Konsekwentnie trzymając się od jakiegoś czasu lewego brzegu trafiłam tu, w najbardziej zielone miejsce w centrum miasta. Jego urok doceniali nie tylko znani artyści - od pisarzy po malarzy wszelakiej maści, ale także ludzie mocniej osadzeni w rzeczywistości... Najlepszym tego dowodem jest ilość instytucji publicznych mieszcząca się w tej dzielnicy lub jej pobliżu.
Poczynając od szlachetnego Senatu przez wiele instytutów i uczelni po zwykłe licea. Może to sąsiedztwo dzielnicy łacińskiej w połączeniu ze spokojnymi ogrodami stworzyło tak rozwojowe warunki;)?
Centrum tej okolicy jest Jardin du Luxembourg - spory, zielony, spokojny i nastrojowy park. Rzeczywiście, gdy wszędzie upał, tutejsze cieniste alejki i placyki czy krzesła ustawione w sąsiedztwie licznych fontann (żeby wspomnieć tylko najsłynniejsze: Fontaine de Medicis, Fontaine de l'Obervatoire oraz spory, ośmioboczny staw 'Grand Bassin') wydają się być idealnym miejscem do odpoczynku, pogawędek, pikników czy, dla niezrażonych słońcem, opalania się. Bardziej aktywni oddają się ulubionej, dla nas nieco zabawnej i oldskulowej, grze Francuzów - pétanque (lub boules).
Jest tu kawiarnia pod gołym niebem, teatr marionetek, korty tenisowe, wiele pomników (w tym Chopin i jedna z paryskich Statui Wolności), a nawet szkoła jazdy konnej!
Najważniejszym miejscem parku jest wielki pałac Palais du Luxembourg, który dziś jest siedzibą francuskiego Senatu. Nie zawsze jednak było tutaj tak dostojnie - do XIiI wieku był to teren niezamieszkały, ponieważ... urzędowały tu złe duchy! Dopiero w roku 1257 zakon Kartuzów otrzymuję zgodę króla (nota bene Ludwika Świętego), aby odprawić to szereg egzorcyzmów, które pozwoliły wypędzić stąd demony. Zadowoleni mnisi zakładają tu klasztor i zaczyna się 'kolonizacja' tego miejsca. Książę de Piney-Luxembourg, do którego należy część tych terenów buduje tu mały zameczek.
Dzisiejszy kompleks został stworzony dla wdowy po Henryku IV, Marii Medycejskiej, która wykupiła ten teren i usychała z tęsknoty za swoją rodzinną Florencją. Pałac (który miał być imitacją pałacu Pitti) z ogrodem miał królowej ją przypominać. Co prawda starą królową wypędzono z kraju przed ukończeniem budowy (w roku 1631), ale pałac stanowił jedną z rezydencji królewskich aż do Rewolucji. Jego wdzięki docenili też naziści - tutaj kwaterował główny sztab Luftwaffe.
Tuż obok głównego pałacu, w mniejszym budynku znajduje się niewielkie Musee du Luxembourg. I choć tamtejsza wystawa Rubensa i Cranacha kusiła, to jednak wysokie ceny biletów (odzwyczaiłam się tutaj od płacenia;)) sprawiły, że skorzystaliśmy tylko z muzealnych toalet...
Tuż przy parku znajduje się główna siedziba mojej uczelni! Szlachetna École Nationale Supérieure des Mines została założona jeszcze przez Ludwika XIV, aby kształcić przyszłych inżynierów górnictwa. I choć dziś ma wiele filii w różnych miastach, tradycyjnie ta paryska (MINES ParisTech) uznawana jest za jedną najlepszych uczelni technicznych w kraju. Znajduje się tu spora kolekcja minerałów - Musee de Mineralogie. Aż wstyd, że jeszcze tam nie byłam!
Warto przejść się kawałek na północ od ogrodu, aby zobaczyć kościół St-Sulpice (pisałam o nim w jednym z pierwszych paryskich postów http://marianka.geoblog.pl/wpis/131543/paryski-kolaz) oraz Place St-Sulpice ze sporą fontanną 'czterech nie-kardynałów'. Nazwano ją tak, ponieważ żaden z czterech uwiecznionych na niej biskupów nigdy nie dostąpił zaszczytu zostania kardynałem.
Przejść się jeszcze tu można rue de Tournon, pełną eleganckich domów, butików i starych księgarń, albo rue de l'Odeon wytyczoną tylko po to, aby podkreślić znajdujący się na jej końcu Théâtre de l'Odéon. Teren ten kupił król Ludwik XIV i ofiarował miastu na siedzibę Comedie Francaise (kto pamięta, gdzie mieści się ona teraz?:D) Wciąż jeszcze jest tu wiele sklepów z XVIII wieku.
Z kolei od południowej strony ogrodów podejść trzeba pod kościół Val-de-Grâce oraz mieszczące się przy nim Musée du Service de Santé des Armées (muzeum wojskowej służby zdrowia). Mieliśmy szczęście - akurat na ten weekend przypadała noc muzeów, tak więc nie dość, że nie musieliśmy się martwić czy o późnej godzinie uda nam się jeszcze coś zobaczyć, to jeszcze trafiliśmy na bardzo miłą przewodniczkę, która zrobiła dla nas specjalny, angielskojęzyczny tour;) Muzeum mieści się w zachodnim skrzydle kościoła, gdzie przez wiele lat działał szpital wojskowy. Eksponaty prezentują rozwój a także przegląd metod i narzędzi używanych w szpitalach polowych. Trzeba przyznać, że muzeum nie cacka się ze zwiedzającymi - momentami bywa dość makabrycznie, jeśli tylko posiada się wystarczająco rozwiniętą wyobraźnię...
Pani przewodniczka wpuściła nas także do kościoła, który uznawany jest za jeden z najładniejszych we Francji. I rzeczywiście, mimo, że nie jestem wielbicielką barokowego stylu, muszę przyznać, że jest piękny (ale od środka;) ). Wybudowany został jako votum dziękczynne królowej Anny Austriaczki za urodzenie upragnionego syna, późniejszego Ludwika XIV. Kamień węgielny pod budowę położył sam siedmioletni książę. Absolutnie najpiękniejsza tutaj jest złocona kopuła oraz kolumnowe otoczenie głównego ołtarza.
Kościół o dziwo uniknął większych zniszczeń w czasie Rewolucji (poza usunięciem symbolów monarchii nic więcej mu się nie stało). Zawdzięcza to tutejszemu zakonowi benedyktynek, które zgodziły się przyjąć w klasztorze rannych żołnierzy i otoczyć ich opieką (właśnie tak powstał tu wspomniany szpital wojskowy).
A na koniec test.
Podobno, aby polubić Francję, trzeba polubić:
- ser camembert
- most Pont Neuf
- kościół Val-de-Grâce
Ja zaliczyłam!
ps. Z obiektów, które warto tu zobaczyć ominęłam Institut Catholique de Paris i kościół St Joseph des-Carmel, miejsce masakry wrześniowej (podczas rewolucji zamęczono tutaj na dziedzińcu ponad stu duchownych...)