Jestem wielką fanką zakładów, umów i obustronnych obietnic.
Mam wiele takich złożonych licznym przyjaciołom, co zwykle objawia się wysyłaniem tony pocztówek ze wszystkich odwiedzonych miejsc podczas podróży.
Tym razem jednak było nieco inaczej - pamiętacie jesienną wycieczkę Rav do Lwowa (
http://rav.geoblog.pl/podroz/19820/lwow)? To właśnie była pierwsza część naszej umowy:)
A o drugiej części przeczytacie właśnie tu!
We wspomnieniach Rav możecie zobaczyć czy wielbicielce wschodnich kierunków udało się do swoich racji przekonać zdecydowanego zwolennika Europy Zachodniej. Teraz za to będziecie mieć okazję sprawdzić czy my z kolei tak mocno podzieliliśmy miłość Rav do Madrytu:)
Ale zanim o tym jak było, kilka słów o tym jak miało być.
A więc w środku marca zima w Polsce szalała w najlepsze, krótki pobyt w Madrycie miał więc być przywitaniem wiosny, słońca i lżejszych ubrań. Miało być bardzo dużo zwiedzania, dobrego hiszpańskiego jedzenia i słonecznych zdjęć. Dodając do tego realizację założenia o wąskim budżecie wyprawy (niech żyje CS!), naprawiony wreszcie aparat fotograficzny i ucieczkę przed wielką śnieżycą, która rozpętała się w Krakowie w czasie naszego wyjazdu, wycieczka wydawała idealnie przygotowana!
A więc Hasta la vista, przenosimy się do Madrytu!