- Co Wy na to, żebyśmy skoczyli na chwilę do Kyrenii? To tylko 30 minut autem!Mam szczęście do takich propozycji - padających nad wieczornym, barowym stołem, spontanicznych, kuszących i stanowiących ostateczne potwierdzenie, że lody zostały przełamane.
Nie muszę dodawać, że nie opieraliśmy się zbyt długo. Szybki haust, żeby skończyć napój w szklankach, sprawne zapakowanie się do auta, 30 minut i oto jesteśmy nad morzem. Starożytna Kyrenia stoi przed nami otworem.
Tureckojęzyczne Girne to zaprzeczenie teorii o tym, że Północny Cypr to mało turystyczne miejsce. Owszem, może i niewiele jest tam wycieczek z zachodu Europy, ale turystów są tam całe masy - głównie z Turcji. Turystów i... zakazanego przez Islam hazardu! Tego typu rozrywka jest niedozwolona w samej Turcji, dlatego też tureccy zabawowicze (wspomagani przez całkiem liczną reprezentację emerytowanych Brytyjczyków) tłumnie nadciągają do Cypru Północnego, żeby tutaj oddać się takim uciechom. Nic więc dziwnego, że wieczorną porą ulice Kyrenii rozświetlone są bardziej przez neony kasyn niż miejskie latarnie...
Zresztą nocne życie kwitnie tu bujnie. Sprzyja temu romantyczna
marina położona nad półkolistą zatoką, pełna knajpek ulokowanych w starych spichlerzach (trzymano tu eksportowany chlebek świętojański czyli szarańczyn), zacumowanych jachtów i roześmianych ludzi. Wszystkiemu patronuje spokojna, górująca nad tym nocnych blichtrem, kyreńska
twierdza. W przeszłości strzegła ona przestrzegania reguł handlu, który to dał miastu wielki dobrobyt, a dziś stoi na straży spokoju wycieczkowiczów. Nic się nie zmieniło:)
Stare mury obronne, miasto schodzące do portu, zwrócone frontem do morza, kilka czynnych (acz raczej niezbyt pełnych) meczetów i tłumy wieczornych imprezowiczów tworzą niepowtarzalny klimat. Warto się tu pokazać, warto zaszaleć, siąść na chwilę nad wodą, zachwycić urodą miasta, popatrzeć na świat zza burty jachtu. Szybko rozumiem dlaczego o Kyrenii mówi się, że to cypryjskie St. Tropez. Mimo, że w innym języku, wieczorami mówi się tu o tym samym.
A co robi się tu rano?
O tym w następnym wpisie!