Geoblog.pl    marianka    Podróże    Paris, Paris!    Prowincja w Paryżu - Jardin des Plantes & Jussieu
Zwiń mapę
2011
02
cze

Prowincja w Paryżu - Jardin des Plantes & Jussieu

 
Francja
Francja, Paris
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3973 km
 
Jeśli gdzieś w centrum Paryża chcemy mówić o względnym spokoju, to właśnie tutaj. Leniwej atmosfery ogrodu botanicznego, przyrodniczych muzeów i rzymskich ruin nie burzy nawet obecność centrów kultury arabskiej i największego paryskiego (i jednego z największych w Europie) szpitala, Pitié-Salpêtrière.

Sam szpital stoi w miejscu dawnych młynów prochowych (nawet jego nazwa pochodzi od saletry). Ludiwk XIV założył tu przytułek dla paryskiej elity:"wykolejonych kobiet" i ich dzieci, więzionych przestępców, ubogich, niepełnosprawnych psychicznie, chorych psychicznie, epileptyków i ... libertynów. Słynął z dwóch rzeczy: olbrzymiej populacji szczurów, ale i z tego, że był to pierwszy zakład gdzie wprowadzono humanitarne zasady traktowania obłąkanych.

Nazwa dzielnicy bierze się od sporego, najważniejszego w Paryżu ogrodu botanicznego. Jego strategiczne położenie (tuż przy brzegu Sekwany, blisko stacji Gare De Lyon) sprawia, że jest licznie i chętnie odwiedzany. Czego zresztą tu nie ma? Od muzeów (których ilość powoduje zawroty głowy!):
- Museum National d'Histoire Naturelle
- Galeries d'Anatomie comparee et de Paleontologie
- Grande Galerie de l'Evolution
- Galerie de Geologie et Mineralogie
- Grandes Serres du Jardin des Plantes (czyli cieplarnia)
- Cabinet d'Histoire du Jardin des Plantes
przez mniejsze ogrody tematyczne:
- rozarium
- ogród piwonii
- Jardin d'iris et de plantes vivaces
- Les carres
- ogród alpejski
- Ecole de Botanique
- Jardin Ecologique
(i rzeczywiście, mijałam tutaj masę edukacyjnych, dziecięcych wycieczek!)
aż po inne atrakcje, takie jak:
- zoo
- labirynt z żywopłotu
- historyczne drzewa

I mimo, że trzeba ogrodowi oddać to, że jest niezwykle stary jak na tego typu obiekty (założono go już w 1626 roku jako królewski ogród z roślinami leczniczymi a potem szkoła botaniki, historii naturalnej i farmacji) to jednak bardzo się nim rozczarowałam (a już najbardziej ogrodem piwoniowym, w którym nie było ani jednej kwitnącej piwonii). To znaczy, wszystko to, co miało być, jest (piękne perspektywy, aleje spacerowe, spokój, posągi i róże), ale jakieś takie zaniedbane i zasuszone. Kto wie, może po prostu trzeba tu przyjść wiosną, gdy zieleń nie będzie tak przygasła?

Gdyby ktoś jeszcze chciał uzupełnić swoje doznania wizytą w miejscach o podobnym klimacie, można zajrzeć do pobliskiego Collection de minéraux de l'université Pierre et Marie Curie (działającej przy uniwersytecie Marii i Piotra Curie!) oraz Musée de la Sculpture en Plein Air, mieszczącym się na brzegu Sekwany (nie polecam jako specjalny cel wycieczki).

Tuż obok, też nad brzegiem rzeki znajduje się jeden z najciekawszych budynków miasta, Institut du Monde Arabe. Założony na początku lat osiemdziesiątych (w czasach, gdy nie było takich nastrojów antyislamskich jak teraz) w celu zacieśnienia kontaktów Zachodu i krajów muzułmańskich, a w praktyce Francji i jej dawnych afrykańskich kolonii... Sam budynek, choć zaprojektowany przez architekta francuskiego nawiązuje w ciekawy sposób do sztuki islamskiej - ma wieżę z białego marmuru, górującą nad całością niczym minaret nad meczetem, a ściany budowli pokrywają niezwykłe ekrany świetlne, które mają regulować dopływ światła do wnętrza, a wyglądają jak tradycyjne, arabskie mozaiki. W środku zobaczyć można (podobno - nie byłam w końcu) bardzo ciekawą wystawę dot. sztuki islamu, mieści się tu też biblioteka i archiwum. Jak dla mnie - absolutne must see następnego pobytu w Paryżu;)
Do kręgu kultury arabskiej należy także mieszczący się tu (blisko Jardin des Plantes) Institut Musulman/Mosquee de Paris - muzeum sztuki islamu, meczet, łaźnia turecka i centrum kultury. Całość w stylu nazwanym iberysko-mauretańskim z kopułami, z których każda jest inaczej dekorowana, wybudowana ku pamięci żołnierzy muzułmańskich walczących po stronie Francji w I Wojnie Światowej.

Ostatnia część tej dzielnicy to część, której korzenie sięgają jeszcze czasów rzymskich. Ja zaczęłam od jej południowego krańca i kościoła Saint-Médard (jego początku datuje się jeszcze na IX wiek, obecny kształt to dzieło XV-wieczne). Wiąże się z nim kilka ciekawostek:
- patron tego miejsca, św. Medard, doradca króla Merowingów słynął z tego, że wyróżniał cnotliwe dziewczęta wieńcem białych róż (szkoda, że nie ma tutaj żadnych - róż, nie cnotliwych dziewcząt rzecz jasna;)).
- kościół ten był miejscem gorących dysput między katolikami, a protestantami. Tak gorących, że dochodziło to do bijatyk i plądrowania kościoła przez protestantów!
- cmentarz przykościelny był słynny jako miejsce kultu tzw. Konwulsjonistów, czyli ludzi, którzy... dostawali konwulsji na skutek religijnych uniesień!
- tenże cmentarz słynął także jako miejsce cudownych uzdrowień i przyciągał takie tłumy, że król w roku 1732 kazał go ogrodzić i zabronił odwiedzać nagrobki. W 'odwecie' lud zawiesił tu tabliczkę z napisem 'Tu król zabraniał Bogu czynić cuda'.

Dalej moja trasa prowadziła jedną z najstarszych ulic miasta, rue Mouffetard. Za czasów rzymskich biegł tędy trakt łączący Lutecję (Paryż) z Rzymem. Dziś słynie ona z targów ulicznych, starych szyldów dawnych, małych sklepików, sporego ruchu (acz o mniejszej intensywności niż w pozostałych dzielnicach i nie aż tak turystycznego) i wysokich domów z mansardowymi oknami (z XVII i XVIII wieku, gdy ulicę tę zwano Grande Rue du Faubourg St-Marcel). W pobliżu można jeszcze skoczyć na rue Daubenton, gdzie podobno mieści się targ afrykański.
Idąc ulicą Mouffetard na północ mijamy po kolei Passage des Postes (starą aleję z 1830 roku), fontannę Pot de Fer, jedną z 14stu, które kazała wybudować na tym brzegu Maria Medycejska, aż w końcu dochodzimy do centralnego punktu, Place de la Contrescarpe (nazwa pochodzi od 'przeciwskarpy', która biegła wzdłuż murów miasta). Trzeba przyznać, że ma on atmosferę niemal wiejską, mimo gwarnych kawiarenek i restauracji. Zresztą co się dziwić - bardzo długo to miejsce znajdowało się poza miejskimi murami. Z ciekawszych rzeczy to można znaleźć tu siedzibę dawnego 'klubu pod szyszką' upamiętnionego przez Rabelais'go, a kawałek dalej na północ fragmenty średniowiecznych murów miasta.

Blisko stąd już do Arène de Lutèce, pozostałości po niegdyś bardzo dużym amfiteatrze rzymskim (miał 15 tys. miejsc!). Jak tylko najeźdźcy zaczęli opuszczać miasto, amfiteatr zaczął być dewastowany, wynoszono stąd kamienie potrzebne do innych budów, aż wreszcie amfiteatr został zasypany ziemią. Jedynym jego śladem były zapiski w starych dokumentach i nazwa okolicy - Clos des Arènes. Odkryto go na nowo przypadkiem, w drugiej połowie XIX w. Dziś, siedząc w odrestaurowanych częściowo rzędach, obserwując dzieci grające w piłkę czy ludzi piknikujących na kamiennych stopniach można wyobrazić sobie odbywające się tu niegdyś przedstawienia teatralne, walki gladiatorów czy obchody rzymskich świąt. Mimo, mimo wszystko, całość zrobiła na mnie jakieś przygnębiające wrażenie...
Tuż obok biegnie rue des Arènes z ładnym, neogotyckim domem pod numerem 5 (mieszkał tu pisarz Jean Paulhan), a kawałek dalej, na rogu rue Linne i rue Lacepede znaleźć można kolejną fontannę, Fontannę Cuviera.

Aby dopełnić spisu atrakcji tej części miasta, muszę wspomnieć o La Manufacture des Gobelins, którą ominęłam (mając w pamięci jeszcze odwiedzone w Beauvais muzeum;)).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
marianka
Marianka
zwiedziła 37.5% świata (75 państw)
Zasoby: 673 wpisy673 3883 komentarze3883 12828 zdjęć12828 25 plików multimedialnych25
 
Moje podróżewięcej
31.12.2021 - 01.01.2024
 
 
31.03.2016 - 26.07.2023