Kuchnia Stanów nie należy do tych najbardziej szanowanych, cenionych i wyrafinowanych. Mimo to, jest jedną z najpopularniejszych, głównie ze względu na swój
fast foodowy nurt. I choć sama nie należę do fanów takiego jedzenia, to przekonałam się, że tamtejsze jedzenie nie jest aż tak złe, jak o nim się mówi.
No a poza tym - być w Stanach i nie zjeść burgera?
*
Sam
burger zagrzał swoje miejsce w amerykańskiej kulturze nie tak dawno, bo na początku XX wieku. Przynieśli go ze sobą podobno marynarze z Hamburga, gdzie ta mięsna potrawa był niezwykle popularna. Dziś burgery robi się ze wszystkiego - od ryb po warzywa i wszędzie - od małych ulicznych stoisk po najbardziej eleganckie restauracje. Nieodłącznym dodatkiem do burgerów są frytki albo czipsy, a jego najbliższym bratem nieco bardziej skromny
Hot-Dog. Nowojorczycy mają całe rankingi miejsc, gdzie można zjeść najlepsze, najdziwniejsze czy największe hot-dogi!
Nie ma co ukrywać, że większość z takich posiłków jest totalną bombą kaloryczną, a jakość składników pozostawia wiele do życzenia. W połączeniu z tym jak szybko i dużo mozna zamówić naraz popijając to obowiązkowo dużą ilością słodkiego napoju sprawia, że otyłość to poważny problem Stanów. I mimo licznych programów walki z tą chorobą czy eksperymentów pokazujących skalę zjawiska (żeby wspomnieć chociaż na głośny film
Super Size Me), taka niedbała i szybka kultura jedzenia na stałe wpisała się w amerykańskie życie.
Jeśli jednak chcielibyśmy spróbować czegoś zdrowszego, bardziej przypominającego europejską kulturę wolnego celebrowania posiłków, a mimo to wciąż amerykańskiego, to nie jest to wcale takie trudne. Poza typowymi fast-foodami w Nowym Jorku jest masę miejsc, gdzie można wspaniale, a wciąż niedrogo zjeść. Przy okazji, nie mogę nie wspomnieć o tym, że zdefiniowanie strikte amerykańskiej kuchni nie jest takie łatwe - przez lata tworzyła się ona w oparciu o najróżniejsze wpływy i zwyczaje przynoszone przez imigrantów. Mimo to, spróbujmy...
Dzień zaczniemy wobec tego od dużego i solidnego śniadania. Zwyczaj najpewniej zaczerpnięty od pierwszych osadników angielskich, sprawił, że nie ma chyba lepszych ekspertów w kwestii przyrządzania jajek na śniadanie, niż Amerykanie (podaje się je oczywiście obowiązkowo w towarzystwie
tostów - toster i ekspres przelewowy to obowiązkowe wyposażenie amerykańskiego domu!). Nigdy w życiu nie widziałam tylu sposobów (zdefiniowanych!) na zrobienie
jajek sadzonych!
Jeśli jednak wolimy nieco słodsze śniadanie, to z pewnością wybierzemy amerykańskie
pancakes, przypominające nieco połączenie naszych racuchów z naleśnikami. Koniecznie skąpane w niemożliwie słodkim
syropie klonowym. Tym bardziej dbającym o kalorie do gustu przypadną zapewne
bajgle z rozmaitymi nadzieniami (choć chyba najbardziej popularny to kremowy serek i łosoś). Każdemu śniadaniu towarzyszy zwykle kawa, najchętniej dietetyczna (cóż za paradoks!). Amerykanie piją raczej znacznie słabszą od popularnego u nas espresso kawę z ekspresu przelewowego (często nie do picia dla Europejczyków). Miłym zaskoczeniem jest to, że w większości knajpek nieograniczona dolewka kawy traktowana jest jak coś zupełnie normalnego.
W kwestii bardziej konkretnych posiłków, miłośnicy warzyw będą rozczarowani. Bo jeśli jeść w Ameryce, to głównie mięso! Najlepiej smażone albo z grilla. Chyba największą miłością darzy się tu
stek z wysokiej jakości wołowiny (chociaż te najlepsze podobno znajdziemy tylko w Oklahomie!), przyrządzony na rozmaite sposoby*. Ale i
skrzydełka z wyrazistym sosem, żeberka czy udko z kurczaka mają tu swoich wielkich amatorów. Oczywiście w towarzystwie najbardziej amerykańskiego z amerykańskich dodatków -
ketchupu! A wszystko to popijemy amerykańskim towarem eksportowym nr 1 czyli
Coca-colą. Jej popularności na świecie dorównuje chyba tylko jeden typowy amerykański produkt czyli miętowa
guma do żucia Wrigleya;)
Mówiąc o amerykańskich przysmakach, nie można nie wspomnieć też o obowiązkowym
popkornie (chociaż i samą kukurydzę dadzy się tu wielką miłością) i oczywiście ukochanym
masłem orzechowym, trochę bardziej płynnym (i tłustszym) niż to, którego my używamy. Pod względm słodkości, to w Stanach bezsprzecznie króluje
apple pie, czyli nasza szarlotka,
brownie (lub jego jaśniejsza wersja, blondie),
muffiny i
cup cake'i albo
dougnats czyli koszmarnie słodkie pączki z dziurką.
To już niestety ostatni wpis ze Stanów (na razie), za to w najbliższym czasie przeniesiemy się za to do miejsca, które pod względem kulinarnym oczarowuje znacznie bardziej:)
* Jest to zresztą jest typowa cecha restauracji w Stanach - u nas gdy się coś zamawia to po prostu się o to prosi, tam przy każdym zamówieniu ma się do opowiedzenia całą historię;) Przez kilka minut odpowiada się na szczegółowe pytania dotyczące dodatków, stopnia wysmażenia, sposobu podania itd.