Białe elewacje, asymetryczność, łagodnie linie modernistycznych budynków - wiecie już gdzie jesteśmy?
Jak chodzi o Izrael, odpowiedź może być tylko jedna - w Tel Awiwie!
To miasto było końcowym przystankiem w naszej krótkiej izraelsko-palestyńskiej podróży i miało być niejako małą perełką na zakończenie.
Niestety pogoda spłatała nam figla i deszcz lał tak okropnie*, że zobaczyliśmy bardzo niewiele z tego co zaplanowaliśmy.
Gdybyście jednak mieli więcej szczęścia niż my, to w mieście, które dumnie zwie się miastem, które
'nigdy nie zasypia'** koniecznie:
-
Pozwólcie się zachwycić modernizmowi. Tel Awiw to miasto, które chlubi się największą ilością modernistycznych budynków na świecie (z tego względu zostało wpisane na listę UNESCO)! W latach '20 i '30 XX w., gdy Tel Awiw najbardziej się rozwijał, w światowej architekturze królował ruch moderniczny czyli niemiecki (o ironio!) Bauhaus. Mówi się, że promował połączenie techniki ze sztuką, kładł nacisk na funkcjonalność rozwiązań, asymetrię i zastąpienie ornamentów gładkimi powierzchniami. Te postulaty wspaniale wpisały się w duch powstającego właśnie miasta. Przyczyniła się ku temu także i spora liczba młodych żydowskich architektów studiująca na europejskich uczelniach.
Chodząc więc po mieście znajdziemy masę asymetrycznych budynków o białych elewacjach, oznaczających się kompletnym brakiem dekoracji, występami w murach, zaokrąglonymi ścianami, dziwnymi balkonami i płaskimi dachami. Dla tych, którzy jak ja, kochają ten rodzaj architektury, spacer po tym mieście to nie lada atrakcja. Polecam zwłaszcza przejść się
bulwarem Rotschilda,
ulicą Engel, a także odwiedzić
Centrum Bauhausu. Albo po prostu dać się ponieść nogom i zagłębić w eleganckie ulice miasta. Gwarantuję, że odnajdziecie niejedną architektoniczną perełkę.
-
Dajcie się ponieść radosnej atmosferze miasta, które zostało założone na fali rozkwitu ruchu syjonistycznego. Żydowscy tułacze, pełni nadziei na założenie własnego państwa, wykupili kawałek ziemi pośród wydm, obok starej arabskiej osady i postanowili wybudować tu miasto, które miało być symbolem odrodzenia Izraela. Nazwano je wymownie
'Wzgórzem Wiosny'. Napędzane entuzjazmem tysięcy przybyszów, szybko zaczęło się rozwijać i żyć własnym życiem. To wciąż młoda metropolia (ma ledwo 100 lat!) naprawdę fascynuje, a jej życie nocne podobno nie ma sobie równych w całym basenie śródziemnomorskim!
-
Przejdźcie się promenadą wzdłuż wybrzeża mając po jednej stronie szumiące Morze Śródziemne, a po drugiej rzędy drapaczy chmur (jednym z nich jest różowy wieżowiec dawnej
Opery o charakterystycznym schodkowym kształcie, albo dawny najwyższy w mieście
wieżowiec Szalom). Warto także przejść się na północ do
Starego Portu, gdzie promenada nadmorska zamienia się w drewniany, kołyszący się nieco pomost prowadzący wśród wydm.
Obojętnie jednak w którym miejscu miasta się znajdziecie, wszędzie widać, że Tel Awiw to symbol nowoczesności Izraela. Pełen designerskich sklepów, ekskluzywnych restauracji, ciekawych klubów i modernistycznych centrów handlowych pulsuje życiem. Mówi się, że to miasto niepokorne nawet w szabat (co wcale nie jest prawdą jak chodzi o komunikację miejską!)
-
Skorzystajcie z uroków miasta położonego nad morzem. Jeśli jesteście urodzonymi plażowiczami, to trudno o lepszą miejscówkę. Piękne piaszczyste plaże ciągną się tu kilometrami. A jeśli, tak jak nam, leżenie na plaży wydaje się Wam udręką, Tel Awiw oferuje szeroką gamę aktywności sportowych lub typowo kurortowych. Koncerty, imprezy pod gołym niebem, windsurfing czy unikalne muzea (
Muzeum Diaspory,
Muzeum Sztuki ze zbiorami, których nie powstydziłaby się żadna europejska metropolia,
Muzeum Narodu Żydowskiego czy
Muzeum Ziemi Izraela) to tylko niektóre z nich. Przy burzowej pogodzie, na jaką trafiliśmy, oczarowani obserwowaliśmy kitesurferów zmagających się z wiatrem. Piękny spektakl!
*
- A jeśli nudzi Was nowoczesność i pęd, to
wybierzcie się na południe, do Jaffy, starej, arabskiej wioski rybackiej. Historię tam nieomal czuć na własnych plecach - miasto podobno zostało założone po potopie przez Jafeta, syna Noego. Natomiast etymologia hebrajska wywodzi jego nazwę od słowa
'joffi' czyli piękno. I to określenie - 'Piękny port' naprawdę bardzo pasuje do tej starożytnej części miasta! Wąskie uliczki, piaskowy kolor ścian, orientalna atmosfera, to to, co tutaj się zapamiętuje.
-
Spotkajcie się pod Wieżą Zegarową, tak jak młodzi mieszkańcy Jaffy. Zbudowana na cześć tureckiego sułtana, rządzącego tym regionem na początku XX w., stanowi ulubione miejsce spotkań. Nic zresztą dziwnego - jej charakterystyczne położenie, witraże w oknach i mozaiki z historią miasta, sprawiają, że po prostu miło na nią patrzeć! Bardzo blisko stąd jest inny charakterystyczny punkt miasta,
Meczet Mahmudiego, zbudowany w 1812 r. To główne centrum tutejszej arabskiej społeczności.
-
Przejdźcie się Ścieżką Horoskopu, wiodącej od głównego placu Jaffy
Kedumin, aż do latarni morskiej po południowej stronie. Na jej trasie znaleźć można turkusowe płytki z kolejnymi znakami zodiaku. Chociaż kto by tam na nie patrzył, gdy jednocześnie rozciąga się stamtąd cudowny widok na Tel Awiw!
-
Poczujcie orientalno-sentymentalną atmosferę Jaffy. Galerie sztuki, antykwariaty, pchle targi, sklepiki z rzemiosłem i kawiarenki z aromatyczną, arabską kawą to tylko niektóre z cudów, jakie można znaleźć w wąskich uliczkach miasta. Wydaje się, jakby ten stary port przez wieki w ogóle nie zmienił swojego klimatu.
-
Popatrzcie na prawdziwe portowe życie! Arabscy rybacy w dalszym ciągu wyruszają stąd na połowy, wracając z sieciami pełnymi ryb i meduz (to tutejszy wielki smakołyk), które można kupić potem w porcie, albo spróbować w jednej z małych knajpek w przystani lub na pokładzie stateczku cumującego w porcie.
Mimo, że niestety nie udało nam się spróbować wszystkich punktów z powyższej listy, to Tel Awiw-Jaffa i tak zdołał nas zachwycić, czego i Wam życzę. Zamiast zniechęcenia złą pogodą, pozostawił po sobie w nas niedosyt i ciekawość, jak cały Izrael zresztą.
Chcę tam wrócić!
***********
* Moja zła elektroniczna passa (utrata wszystkich zdjęć z ostatnich dwóch lat to był tylko początek) trwa nadal i już pierwszego dnia wycieczki mój aparat fotograficzny odmówił współpracy. Telawiwski deszcz niestety skutecznie zniechęcił i moich towarzyszy do robienia zdjęć, więc musicie mi wybaczyć fatalną jakość zdjęć telefonicznych, które tu wrzucam.
** Oczywiście, jak w przypadku rozmaitych nawiązań do Wenecji (północy, Alp, małych itd.), tak i w przypadku miana 'Miasta, które nigdy nie śpi', miejsc, które do niego pretendują jest sporo. Już niedługo więc przeniesiemy się do innego miasta, które również nigdy nie zasypia. Ktoś zgadnie gdzie?
Mirka, Lorien, Rav i oczywiście CoKotZjadł już wiedzą:)
***********
W opracowaniu relacji z tej podróży pomogły mi:
* Wikipedia
* 'Izrael. Cuda świata', wyd. Rzeczpospolita
* 'Jerozolima i Ziemia Święta'. Przewodnik wyd. Wiedza i Życie