Jesienią obiecałam wpis o prawdziwej Szwajcarii.
Zastanawiałam się trochę o czym pisać albo raczej, któremu miejscu powinnam go zadedykować.
Czy może mojej ulubionej, uroczej Lucernie, czy może Appenzell, skąd pochodzi najbardziej śmierdzący w Szwajcarii ser albo wieczne ze sobą skłóconym górzystym kantonom Uri i Glarus?
Czy trasie po słynnych przełęczach: Furka, Susten, Grimsel, gdzie można znaleźć typowe szwajcarskie wysokogórskie gospodarstwa i wieczne lodowce lub może na wpis zasługuje dumny 'czarny' kanton Fryburg albo zegarmistrzowskie Le Locle?
A co z uroczym Gruyeres, o którym już pisałam albo kolebką kraju - kantonem Schwyz?
Tak jak trudno zdefiniować szwajcarski język, tak trudno odpowiedzieć na pytanie 'gdzie jest ta prawdziwa Szwajcaria?'
Ja najbliższa jestem stwierdzenia, że nie ma czegoś takiego, a za stereotypami i wyobrażeniami na temat tego kraju dla każdego kryje się coś innego. A żeby zmienić zdanie na jej temat, wystarczy przejechać się do sąsiedniej doliny;)
Mój dylemat jednak pomógł mi rozwiązać nasz przystanek podczas długiego powrotu z Genewy do Polski (do domu!!!).
Zatrzymaliśmy się w uroczym i dumnym Rapperswil, które swoją atmosferą i historią z pewnością pretendować może do jednego z najbardziej szwajcarskich miejsc w Szwajcarii. Szwajcarskim, ale z nutą polskości!
Czemu Rapperswil jest takie szwajcarskie?
Po pierwsze - spełnia wszelkie kryteria dotyczące wyglądu szwajcarskich miast.
Jest tu bardzo czysto i spokojnie, starówka miasta to kamienice w jasnych kolorach i brukowane uliczki. Jest widok na jezioro i jest widok na góry.
Zaliczone.
Po drugie - czuje się tu bliskość natury i dystans do spraw wielkiego świata, tak charakterystyczny dla Szwajcarii.
Co więcej, Rapperswil zwane jest miastem róż (
Rosenstadt) i widać to nie tylko w herbie miasta (dwie średniowieczne herbowe róże). W mieście znajdziemy 3 ogrody różane. Podobno między czerwcem a październikiem kwitnie tam ponad 15 000 roślin!
Po trzecie - zewsząd kłania się tu szwajcarska poprawność polityczna.
Jeden z ogrodów różanych, w samym centrum miasta jest specjalnie dedykowany osobom niepełnosprawnym ruchowo lub niewidomym, na parkingach część miejsc jest zarezerwowana wyłącznie dla kobiet, funkcjonuje tu zoo przeznaczone dla dzieci (Knie Kinderzoo), a wśród najważniejszych dla miasta osobowości wymienia się m.in. Polaków - Władysława Platera i Stefana Żeromskiego.
Po czwarte - jest tu ładnie i miasto aż prosi się o zrobienie zdjęcia.
Najsłynniejszy widoczek z Rapperswil to perspektywa od strony jeziora, gdzie na wzgórzu zwrócone do siebie stoją zamek i kościół św. Jana z małym cmentarzykiem dookoła. U jego podnóża znajduje się malowniczy port, a z drugiej strony średniowieczne centrum miasta.
Po piąte - w historii tego miejsca znajdziemy wszystko, co szwajcarskie.
Poczynając od czasów prehistorycznych, gdy wznoszono tu nadwodne drewniane konstrukcje na palach (wpisane na listę UNESCO jako wspólne dziedzictwo alpejskich państw) - dziś można oglądać tu pozostałości drewnianego mostu wiodącego do Hurden. Średniowiecze z kolei minęło tu jak połowie szwajcarskich miast - na zmaganiach z potężnym rodem Habsburgów, od których Rapperswil ostatecznie uwolniło się na początku XV wieku wchodząc w skład młodej Konfederacji Helweckiej.
Może tylko bogactwo tego miejsca ujawniło się nieco wcześniej niż gdzie indziej w tym kraju - już w wiekach średnich przyczyniło się do tego doskonałe położenie militarno-handlowe.
Wreszcie - akcent polski.
Nie do pominięcia, ponieważ znajduje się w najbardziej eksponowanym miejscu - w samym zamku Rapperswil, na szczycie wzgórza znajduje się stare Polskie Muzeum!
Skąd takie muzeum w tak zaszczytnym miejscu, gdzieś daleko od Polski? Założono jest już w 1870 roku dzięki polskim emigrantom, na czele z restauratorem i dzierżawcą zamku, hrabią Władysławem Broel-Platerem.
Prezentuje ono polską historię, kulturę, folklor i wkład w naukę światową w formie możliwie najbardziej zrozumiałej dla tysięcy turystów odwiedzających to miejsce. Wszystko to przy delikatnych dźwiękach szopenowskich mazurków.
Przez długie lata kolejne pokolenia Polaków osiedlających się lub już mieszkających w okolicy Rapperswil dbało o interesy muzeum, dzięki czemu, choć z przerwami, działa ono do dziś. A słowami wyrytymi na kolumnie ('Polskiej Kolumnie Wolności') stojącej przed zamkiem: 'Wolność to wielka rzecz' ('Magna Res Libertas') przypomina o wartościach, które łączą Polaków i Szwajcarów!
*********
A niniejszy wpis dedykuję Cioci Teresce, która swoją wieloletnią pracą przyczyniała się do wspaniałego działania właśnie tego muzeum!
Nie posiadam niestety żadnego zdjęcia z najsłynniejszym ujęciem Rapperswil - widokiem na zamek i kościół od strony jeziora, dlatego odsyłam Was tu:
Rapperswil 1Rapperswil 2