Nie do końca wiadomo jak wszystko się zaczęło.
Dawne podania mówią o ucieczce starożytnego Jazona i Argonautów, którzy płynąc od Morza Czarnego Dunajem dotarli do Sawy i jej dopływu Lublanicy. Gdzieś u jej brzegów, na wzgórzu czyhał groźny smok, ale nieustraszeni bohaterzy Złotego Runa oczywiście go pokonali i w miejscu zwycięstwa założyli miasto.
Inna opowieść mówi o zacnym rzymskim obywatelu Emonie i osadzie, która przyjęła jego imię, zwąc się Julią Emoną. Wg różnych szacunków miasteczko mogło liczyć nawet i do 6 tysięcy ludzi, miało własną boginię Equrnę i było ważnym strategicznie ośrodkiem wojskowym. Ta historia jednak się urywa w wieku V, gdy na scenę wkroczyli Hunowie doszczętnie zniszczyli osadę.
Jeszcze jedna historia mówi o ludach sprzed paru tysięcy lat, którzy na górującym nad rzeką wzgórzu budowali pierwsze w tym miejscu drewniane chaty.
Twarde, 'pisemne' dowody z kolei przytaczają średniowieczne dzieje miasta Laibach (z niem.) vel Ludwigana (słow.) i jego słowiańsko-habsburskich władców.
Kto wie, może te wszystkie źródła gdzieś łączą się w całość?
*
Dzisiejsza Lublana to jedna z najmniejszych stolic Europy.
I w uroczy sposób łączy tę miniaturkowość z prawdziwie europejskim szykiem. Jej największą zaletą jest zresztą to, co oczarowało mnie w całej Słowenii - cudowny miks bałkańskiego wigoru, słowiańskiej serdeczności, austriackiej elegancji, włoskiego szaleństwa i niemieckiego porządku. Jednym słowem - Słowenia ze wszystkich krzyżujących się tu wpływów wybrała to co najlepsze. A ws koncentruje się to wszystko w Lublanie.
Osią niewielkiego starego miasta jest rzeka Lublanica, przez którą przerzucono liczne i różnorodne mostki. Jest tu i symbol miasta,
Most Smoka w stylu art nouveau, jest most
Potrójny (rzeczywiście składa się z trzech kładek) czy most cechu
Szewskiego. Zresztą wysmakowane mosty to tylko szczegół na architektonicznej mapie miasta - spacerując brzegami rzeki naprawdę ma się wrażenie, że miastem od wieków zarządzali ludzie o rewelacyjnym zmyśle estetycznym! To odczucie jest zresztą podobno całkiem uzasadnione, bowiem dzisiejszy kształt miasto zawdzięcza Jožemu Plečnikowi, słoweńskiemu architektowi światowej sławy z początków XX w.. Realizując zlecenia na wszystkich krańcach ówczesnego Cesarstwa, to w Lublanie, swoim ukochanym mieście naprawdę realizował swoje architektoniczne marzenia i był odpowiedzialny za jego przebudowę.
Właśnie spod jego rąk (i z szkiców) pochodzi
Rynek Główny z
katedrą św. Mikołaja i ciekawą kolumnadą, pod którą właśnie otwierał się świąteczny kiermasz. Wrzecionowaty kształt placu zresztą jest bardzo charakterystyczny dla Lublany. Taki sam ma serce miasta,
Stari Trg (czyli Stary Plac), przypominający bardziej ruchliwą ulicę.
Jednak najpiękniejszy jest
plac Prešerenov, przy którym stoi różowy, barokowy kościół po wezwaniem
Świętej Trójcy i kolumna jej poświęcona jako wotum za uratowanie miasta od morderczej zarazy (chociaż dziś przesłoniła ją nieco gigantyczna choinka;)).
Jest to idealne miejsce aby usiąść w grudniowym słońcu i zapatrzeć się na wysoki
Zamek Lublański. Mimo, że warownię mieli już tutaj Celtowie, a dzisiejsza budowla historią sięga średniowiecza, to trzeba pamiętać, że to co dziś jest na szczycie wzgórza, to tak naprawdę (miejscami dość dowolna!) rekonstrukcja.
Nie samymi zabytkami jednak żyje człowiek - Lublana zadowoli także i miłośników kultury.
Ma tu miejsce całkiem spora ilość interesujących festiwali, od Międzynarodowego Festiwalu Kukiełek przez Festiwal Teatrów Ulicznych, Dni Średniowieczne po Festiwal Teatru Tańca czy Sztuk Alternatywnych. Także i najwięksi smakosze nie będą zawiedzeni, wzdłuż nadbrzeża ciągnie się bowiem szereg przytulnych kafejek, winiarni i restauracji. Trudno było nam wybrać najlepszą.
Zupełnie tak samo, jak ciężko jest się zdecydować na jeden powód dlaczego warto wrócić do Lublany i sLOVEnii!