O, Chwało, wyciągnęliśmy do Ciebie ręce,
Uważamy, że Algieria powinna żyć,
Więc bądź nam świadkiem!
Hymn Algierii (fragment)W końcu auto się zatrzymało.
Trochę niepewni co dalej, poganiani wzrokiem kierowcy wysiedliśmy z klimatyzowanego pojazdu i wpadliśmy na czekającego już na nas, uśmiechniętego kelnera, który szerokim gestem zapraszał nas do swojej (klimatyzowanej, a jakże!) knajpki. Trochę byliśmy skrępowani tym, że przed wejściem stała już długa kolejka oczekujących na wstęp, a nas poprowadzono tuż przed nimi, zupełnie jak kogoś specjalnego.
Wewnątrz panował przyjemny półmrok, który dobrze komponował się z aromatami unoszącymi się z kuchni, zaczynającej właśnie pracować. Dobitnie przypominało nam to, że nic jeszcze dziś nie zjedliśmy. Z boku, w dogodnej odległości od baru, czekał już na nas nakryty stolik i dwie karty.
Nie zdążyliśmy jednak ich nawet jeszcze otworzyć, gdy kelner zaczął proponować nam coś do picia, na dobry początek.
Gdy złożyliśmy zamówienie, zaczęto wreszcie wpuszczać ludzi, a knajpkę wypełnił cichy gwar. Staraliśmy zupełnie nie przejmować się mniej lub bardziej ciekawskimi spojrzeniami rzucanymi na nas przez pozostałych gości.
Po obiedzie nie odmówiliśmy sobie kawy i deseru, a gdy w końcu przyszedł czas na płacenie pojawił się nagle sam właściciel restauracji i powiedział, że bardzo zranilibyśmy go płacąc. I że jesteśmy przecież jego gośćmi, a on wita nas w Algierii.
Po tym wstępie właściwie nie dziwiło nas już nic. Ani to, że po wyjściu z knajpki czekało na nas kolejne auto z nowym znajomym-nieznajomym. Ani to, że woził nas on przez pół dnia po całym mieście i oprowadzał po najciekawszych miejscach. Ani to, że strażnicy zabytków specjalnie dla nas otwierali zamknięte już drzwi. Ani to, że kolejny raz nie mogliśmy nawet marzyć o zapłaceniu za cokolwiek. Ani nawet to, że za to wszystko nikt od nas nic nie chciał.
Taka właśnie jest Algieria!
***
Ale od początku - nie jest łatwo zaplanować wizytę w Algierii, przewodników jak bowiem na lekarstwo, wydawnictw w języku polskim brak kompletnie, a nawet w internecie potrzebnych informacji też wiele nie ma.
Słyszał ktoś z Was kiedykolwiek o Tlemcen?
Albo o corocznym wyborze stolicy kultury Islamu - analogicznym do wyborów stolicy kulturalnej Europy?
My też nie. Aż do dziś.
Początkowo nieświadomi znaczenia tego miejsca nie planowaliśmy tu zabawić dłużej niż wymaga tego przesiadka. Kilka rozmów na promie i z przechodniami sprawiło, że jednak zmieniliśmy plany.
I dobrze, bo gdyby nie to, kto wie, czy nasza wizyta w Algierii miałaby tak udany początek.
Tlemcen to miasto, które rodowodem sięga czasów rzymskich, kiedy to nazywało się Pomaria. Jak cała Algieria było areną licznych sporów i tarć między interesami wielkich potęg - silna katolicka diecezja w Kartaginie kontra ariańskie plemiona Wandalów, sunniccy Arabowie przeciw fundamentalistycznemu odłamowi charydżytów, berberyjscy Ifranidzi kontra marokańscy Almorawidzi, Turcy Osmańscy ustępujący potęgom Hiszpanii i Francji...
A gdzie w tym wszystkim Algieria, zapytacie?
Trochę z tyłu, poza tym wszystkim.
Znajdziecie ją w lokalnej kulturze - w pochodzącym stąd, unikalnym stylu muzycznym zwanym Gnawa (nie dajcie sobie wmowić, że gnawa pochodzi z Maroka, jak twierdzą Marokańczycy. I choć spór ten przypomina trochę polsko-rosyjski spór o wódkę, każdy przecież wie, że wódka jest nasza!!), w lokalnym rękodziele i wzorach, w religijności otaczającej piękny
grób Sidi Boumédiène (
zdjęcie), mistycznego sufiego z XII wieku.
Tak jak i dziś Algieria, tak i przed wiekami Tlemcen było łącznikiem między Europą, a tą prawdziwą, dziką Afryką, jak i między odległym wschodem a bliskim zachodem. Prężnie działały tu funduki, gdzie europejscy kupcy zachwalali swoje towary, a jednocześni z precyzyjną regularnością wyruszały stąd karawany na południe, przez Saharę. Wokół
Wielkiego Meczetu budowanego przez zachodnich majstrów z Maroka i Hiszpanii (do dziś uważany jest on za największe osiągnięcie architektoniczne z czasów i stylu dynastii Almorawidów), rozłożył się rozległy
suk, gdzie kończyli swoją podróż handlarze ze wschodu.
Nic bardziej nie mogło ugruntować pozycji tego miasta jako centrum i łącznika.
Różnorodność uczy tolerancji.
Zgodnie żyli tu więc sunnici i tradycyjni charydżyci, przybysze z chrześcijanskiej Europy i przedsiębiorczy Żydzi. Właściwie wiele się w tym względzie nie zmieniło - kolonizatorzy Francuzi obrali właśnie to miejsce za swoją nieformalną stolicę, w uznaniu dla tutejszego klimatu (nieco chłodniejszego za przyczyną pobliskich gór), pięknych sadów ulokowanych na żyznych ziemiach i niesamowitej kulturowej mieszanki. Do dziś zresztą jest to jeden z ulubionych kierunków turystycznych Algierczyków. Gdy doda się do tego jeszcze przydomki
Perły Maghrebu czy
Miasta Kwiatów, wiadomo, czemu nie mogliśmy tego miasta ominąć.
Co tu zobaczyć?Poza miejscami już przeze mnie wspomnianymi, warto wybrać się na obrzeża miasta i zobaczyć ruiny olbrzymiego
Zamku Zwycięstwa w Mansourah zbudowanego przez krótko panujących tu Merynidów. Albo przejść się po
medynie El Eubbad tak kontrastującej z europeizacją kraju.
Albo zrobić sobie spacer po
muzeum miejskim, które w świeżo odnowionej kamienicy na głównym placu prezentuje historię miasta.
Koniecznie trzeba też skorzystać z ulubionego środka transportu Algierczyków - kolejki linowej i wjechać na wzgórze
Lella Setti, gdzie w kolorowym parku zawsze spotyka się tłumy spacerujących.
Nasz przewodnik koniecznie chciał pochwalić się też potężnym gmachem uniwersytetu
Abou Bakr Belkaid, dzięki któremu Tlemcen uznawane jest za miasto dobrze wyedukowanych ludzi.
A jeśli dysponuje się własnym autem można pojechać 30 km do Ouled Mimoun i zwiedzić fascynujące
jaskinie Beni Aad:
jaskiniealbo dać się zaczarować krajobrazom
Ain Fezza:
Ain FezzaPierwszy krok w Algierię, a od razu tak pięknie!!
Informator:* Kurs walut: 100 dinarów to ok. 1 euro.
Przydatne pojęcia:* Medyna - najstarsza część arabskich miast, zwykle z zachowaną średniowieczną architekturą, wąskimi, krętymi uliczkami i zaułkami, w których łatwo się pogubić.
* Almorawidzi - berberyjski ruch religijny, którego członkowie nawracali ogniem i mieczem na Islam, później przekształcony w berberyjską dynastię (XI wiek).
* Berberowie - rdzenna, koczownicza ludność Afryki Północnej i Sahary. Podbici przez Arabów przyjęli Islam, ale zachowali swoją odrębną kulturę, język, tradycję i wzornictwa.
* Merynidzi - marokańska dynastia królewska wywodząca się od plemion berberyjskich z Sahary. Rządzili Marokiem od drugiej połowy XIII wieku do XV.
* Zianidzi - berberyjska dynastia rządząca Królestwem Tlemcen między XIII a XV wiekiem.
* Ifranidzi - dynastia berberyjska, której potęga przypadała na VIII-X wiek (początek podboju Islamskiego).
* Sunnizm - jeden z trzech głównych odłamów Islamu (stanowi 75-90% wszystkich wyznawców). Sunnici uznają tradycję Sunny czyli zbioru opowieści z życia i przykazań Mahometa.
* Charydżyci - jest to skrajnie surowy nurt Islamu, interpretujący dosłownie Koran, często posądzany o ekstremizm
* Arianie - wczesnośredniowieczny (IV wiek) odłam chrześcijański promowany przez duchownego Ariusza, który odmiennie rozumiał dogmat o Trójcy Świętej (uważał, że Syn został stworzony przez Ojca).
* Sufi - islamski mistyk duchowy.
* Karawanseraj - zajazd lub miejsce postoju karawany (zawierał miejsce do spania, magazyny i pomieszczenia dla zwierząt) budowany wzdłuż szlaków handlowych. Często miał charakter obronny.
* Funduk - arabska nazwa karawanseraju
* Suk - targ, bazar położony w wąskich uliczkach, często z krytym dachem.