Są obok ludzie szczęśliwi, żyją wesoło,
Ich barki trudu nie znają, ni potu czoło,
Bo szczodrze los obdarował szczęśliwcom życie
Weselem i poważaniem, jadłem i piciem.
Księga tysiąca i jednej nocyZ czym kojarzy Wam się kolor niebieski?
Z filmem Kieślowskiego, z orzeźwieniem, z niebem czy wodą? A może z Lazurowym Wybrzeżem albo lodowcami północy? Mi właśnie z tym wszystkim. I od dziś z jeszcze jednym - Chefchaouene, najpiękniejszym miastem Maroka.
Chefchaouene kiedyś.Dawne losy Szafszawanu (bo podobno tak brzmi nazwa tego miasta w jęz. polskim) nie są zbyt imponujące - jeden z marokańskich władców, Moulay Ali Ben Moussa, w roku 1471 założył warowne miasto, które miało być bazą wypadową w wojnie z osiedlającymi się na północy kraju Europejczykami. Za ulokowaniem miasta w tym miejscu przemawiało górzyste otoczenie i bliskość do Ceuty opanowanej przez Portugalczyków.
Dalsze losy były spokojne - miasto przez wieki pozostawało w izolacji od świata chrześcijańskiego (uznawane było bowiem za ważny muzułmański ośrodek religijny), mogąc spokojnie się rozwijać dzięki arabsko-żydowskiej (mieszkało tu wielu żydowskich emigrantów z Andaluzji) przedsiębiorczości. Pewnym wstrząsem w jego cichej egzystencji było zdobycie przez wojska hiszpańskie na początku XX w. Trudno opisać zdziwienie iberyjskich żołnierzy, którzy po zajęciu i wkroczeniu do miasta usłyszeli... swój własny język, w wersji niezmienionej od 400 lat, kiedy to osiedlili się tu ci, którzy uciekali przed hiszpańską rekonkwistą.
Chefchaouene teraz.Do Chefchaouene docieramy późnym wieczorem, już mocno zmęczeni.
Szybko jednak wsiąkamy w tutejszą beztroską atmosferę. Mijamy dziesiątki, głównie hiszpańsko-języcznych turystów, gonimy leniwe koty i wciąż zaczepiani jesteśmy przez sprzedawców haszyszu (
'Do you smoke? Good stuff, good quality. Good price!'), którzy nic sobie nie robią z iluzorycznej obecności policji.
Nic dziwnego - jesteśmy w słynnych górach Rif, światowym zagłębiu produkcji haszyszu, gdzie policja zgodnie z mafiozami trzyma rękę na złotonośnym handlu.
Tak jak w całym kraju, do późna otwarte są gwarne knajpki przy głównych ulicach, choć tu, po raz pierwszy w tym kraju, czujemy się bardzo nieswojo zagłębiając się w wąskie uliczki z dala od centrum medyny. Niejeden raz zostaliśmy tam ostrzeżeni byśmy strzegli się tych, którzy nie mogą już panować nad swoim nałogiem...
Jednak to nie gwar, beztroska, wesołość i haszysz stanowią o wyjątkowości tego miejsca. Za koloryt miasta w sensie dosłownym odpowiada KOLOR - wszechobecny niebieski.
Trudno powiedzieć czy to mnogość żydowskich emigrantów, którzy wpuścili do tutejszej architektury inspiracje z synagog czy też prozaiczna chęć uniknięcia owadzich hord, spowodowały, że miasto... przemalowano na niebiesko!
I to nie tylko ściany domów, ale i schody, poręcze, zaułki, pnie drzew, okiennice i donice... wszystko 'od stóp do głów' jest tu niebieskie. I studnia na głównym placu
Uta el-Hammam (z jedynym w Islamie ośmiobocznym meczetem!), i liczne karawanseraje z najważniejszym
fundukiem Chfichu na czele, i suki i warsztaty rzemieślników. Nawet taksówki.
Do tego stopnia jest tu niebiesko, że gdy widzimy nieliczne elementy w odmiennych kolorach (jak np. zielone śmietniki czy piaskowa
kasba na głównym placu), wydają się one być jakąś koszmarną, nieprzystającą ingerencją w ten błękitny ład.
I tylko koty, jak zwykle niczym się nie przejmują i są takie zwyczajne: szare, czarne i białe!
Zachwyceni grą kolorów snujemy się do późna po zaułkach medyny i, aby nie stracić ani chwili tutaj, zrywamy się z łóżek skoro świt. Rano, budzące się do życia i nieco puste miasto wygląda równie pięknie. A podobno najpiękniej z nieodległego wzgórza, gdzie mieszczą się ruiny
meczetu zwanego Hiszpańskim (zbudowali go podczas swoich rządów Hiszpanie, aby przenieść miejsce modlitwy poza granice miasta. Jak łatwo się domyślić, nigdy im się to nie udało).
Rzeczywiście - niebieskie Chefchaouene, schowane między masywnymi wzgórzami jest stąd widoczne jak na dłoni. Trudno się nie rozmarzyć. I jeszcze trudniej zmusić się, aby stąd zejść i wyjechać z tego niebieskiego świata;)
Informator:* Kurs walut: 10 dirhamów (dh) to ok. 1 euro.
* Nie zawsze łatwo jest złapać autobus, który jedzie bezpośrednio do Chefchaouene (które leży kawałek od głównej szosy Fez-Tetuan). Można wtedy pojechać do pobliskiej Derdary, która leży przy głównej drodze, a stamtąd łatwo dojechać do Chefchaouene zbiorową, tanią taksówką.
* Aby dojść do ruin meczetu hiszpańskiego trzeba wyjść z miasta bramą
Bab el-Ansar i stamtąd podejść dobrze wyznaczoną ścieżką na wzgórze (maks. 20 minut).
Ceny:* nocleg w tanim hostelu Souika (dormitorium, łazienka na korytarzu) - 50 dh.
* autobus z Fezu do Derdary - 50 dh (+ 15 dh za bagaż).
* miejsce w zbiorowej taksówce z Derdary do Chechaouene - 5 dh.
* śniadanie na głównym placu (kawa/herbata, sok pomarańczowy, tosty i biały ser) - 20 dh.
* kartka pocztowy - 2.5 dh.
* znaczek do Polski - 7 lub 8.6 dh (też nie wiemy skąd ta różnica;)).
* autobus z Derdary do Nadoru - 100 dh.
Przydatne pojęcia:* Karawanseraj - zajazd lub miejsce postoju karawany (zawierał miejsce do spania, magazyny i pomieszczenia dla zwierząt) budowany wzdłuż szlaków handlowych. Często miał charakter obronny.
* Funduk - arabska nazwa karawanseraju
* Medyna - najstarsza część arabskich miast, zwykle z zachowaną średniowieczną architekturą, wąskimi, krętymi uliczkami i zaułkami, w których łatwo się pogubić.
* Suk - targ, bazar położony w wąskich uliczkach, często z krytym dachem.