałe piętno na Úbedzie. Będąc domem dla małych przemytników i wielkich oficjeli, potrafiła w swoich murach pomieścić i stworzyć dom dla nich wszystkich.
Zresztą ten jej specyficzny charakter wcale nie zaniknął później, w spokojniejszych czasach. Po rekonkwiście nic się tu nie zmieniło - granica choć inna (między Andaluzją i Kastylią) pozostała dalej, bogacze wciąż się tu osiedlali i inwestowali w miasto, a ono kwitło. A że te szczęśliwe czasy przypadły na dobę renesansu, to właśnie ten styl architektoniczny możemy tu podziwiać do dziś. Włoski szyk zaadaptowany został tutaj z iście hiszpańskim temperamentem, tworząc barwną i żywą wśród suchych andaluzyjskich pagórków i wzgórz. Nawet dziś idąc malowniczymi ulicami przedmieść miasteczka i patrząc na nieodległy suchy krajobraz, ma się wrażenie stania na krawędzi.
I chociaż teraz miasto ma znaczenie peryferyjne, bo w Europie granic brak, to kto wie co będzie dalej? Úbeda wydaje się trwać na granicy uśpienia i czuwania, i czekać na kolejną szansę od losu.
Andaluzjo, pełnaś kontrastów!