Intensywnie niebieskie jeziora, zielony las, kilka rozsypanych wysepek o nieregularnych kształtach i masywny, aczkolwiek zgrabny ceglany zamek.
Zdjęcia tego miejsca rodem z katalogu od dawna już przykuwały moją uwagę.
A jeśli do tego bajkowego położenia dołożyć romantyczną legendę o początkach litewskiej państwowości, starym zamczysku będącym siedzibą wielkich książąt prowadzących wyprawy wojów za Wiaźmę i Czerkasy i bastionie broniącym kraju przed krzyżackimi wyprawami z zachodu, to
Troki jawią się jako miejsce, którego pominąć w wileńskiej wycieczce nie można.
Faktycznie, miejscowość ma wszelkie predyspozycje do bycia turystycznym hitem, co zresztą potwierdzają tłumy wysiadające z podmiejskiej wileńskiej kolejki, liczne japońskie wycieczki i oblegane stragany z pamiątkami po drodze na zamek.
Malownicze jezioro Galve, tajemnicza średniowieczna historia, ruiny
Starego Zamku księcia Witolda, ceglana bajkowa warownia
Nowego Zamku to murowany przepis na sukces.
I rzeczywiście - było pięknie.
Trzcina nad jeziorem szumiała, woda co raz to rozświetlana przez słońce odbijała chmury, zamek był dokładnie tak uroczy jak na zdjęciach, a las na drugim brzegu ładnie zamykał perspektywę tego obrazka.
Właściwie wszystko nam się tu podobało. Zwiewność krajobrazu, łódeczki na malowniczym jeziorze, piękna fara na wzniesieniu, klimatyczny drewniany most prowadzący do warowni i pięknie odcinająca się od nieba i wody czerwień cegieł.
Troki są śliczne.
**************************
Miejscowi opowiadają czasem o skarbie księcia Kiejstuta.
Podobno wielkie książęce bogactwo w ciężkiej skrzyni zostało zatopione na dnie jeziora.
Nieustraszeni śmiałkowie co rusz próbują ją wydobyć, ale choć nawet jeśli czasem uda się ją wynurzyć, to nieznana siła ciągle wyślizguje ją z rąk i ciągnie na dno. Podania mówią, że tylko bezgrzeszny człowiek o nieskazitelnie czystym sumieniu może wydobyć ten wielki skarb.
Chcesz sprawdzić czy Tobie się uda?
Wrzuć do jeziora zwykłą monetę - jeśli nie zatonie, a będzie unosić się na falach, to znak, że możesz śmiało szukać skarbu.
Mi się nie udało;)
**************************
Ale tak naprawdę to, czym nas to miejsce ujęło, to wcale nie dumny zamek i rycerskie legendy ani ładne tło, tylko najmniejsza litewska mniejszość narodowa,
Karaimi.
Ich tradycyjne, kolorowe domki z trzema oknami (zwyczaj nakazywał, żeby dom miał trzy okna - jedno dla Boga, jedno dla uwielbianego tutaj księcia Witolda i jedno dla domowników) stojące wzdłuż głównej ulicy sprawiają, że miejscowość wygląda niemal jak z ciepłej i pozytywnej bajki, gdzie wszystko zawsze się dobrze kończy.
Karaimi, tajemniczy śniady lud, którego dokładne pochodzenie ginie w pomroce dziejów, zwraca uwagę nietypową kombinacją tureckiego pochodzenia (choć to nie do końca pewne) i mojżeszowego wyznania. Można ich spotkać także i w Polsce, choć ich główną siedzibą na terenie dawnej Korony i Litwy były właśnie Troki. Poza kolorowymi domami znajdziemy tu i karaimską kenesę (dom modlitw) i nieco zaniedbany cmentarz. No i przede wszystkim cudowne knajpki z typowo karaimskim jedzeniem.
Ale to tym to już w następnym odcinku;)