Naszym kolejnym celem był Dubrovnik, wisienka na chorwackim torcie. Kolejny raz to powtarzam, ale jazda z północy na południe pozwoliła nam zdecydowanie na stopniowe zachwycanie się chorwackim wybrzeżem, krajobrazem i miastami. Najsłynniejsze miejsce w Chorwacji było idealnym tego zakończeniem i podsumowaniem.
Odległość z Makarskiej pokonaliśmy dwoma bardzo udanymi stopami z krótkim przystankiem w miejscu zwanym bacinska jezera. Panorama rozciągająca się tu zapierała dech w piersiach - surowy krajobraz, jeziora o nieregularnych kształtach, zieleń...
Do Dubrovnika dotarliśmy późnym wieczorem i już zjeżdżając z magistrali w kierunku masywnych, pieknie podświetlonych murów wiedzieliśmy czemu opiewa je taka legenda. Samo miasto powstało jako połączenie osady rzymskiej ze słowiańską, co już u podstawy nadało mu niezwykły charakter. Do tego strategiczne położenie miasta (szlak handlowy, pobliskie ujście rzeki Neretwa i łatwa do obrony skalista wysepka oddzielona od lądu wąskim kanałem) sprawiało, że od wczesnych lat swojego istnienia Dubrovnik albo był potęgą albo był łakomym kąskiem dla innych potęg. W swojej historii miał także okres bycia jedną z najmniejszych, niepodległych republik. Był to dubrownicki złoty wiek - przełom XV i XVI wieku. Nawet dziś moglibyśmy się wiele nauczyć od tego niewielkiego państewka. Przewodniczył mu rektor, demokratycznie wybierany co miesiąc, a wspierała do Wielka i Mała Rada oraz Senat. Ich członkowie byli wspaniałymi politykami - zręcznie lawirując między interesami otaczających je potęg zapewniali państwu bezpieczeństwo i rozkwit gospodarczy. Jedynym konkurentem Dubrovnika była potężna Wenecja. Z mniej chwalebnych kart historii tego miasta, trzeba napisać, że było to jedyne miasto Europy, gdzie dozwolony był handel białymi niewolnikami.
Najtragiczniejszym jednak wydarzeniem w dziejach miasta było wielkie trzęsienie ziemi w roku 1667, gdy zginęło ponad 75% ludności! Miasto zaczęło podupadać i nigdy nie wróciło już do dawnej świetności. Ponowne ożywienie przyniosła dopiero era turystyki, którą na chwilę zatrzymał straszny konflikt jugosłowiański z lat dziewięćdziesiątych.
Wieczorny Dubrovnik, a raczej jego Stare Miasto zamknięte w obrębie doskonale zachowanych fortyfikacji miejskich (podobno to najlepiej zachowany tego typu obiekt na świecie z licznymi fortami i basztami!), to miasto niezwykle gwarne, choć gwar jest niemal wyłącznie turystyczny. Główna arteria Starego Miasta, Placa (vel Stradun) to dawny zasypany kanał oddzielający wyspę od lądu zrobiła na nas niesamowite wrażenie dzięki podobnym do siebie, białym, wapiennym kamieniczkom i idealnie gładkiemu, niemal wypolerowanemu przez turystów chodnikowi z tego samego kamienia, w którym odbijało się tysiące świateł.
Posileni naleśnikiem z lodami, udaliśmy się na obrzeża miasta w poszukiwaniu noclegu. Spaliśmy na kempingu dość mocno oddalonemu od centrum, czego nie polecam. Pole namiotowe jest dość liche ale drogie, co w połączeniu z odległością od starówki sprawia, że zdecydowanie lepiej było szukać taniego hostelu albo schroniska młodzieżowego.
****************************************************
Rano z przyjemnością wróciliśmy do Starego Miasta (moje zapalenie spojówki nieco tę przyjemność przytępiło co prawda). Spacer zaczęliśmy od zachodu i bramy Pile oraz znajdującej się obok Wielkiej Fontanny Onufrego o dziwnym kształcie. Została dość uszkodzona w czasie pamiętnego trzęsienia ziemi, a dziś z jej bogatego zdobienia zostało tylko 16 masek, z których wypływa woda. Podobno umycie rąk we wszystkich 16stu kranach (zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara) gwarantuje spełnienie się życzenia. Zobaczymy...:D
Stoi tu kilka ważnych budynków:
- klasztor św. Klary, gdzie w XV wieku stworzono jeden z pierwszych na świecie sierocińców
- kościół św. Zbawiciela w stylu renesansu lombardzkiego, jedna z nielicznych budowli, które przetrwały wielkie trzęsienie ziemi
- kompleks klasztorny o.o. Franciszkanów z jednonawowym romańsko-gotyckim kościołem o barokowym wystroju wnętrza oraz klasztorem z połowy XIV wieku w stylu późnoromańskim. Na szczególną uwagę zasługuje piękny dziedziniec z kolumnami o kapitelach w kształcie ludzkich głów oraz z XVwieczną studnią. Znajduje się tu także zabytkowa apteka, prawdopodobnie najstarsza w Europie, którą za niewielką opłatą (ku uciesze Rafała) można zobaczyć. Początkowo korzystali z niej tylko mnichowie, ale w roku 1391 otwarto ją dla wszystkich obywateli miasta.
- Sigurata, schowana za klasztorem Franciszkanów, to jego żeńska część. Zwiedzać ją niestety można tylko po wcześniejszej rezerwacji. Szkoda, bo to jedna z najstarszych budowli w Dubrovniku (XI wiek)
Z ciekawostek związanych z dubrownicka apteką warto wspomnieć o Amatusie, Żydzie z Portugalii, który poprzez swoje wyznanie nie miał wstępu do apteki, a mimo to potrafił uleczyć wielu tutejszych mieszkańców. Przeniósł się on w późniejszych czasach do Wenecji, gdzie wydał książkę, w której opisywał choroby, z którymi zetknął się w Dubrovniku. Do najczęstszych należał podobno 'nadmierny popęd płciowy', z którego leczył m.in. ... przeoryszę żeńskiego klasztoru!
Idąc Placą (i jej pobocznymi uliczkami) na wschód mijamy trzy inne świątynie dość dobrze świadczące o zgodnym współistnieniu tutaj licznych wyznań. Są to:
- serbska cerkiew prawosławna wzniesiona pod koniec XIX w. w serbsko-bizantyjskim stylu
- kościół św. Józefa zbudowany dokładnie w 1667 r., tuż po trzęsieniu ziemi
- synagoga z ul. Zidovskiej, jedna z najstarszych w Europie (XV w.)
Wschodnią część Starego Miasta zamyka plac Luža z Małą Fontanną Onufrego (siostrą wielkiej) i Kolumną Orlanda, symbolem wolności Dubrovnika (a także miejsce miejskich obwieszczeń oraz wymierzania średniowiecznej sprawiedliwości). Przedramię rycerza z kolumny było wyznacznikiem tutejszej miary długości tzw. łokcia dubrownickiego.;)
Znajduje się tu także Loggia Dzwonów, które pełniły podwójną funkcję - ostrzegały mieszkańców przed nadciągającym niebezpieczeństwem oraz zwoływały Wielką Radę.
Sam plac jest jednym z najważniejszych punktów miasta i mieści istotne dubrownickie zabytki, takie jak pałac Sponza z początków XVI wieku będący urzędem celnym, skarbcem, mennicą, bankiem, urzędem miar, Akademią Dubrownicką, a nawet... Muzeum Rewolucji Socjalistycznej;) Dziś jest to Archiwum Republiki Dubrownickiej.
W sieni pałacu wisi wzruszający (mnie) napis:
"Wzbronione jest nam oszukiwać i fałszować miary, toteż gdy ważę towar, ze mną czyni to sam Bóg."
Jednym z najbardziej charakterystycznych miejsc przy placu jest Wieża Zegarowa z 1444 r., która od wieków oznajmiała dubrowniczanom upływ czasu. Nadszarpnięta przez trzęsienie ziemi coraz mocniej pochylała się, aż jej remont przestał być opłacalny. Toteż w 1929 rozebrano ją i zbudowano identyczną na nowo;) Tuż obok znajduje się budynek Straży Głównej.
Przy placu znajduje się niewielki, barokowy (w miejscu dawnego, romańskiego) kościół św. Błażeja, patrona miasta. Ponoć trzymał on sztamę z dubrownickimi duchownymi, wielokrotnie ostrzegając ich we śnie o grożących miastu niebezpieczeństwach. Jego romańska, srebrna figura (pozostałość z kościoła z przed trzęsienia ziemi) trzyma makietę średniowiecznego Dubrovnika.
Obok tej śwityni, nieco na uboczu od centrum placu znajduje się jeden z ładniejszych budynków Dubrovnika, Pałac Rektora, siedziba najważniejszych urzędów Republiki (dziś Muzeum Miejskie). Najpierw był tu pałac obronny w XII i XIII w. wielokrotnie przebudowywany, Obecny jego kształt to dzieło czasów po trzęsieniu ziemi utrzymane w renesansowym stylu.
Sama instytucja Rektora była rewelacyjna - wybierany co miesiąc, poświęcał ten czas służbie miastu bez reszty. Przenosił się do pałacu bez rodziny, symbolicznie się od niej odcinając na okres piastowania najwyższego stanowiska w państwie. Nie mógł opuszczać tego budynku, oczywiście z wyjątkiem spraw państwowych. Do tego, co wieczór otrzymywał od strażników klucze do miasta po zamknięciu bram, na znak, że w ciągu nocy to on jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo miasta. Do tego maksyma z sali Wielkiej Rady 'Zapomnijcie o sprawach osobistych - dbajcie o sprawy publiczne', która podobno w przypadku dubrownickich rektorów podobno naprawdę się sprawdzała. Piękny sposób pełnienia służby!
Jedyną rysą na doskonałym wizerunku możnych Republiki Dubrovnika był fakt, że praktykowano zawieranie małżeństw w obrębie tutejszych ródów, bez dopływu świeżej krwi i genów. Prawdopodobnie to spowodowało, że tutejsi mieszkańcy charakteryzowali się aparycją nieco zniekształconą - "byli to ludzie bardzo wysocy i niezwykle szczupli o charakterystycznych, wydłużonych i nieco smętnych twarzach"*. Za to ponoć dysponowali wysoką inteligencją;)
Tuż za Pałacem Rektora znajduje się kolejny plac, nad którym góruje dubrownicka, barokowa katedra Wniebowzięcia NMP. Obecny charakter zawdzięcza oczywiście odbudowie po trzęsieniu ziemi. Nas nie zachwyciła.
Po odwiedzeniu najważniejszych miejsc w Dubrovniku przyszedł czas na chwilę relaksu przy placu Gunduliceva Poljana, wciąż żywym miejskim targowisku w knajpce nad kawą i deserem rožata, dalmatyńską wersją flanu. Ja jednak pozostanę wierna wersji francuskiej.
Następnie wybraliśmy się na spacer po obrzeżach Starówki - jej północny i południowy kraniec położone są nieco wyżej i są zdecydowanie mniej turystyczne - można tu wreszcie spotkać prawdziwych dubrowniczan i ich cudowne, liczne koty, które z radością fotografowaliśmy;)
Z południowej strony przeszliśmy trasę od Akwarium miejskiego i muzeum morskiego (nie skusiliśmy się) jakimiś bocznymi uliczkami pod kościół św. Ignacego i Muzeum Etnograficzne znajdujące się w dawnych spichlerzach (w rzeczywistości były to studnie wykute w skale, każda mieściła do 1200 ton zboża, co nieraz przyczyniło się do przetrwania oblężeń miasta).
Północna zaś strona oferuje oprócz widoku na dachówki kamienic także i zwiedzanie kompleksu klasztoru Dominikanów (tak jak to było praktykowane, znajdował się po przeciwległej stronie średniowiecznego miasta niż klasztor Franciszkanów. Kraków to wyjątek chyba;)) z XIII i XIV w.
Dubrovnik jest piękny i imponujący, bez dwóch zdań. Spójność i harmonijność architektury miejskiej sprawia, że przyjazd tu na długo zostaje w pamięci. I mimo, że jak dla nas, to jedno z piękniejszych chorwackich miast, jakie widzieliśmy, to jednak nie byliśmy zachwyceni w 100%. Być może cała turystyczna atmosfera, która wzięła to miejsce we władanie odbija się nieco negatywnie na jego autentyczności.
Tak czy siak, przyjechać tu trzeba obowiązkowo!
* Przewodnik Bezdroży