Pierwszy krok prowadził w całkowitą ciemność.
Smolista czerń w mgnieniu oka spowiła wszystko dookoła, tak że absolutnie nie było nic widać. Kompletna ślepota sprawiała, że mózg był lekko zdezorientowany i tylko pod stopami dało się wyczuć, że droga zaczęła opadać, prowadząc coraz bardziej w dół. Ale na zmianę decyzji było już za późno - nie było już drogi wstecz, bo napierający z tyłu tłum szczelnie wypełniał każdy zakamarek tunelu i nawet mysz by się nie przecisneła.
Można było jedynie tak stać w ciemności, z ręka na ramieniu tego niewidocznego kogoś, kto stał z przodu, od czasu do czasu przesuwając się o milimetr. Robiło się coraz goręcej i bardziej duszno. Tłum śpiewał czy też mruczal do jakiejś dudniącej, basowej melodii. Od samych dźwięków można było dostać schizów, a tu jeszcze dochodziła kompletna, otumaniająca ciemność, brak świeżego powietrza i ten beznadziejny bezruch. Minuty dłużyły się niemiłosiernie i niepokój promieniował z przodu i z tyłu. Niepokój, strach i samotność w zagubionym tłumie. Tak właśnie musi wyglądać piekło!
W momencie kompletnego załamania, klaustrofobii i strachu nagle gdzieś daleko na horyzoncie, w tej kompletnej ciemności, pojawił się biały punkcik. Nie wiadomo jeszcze czy to wyjście z tego koszmarnego tunelu, ale nieśmiało w tych pełzających w ciemności postaciach zaczęła kiełkować nadzieja. Jeszcze się uda stąd wyjść! Tak bardzo chciałoby się tam pobiec, nabrać haustu świeżego, rześkiego powietrza, odetchnąć pełnymi płucami, popatrzeć na palące słońce!
Trzeba jednak odstać swoje. Zbity korowód ludzi wciąż zdawał się prawie nie poruszać. Od czasu do czasu przestępował z nogi na nogę i przesuwał się o centymetr. Ale i w końcu pieśni zmieniły tonację na bardziej pogodną, a droga wydawała się wspinać coraz bardziej do góry. Im bliżej do końca, tymbardziej chciało się wyrwać do przodu! Jeszcze tylko kilka metrów, kilka kroków! Aż wreszcie: mocne słońce i biel jego światła zalała spragnione oczy... Tak właśnie dostaliśmy się do nieba!
*
Chyba nigdzie indziej nie jest bliżej niebu i piekłu do siebie niż w Etiopii, tym pokręconym kraju brutalnej pogoni za nowoczesnością i dumy z przeszłości. Przy całej swojej nachalności i niezdarności, Etiopia nie straciła tego co w niej najcenniejsze. W dalszym ciągu jest miejscem pełnym magii, tajemnic i nieprawdopodobnych historii. W swojej niesamowitej mieszance kultur i wierzeń, mitów i zbiegów okoliczności z olbrzymim wdziękiem zdołała połączyć to, co święte i nietykalne z tym co brudne i prozaiczne.
Czy jest lepsze miejsce, aby opowiedzieć o najbardziej magicznych etiopskich historiach niż
Lalibela, najbardziej tajemnicze z miast Etiopii? Czy jest lepszy czas na szeptane opowieści i wspominki niż radosne i niezwykłe Święta Bożego Narodzenia?
Tłumy okutane białymi, odświętnymi chustami, łagodnie kołyszące się do rytmu wystukiwanego na olbrzymich bębnach, tańce diakonów w pięknych szatach, samotne modlitwy pielgrzymów u stóp starych świątyń, trzykrotne pocałunki składane na murach kościelnych i niesamowita mieszanka zwyczajów chrześcijańskich, żydowskich i muzułmańskich. Właśnie tam przejście tunelem z piekła do nieba naprawdę ma niezwykły sens!
*
1). Anielscy budowniczowieTunel między niebem i ziemią istnieje naprawdę i jest całkiem osiągalny dla zwykłych śmiertelników. Łączy bowiem
Niebiańskie Jeruzalem z jego
ziemskim odpowiednikiem. Co więcej, taki wysyp miejsc świętych wcale nie znajduje się, jakby sama nazwa sugerowała, w Izraelu, ale właśnie w Etiopii!
Zresztą dwie Jerozolimy to nie jedyne świętości, które można tu znaleźć. Jest rzeka Jordan, groby patriarchów, Betlejem i nawet Kalwaria! Tę mnogość miejsc świętych Etiopia zawdzięcza XII-wiecznemu królowi Lalibeli, który w trosce o bezpieczeństwo swoich poddanych pielgrzymujących do Palestyny postanowił im Ziemię Świętą przenieść nieco bliżej. A dokładnie do swojej nowej stolicy, którą postanowił wykuć w kamieniu.
Nie wiadomo jak to możliwe, że te kamienne, podziemne cuda (znajduje się tu największy budynek wykuty z jednego bloku skalnego) powstaly tak szybko (21 lat) i dokładnie w tamtych, dość prymitywnych budowniczo czasach. Mówi się, że mimo iż pracowało tu 40 tysięcy robotników, to w budowie pomagały anioły, wznosząc nocą to czego nie mogli za dnia ludzie. Oglądając te niesamowite wydrążone w kamieniu kościoły i łączący je labirynt tuneli, naprawdę nietrudno w to uwierzyć.
2). Zaklęte gadyAnioły to zresztą nie jedyni etiopscy budowniczowie. Legenda mówi, że w nieodległym Tigraju (cudownym, górzystym rejonie na północy, pełnym kamiennych monastyrów, gdzie już niestety nie dotarliśmy) samotnym mnichom w budowie mistycznych, wydrążonych w klifach monastyrów pomagały zaklęte gady. Gigantyczne węże, posłuszne woli mnichów zdają się być jedyną odpowiedzią na to, jak tak niesamowite budowle mogły powstać w tym niedostępnym miejscu.
3). Pszczeli królOsławiony i wspomniany już przeze mnie cesarz Lalibela znany był nie tylko z postawienia cudowych kościołów Lalibeli. Cechował się też niesamowitą wolą przeżycia. Jeszcze będąc dziecięcem w kołysce został otoczony przez rój pszczół. Nie zrobiły one mu jednak nic złego, a ich natarczywa obecność nad jego głową została uznana za przepowiednię jego przyszłej chwały. Nadano mu imię Lalibela, które oznacza właśnie
'ten, którego władzę uznały pszczoły'.
Nie był to jedyny raz, kiedy Lalibela uniknął śmierci. Podobno jeszcze za młodu został otruty przez aktualnie panującego władcę, zazdrosnego o przepowiednię. Młody Lalibela usnął pod wpływem toksyny i na trzy dni został przeniesiony do nieba. Tam też zobaczył wzór miasta świątyń wykutych w skale, jakie miał wybudować na ziemi. Pomny boskiego nakazu, wrócony do życia i władzy wybudował Lalibelę. Sam cesarz został zresztą pochowany w mieście, które założył, pod podłogą kościoła Golgoty. Do dziś mówi się, że miejsce jego spoczynku ma niezwykłą leczniczą moc.
4). Święty Jerzy jeździ konnoGdy skalne miasto już powstało, a wszyscy święci i święte wydarzenia otrzymali już dedykowane im kościoły, tylko święty Jerzy pozostał bez swojej świątyni. Było to wielkie niedopatrzenie, bowiem jest to patron całego kraju. Krewki święty pochodno przez 6 nocy z rzędu zdenerowany odwiedzał króla Lalibelę, dopóki ten nie obiecał mu najwspanialszego kościoła.
Rzeczywiście, położony nieco z dala od innych świątyń, monolityczny kościół świętego Jerzego robi nieprawdopodobne wrażenie swoim regularnym krzyżowym kształtem. Patron Etiopii był niezwykle zadowolony i podobno wjechał do kościoła konno, pozostawiając ślady kopyt widoczne do dziś. I z niezwykłym oddaniem dalej opiekuje się krajem.
5). Pszczoły obrońcyTemat pszczół powraca nieraz w etiopskich opowieściach.
W XIX w. podczas niszczycielskich najazdów sudańskich mahdyjskich Derwiszów na północną część kraju, niszczone były absolutnie wszystkie chrześcijańskie kościoły. Grabieże były okrutne i trudno było je zatrzymać. Szczególnie obawiano się o przepiękną świątynię Debre Berhan Selassie z Gonderu (więcej w najbliższym odcinku), unikalną ze względu na niesamowite malunki sufitowe. Gdy już wydawało się, że nic jej nie uratuje i grupy wroga zbliżały się do kościoła, wyleciał na przeciw nim... olbrzymi rój pszczół. To było coś tak niesamowitego i silnego, że Derwisze w popłochu uciekli czym prędzej przed tymi szlachetnymi owadami i nie niepokoili więcej świątyni.
6). Najpiękniejsza królowaMówiąc o etiopskich legendach, nie można pominąć tej bodaj najsłynniejszej czyli opowieści o królowej Saby. W Etiopii znana pod imieniem Makeda miała być wyjątkowo piękną, mądrą i dobrą królową, rządzącą rozległym imperium Saby (zahaczającym nie tylko o Etiopię, ale także i o dzisiejszy Jemen i Somalię), umiejącą dodatkowo przepowiadać przyszłość. Podania (a także i Biblia) mówią, że królowa postanowiła odwiedzić izraelskiego króla Salomona słysząc o jego mądrości i bogactwach. Przybywając do Jerozolimy podarowała królowi
'sto dwadzieścia talentów złota i bardzo dużo wonności oraz drogocennych kamieni. Nigdy nie przyniesiono więcej wonności od tych, które królowa Saby dała Salomonowi'. Zdaje się, że nie tylko przyniesione dary zrobiły na królu wrażenie, a więc jego znajomość z królową Saby zaowocała synem, któremu dano na imię Menelik. Chłopiec pierwsze lata swojego życia spędził przy ojcu, ale gdy podrósł postanowił wrócić do ojczyzny matki, mimo, że jako pierworodny syn Salomona miał prawa do izraelskiej korony. Wyruszył w długą drogę powrotną, a dotarłwszy do Etiopii, jako Menelik I został pierwszym cesarzem i założył miasto Aksum, które stało się pierwszą stolicą. Legendy mówią, że jego potomkowie w nieprzerwany sposób zasiadali na etiopskim tronie, a więc ostatni cesarz Hajle Selasje mienił się być dziedzicem Salomona.
7). Arka PrzymierzaGdy młody Menelik wyszedł z Jerozolimy zabrał ze sobą Arkę Przymierza, najświętsze ze świętych Izraela. Początkowo Salomon miał zamiar siłą ją odbić, ale podobno Bóg we śnie nakazał mu pozwolić jej odejść. Tak więc została złożona w świątyni w Aksum i spoczywa tam do tej pory. Kult Arki rozpowszechnił się w Etiopii do tego stopnia, że w etiopskich chrześcijańskich kościołach najświętsze miejsce zarezerwowane jest nie dla Hostii, ale do kopii Arki właśnie!
Trudno zweryfikować tę legendę, bo do rzekomej Arki dostęp ma tylko jeden jedyny człowiek na świecie, mnich-pustelnik, który w chwili śmierci wskazuje swojego następcę. Etiopczycy tak pilnie strzegą swojej tajemnicy, że od tej reguły nie ma żadnych wyjątków. Chociaż... podobno armia posiadająca Arkę była niezwyciężona (Arka towarzyszyła więc Izraelitom w najważniejszych bitwach), no a w końcu Etiopia to jedyny nie skolonizowany kraj Afryki, więc kto wie?
8). Żelazne ptakiNie tylko Arka towarzyszyła Menelikowi w drodze z Izraela do Etiopii. Król Salomon rozkazał wszystkim rodom żydowskim wydanie swoich pierworodnych synów, tak aby towarzyszyli oni jego dziedzicowi. Młodzi Izraelici dotarli bezpiecznie do afrykańskiego celu i osiedli w cesarstwie, stając się poddanymi Menelika. Ich potomkowie, choć całkowicie wmieszani w rdzennych Etiopczyków zachowali pamięć swojego żydowskiego pochodzenia i zwali się Felaszami. Z pokolenia na pokolenie przekazywali sobie podanie o rozkazie Salomona i o tym, że pewnego dnia żelazne ptaki pozwolą im wrócić do ojczyzny. W ciągu tysięcy lat etiopskiej historii wiele razy okazywali się być zarówno znaczącą siłą polityczną w Etiopii, ale i ofiarami prześladowań, wciąż jednak byli swojemu krajowi i królowi wierni.
Koniec tej historii jest magiczny. Gdy w latach '80 XX w. panował w Etiopii straszliwy głód, a w latach '90 wojna domowa, Izrael przypomniał sobie o swoich dalekich potomkach i wysłał po nich samoloty-żelazne ptaki, które wróciły ich do pradawnej, sytej ojczyzny.
9). MahometChrześcijaństwo i judaizm to niejedyne religie, które w sposób szczególny potraktowały Etiopię. Także i islam jest tam obecny od lat, dołączając o swoje podania do tej legendowej mieszanki. Podobno rodzina Mahometa uciekła przed prześladowaniami w rodzinnych stronach do Afryki i otrzymała gościnne schronienie w górzystej północy Etiopii. Na pamiątkę tego gestu Mahometanie mają surowy zakaz prześladowania chrześcijańskich Etiopczyków. Swoją drogą, jak na kraj mocno podzielony religijnie między wyznawców Jezusa i Allaha, Etiopia jest bardzo spokojna i ekumeniczna.
10). Królestwo księdza JanaJedną z największych sensacji średniowiecznej Europy był
List Jana Prezbitera. Tajemniczy ksiądz Jan napisał list do cesarza bizantyjskiego Manuela I Komnena, w którym opisał swoje niesamowite, chrześcijańskie królestwo, leżące gdzieś na wschodnich granicach ówczesnego świata. Owo mityczne państwo miało być nieprawdopodobnie bogate, szczęśliwe i oddane jedynej słusznej wierze. Król Jan obiecywał cesarzowi pomoc w odbiciu Palestyny z rąk Muzułmanów.
Wizje tego nieprawdopodobnego królestwa rozpalały umysły Europejczyków, którzy wyruszali tłumie na poszukiwania tej ziemi obiecanej. Długo wierzono, że chodzi o państwo w Indiach, szukano go w Azji Centralnej, ale w końcu ustalono, że chodziło o chrześcijańską wyspę w Afryce, czyli Etiopię.
Dziś uważa się, że list był fałszywką, ale same średniowieczne podróżnicze relacje z Etiopii nie pozostawiają wątpliwości - dzisiejszy ubogi Róg Afryki był wtedy w oczach Europejczyków krainą mlekiem i miodem, bogactwem i przepychem płynącą!
Etiopio, co się stało?
11). Wszyscy święciEtiopia to kraj świętych. Na każdym kroku, w każdym miejscu spotkamy opowieści zupełnie (i dosłownie!) nie z tej ziemi;) Był więc święty jadący na olbrzymim wężu, mnich obłaskawiający lwa, dobry ludojad, święty, przed którym rozstępowały się wody jeziora i taki, który poił ptaki swoimi łzami. Historie dobre i złe, obrzydliwe i piękne.
Moja ulubiona dotyczy świętego pustelnika Tekli Haimanota, fundatora monastyru w Shewa, który stojąc, modlił się bez przerwy przez 22 lata, dopóki jego prawa noga nie zgniła i nie odpadła! W niczym to świętemu nie przeszkodziło i stojąc, tym razem na pozostałej lewej nodze, modlił się przez kolejne siedem lat. Po tym czasie także i ta kończyna odpadła. Dobry Bóg jednak nie zapomniał o świątobliwym Tekli i zesłał małego ptaka, który codziennie dostarczał mu jedno ziarenko do jedzenia. Potem Tekla otrzymał także trzy pary skrzydeł, aby mógł polecieć z pielgrzymką do Jeruzalem... takie rzeczy tylko w Etiopii!
Legendy mieszają się tu z faktami, świętość z obrzydliwościami. Ktoś na klęczkach błaga o wysłuchanie próśb, a ktoś inny w pośpiechu przeskakuje nad rzekomym grobem proroka. Ludzie zaklinają się że zasłyszana dziwna historia zdarzyła się tu niedalej niż wczoraj, a jutrzejszy dzień z pewnością przyniesie kolejny cud. Ale przecież... to właśnie Twoja wiara kreuje rzeczywistość!