Bądź przebiegły w czasach, gdy czyha zagłada,
Bowiem ludzie są jak lwów drapieżnych stada.
Oszustwa strumienie niechaj bystro płyną,
By nie zbrakło wody twego życia młynom.
Zbieraj owoc wszelki dla rozkoszy swojej,
Gdy go zbraknie, trawa głód twój zaspokoi.
Księga tysiąca i jednej nocyWąwóz Todra teraz: RachidRachida spotkaliśmy na kawie. Siedzieliśmy wtedy w jednej z licznych kawiarenek przy głównej ulicy
Tinerhiru, zastanawiając się nad tym, co robić dalej. Wąwóz Todra czy Dadès?
Rachid dosiadł się do nas, kupił kawę, przeglądnął gazetę i zaczął rozmowę.
Ma ucho do języków. Od razu rozpoznał w nas Słowian, chociaż obstawiał Słowaków. Ma zresztą przyjaciółkę Słowaczkę, która uczyła go paru słów w swojej mowie.
No, ale dla Rachida Słowacy czy Polacy to prawie to samo.
Nasz bohater jest potomkiem berberyjskich koczowników i rastamanem. Z zadziwiającą lekkością łączy wartości Wielkich Nomadów z tymi wyznawanymi przez zwolenników Boba Marleya. Tłumaczy nam, że marzy o pokoju na świecie i kocha poznawać nowych ludzi, którzy są przecież tacy sami bez względu na rasę. No i że najważniejsza w życiu jest wolność. Nieskomplikowane i klarowne standardy.
Tak samo łatwo przychodzi mu miksowanie stylów - nosi dredy, adidasy, ciepły polar i berberyjską, niebieską suknię do kostek. Ten sam zestaw, bez względu na temperaturę.
Za pierwszy sygnał ostrzegawszy przyjmujemy to, że sam się do nas dosiadł.
Drugim była informacja, że żyje z branży turystycznej, a jego przyjaciel ma hostel w wąwozie Todra. Gdy byliśmy już pewni, że chce nas naciąć finansowo, Rachid niespodziewanie oznajmił, że jeśli chcemy, możemy spać u jego kumpla za oszałamiająco niską cenę. Do tego gdy podzielimy się kosztami dojazdu, to na głowę wyjdzie na prawdę niewiele. Mimo doświadczeń z poprzednich dni, dość nieufni, postanawiamy jednak spróbować skorzystać z jego propozycji.
Siedząc ściśnięci w taxi collective zastanawiamy się '
Gdzie jest haczyk?'.
A Rachid dalej opowiada. O swojej dziewczynie Włoszce, z którą mieszka u wejścia do wąwozu, o tym, że jednak ma jeszcze znajomych Polaków, o tym, jak tęskni za pustynią. I o swoim rozumieniu turystyki.
Bo Rachid nie jest w ciemię bity i wie, że wraz ze wzrostem popularności Maroka zaczną przyjeżdżać tu nie tylko bogaci francuscy emeryci, ale i biedniejsi turyści z Europy Wschodniej albo studenci. Że będą chcieli taniej podróżować, taniej jeść i taniej spać. No i właśnie na nich czeka Rachid. Dlatego też nie zależy mu na naszych pieniądzach (
Believe me, my friend, I don't want your money.), a jedynie na reklamie (
I just want publicity!), która pozwoli mu przyciągnąć do Todry zastępy ubogich turystów.
Brzmi sensownie.
Tymczasem wyjeżdżamy z Tinerhiru, a za oknami zmienia się krajobraz i wjeżdżamy do wąwozu. Asfalt się zwęża, a droga staje się nieco bardziej kręta i urwista. Z obu stron zamykają ją czerwone monumentalne skały z uczepionymi doń kamiennymi kasbami. W dole wije się ledwo płynąca rzeczka, zielone poletka i gaje smukłych palm.
Podobno nie ma wielkiej różnicy czy wybiera się wąwóz Todra czy Dadès. Obie górskie doliny leżą blisko siebie, wycięte w południowych stokach Atlasu i obie oferują równie oszałamiające widoki skalnych kanionów, bajkowych, glinianych kasb i starych wiosek. Może jedynie w Dadès nie ma gajów palmowych, dla których jest tam za wysoko. Szumią tam tylko strzeliste, srebrzyste topole.
Z zamyślenia wyrywa nas dojazd na miejsce.
Wtedy okazuje się wreszcie gdzie był haczyk.
Po przybyciu do rekomendowanego przez Rachida hostelu, wybieramy sobie miejsce na tarasie i... zasiadamy do targów. Usadzono nas przy stoliku, podano miętową herbatkę i z rozmowy o niczym delikatnie zmieniono temat na sugestię, że jeśli chcemy tanio spać, to koniecznym warunkiem zakwaterowania jest wykupienie kompletnego wyżywienia. Oczywiście po cenach mocno turystycznych.
Czujemy się rozczarowani, ale i jednocześnie uspokojeni, że wiemy już o co chodziło.
Nie znosimy tego kluczenia, sugestii, wymuszania i wywierania presji, choć z drugiej strony próbujemy wciąż uczyć się to szanować i na to reagować.
W kwestii szacunku - na razie wspięliśmy się jedynie na wyżyny zrozumienia.
W kwestii reagowania - targujemy się. Udaje nam się kompletne wyżywienie za 130 dh zbić do obiadokolacji za 35 dh od osoby. I tak więcej niż w Marrakeszu, ale już akceptowalnie. Gdy targ jest dobity, Rachid momentalnie traci nami zainteresowanie, zapomina o dozgonnej przyjaźni i idzie na nowe łowy turystyczne. Dziennie obraca Tinerhir-Todra 3 albo nawet 4 razy.
O wiele przyjemniejszym zajęciem niż dobijanie targów jest spacer po wąwozie.
Dziś jest niedziela, więc mijamy tłumy lokalnych turystów. Z pionowymi ścianami kanionu walczą wytrwali wspinacze, a miejscowi przewodnicy oferując swoje usługi tłumaczą, że samotne zapuszczanie się w góry zwykle nie kończy się dobrze. Upał, brak źródeł wody, skorpiony i węże podobno robią swoje.
Im dalej idziemy, tym mniej mijamy glinianych budynków, budowanych tak, aby nie zajmować żyznego dna doliny. Tam miejsce zarezerwowane jest jedynie pod cenne uprawy. W tej wyższej części wąwozu jesteśmy tylko my, czerwone skały i kępy palm. Spokój i cisza.
Mimo to nie będziemy wspominać tego miejsca z czułością.
Nie pomogła gra na tam-tamach (nigdy nie wierzcie, że biały może mieć lepsze wyczucie rytmu niż Afrykańczycy!), nie pomógł tadżin ani cudowne widoki z tarasu i Todra-sznaps (miejscowa bardzo mocna nalewka). Czujemy się jak maszynka do robienia pieniędzy i nic tego nie może zmienić. I jeszcze do tego noc na tarasie była koszmarnie zimna!
Informator:* Kurs walut: 10 dirhamów (dh) to ok. 1 euro.
* Wąwóz Todra zaczyna się tuż za przedmieściami Tinerhiru.
* W Tinerhirze można wypożyczyć rower i w ten sposób zwiedzać wąwóz.
* Innym niedrogim rozwiązaniem jest wykupienie miejsca w
taxi collective.
* Właściciele hosteli w wąwozie często wywierają presję na przyjezdnych, aby oprócz noclegu wykupili także i pełne wyżywienie (którego cena często przekracza cenę podstawowego zakwaterowania). Jeśli nie planuje się mocno oszczędzać, jest to dobra opcja, aby zjeść posiłek w tradycyjnej atmosferze z hostelowymi domownikami.
Ceny:* autobus z Ouarzazate do Tinerhiru - 50 dh (+ 10 dh za bagaż)
* kawa w Tinerhirze - 7 dh
* herbatka miętowa w Tinrhirze - 7 dh
* taksówka zbiorowa z Tinerhiru do centrum wąwozu - 7 dh
* super tani nocleg na tarasie hostelu (hostel
Kasbah dar Ahlam) - 25 dh.
* super tani nocleg w prostym pokoju (hostel
Kasbah dar Ahlam) - 40 dh.
* mocno stargowana cena za obiad (tadżin z domownikami) - 35 dh.
Przydatne pojęcia:* Taxi collective - stare mercedesy, które okazały się wyjątkowo pakowne - z tyłu wsiadają 4 osoby, z przodu koło kierowcy dwie. Taksówki ruszają dopiero wtedy, gdy wszystkie miejsca w aucie się zajęte.