Geoblog.pl    marianka    Podróże    Za Kaukazem    Armenia i Gruzja - podsumowanie
Zwiń mapę
2010
17
sie

Armenia i Gruzja - podsumowanie

 
Armenia
Armenia, Yerevan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Podsumowanie, trochę wbrew zwyczajowi na początku - kilka słów o zwyczajach i ciekawostkach zaobserwanych przez nas w Armenii i Gruzji:

Armenia:
- każdy albo był w Polsce (w czasach bratniego sojuszu naszych państw) albo kogoś tu ma (w czasach obecnych - zimnego kapitalizmu zmuszającego ludzi do nielegalnej emigracji), czasem nawet umieją kilka słów po polsku. Bardzo lubią Polaków i uważają, że to 'haroszy narod' i 'krasiwi ludzie'. Pytali też o tragedię smoleńską.
- drogi: te główne są w bardzo dobrym stanie, mimo, że zwykle jednopasmowe, ale wystarczy zjechać na drogi boczne, żeby przestać być takim optymistą - są z reguły w fatalnym stanie. Dziury, brak asfaltu, serpentyny są na porządku dziennym. Do tego ruch drogowy to nie taka łatwa sprawa. Wszyscy wyprzedzają się na trzeciego albo nawet czwartego, chowają za innymi przed policją, kierunkowskaz nie zawsze jest w użyciu, a wszystko to przy dużych prędkościach. Do tego kierowcy są bardzo niefrasobliwi - jedną ręką palą, drugą gadają przez telefon, czasem zmienią jakiś bieg albo przekręcą kierownicę. Mimo to, o dziwo, robią to wszystko tak sprawnie, że zupełnie się nie baliśmy!
- mają fantastyczną sygnalizację ruchu wahadłowego - światła drogowe w takich wypadkach zastępuje ciąg mężczyzn nadających do siebie komunikaty chorągiewkami
- klakson. Służy do wszystkiego - zastępuje kierunkowskaz, światła i znaki drogowe. Jest sygnałem powitalnym, ostrzegawczym, zakazującym i nakazującym. Trochę czasu minęło zanim przyzwyczailiśmy się, że jest to serdeczne pozdrowienie na widok turystów z plecakami i nagłe trąbienie nie wprawiało nas w panikę:)
- w największe zdumienie wprawił nas orszak ślubny na klaksonie. Pędzącą przez miasto parę młodą, a zaraz za nimi równie szybkich, trąbiących przyjaciół i rodzinę w autach udekorowanymi wstążkami i kwiatami widzieliśmy nie raz. Pod koniec sierpnia obserwuje się nasilenie ślubów w Armenii - wszyscy chcą zdążyć przed wrześniem, który jest miesiącem śmierci
- po drogach jeździ masa reliktów minionej dla nas epoki - wołgi, łady, niwy. Głównie są to dość zjeżdżone, ledwo zipiące auta, choć zdarzają się też super nowe wersje tych maszyn.
- taksówki. Na to, tak jak wszędzie, trzeba uważać. Nie mówiąc już o tym, że gdy nie mówi się dobrze przynajmniej po rosyjsku, można zginąć. Taksówkarze mają wszystkie psychologiczne sztuczki i triki w małym palcu, od marudzenia, naciągania i walenia absolutnych ściem po przyjacielską serdeczność. Chociaż trzeba przyznać, że zdarzyło się nam, że taksówkarz zadzwonił następnego dnia tylko po to, żeby dowiedzieć się, czy wszystko u nas w porządku. Ogólnie taksówkarze są bardzo przyjemni i rozmowni. Czasem nawet przejmują się gustem muzycznym klienta: 'No music problem?'
- komunikacja publiczna jest słaba i droga. W mieście można polecić tylko metro, które jest bardzo, bardzo tanie i szybkie, ale nie da się nim dotrzeć wszędzie. Marszrutki po mieście są już droższą opcją, no a jak jest z taksówkami, każdy wie. Gorzej jest z wyjazdem za miasto. Są co prawda miejscowości, do których dojazd nie nastręcza trudności - np. Eczmiadzyn, dokąd nie takie drogie marszruty można złapać co chwilę. Jednak z reguły jest gorzej - dość drogo, a sieć komunikacyjna jest skąpa.
- W rezultacie, autostop jest najlepszym środkiem transportu. Jak pisałam, główne drogi są w dobrym stanie, a ludzie są niezmiernie serdeczni. Prawie każdy przejeżdżający jakoś reagował - albo się zatrzymał, albo, jeśli nie mógł nas zabrać - machał albo trąbił. Nikt absolutnie nie chciał za to pieniędzy (propozycja zapłaty ich obrażała - to znaczy, że nie dość starali się być gościnni i nie czuliśmy się jak wśród swoich). Do tego wysadzali nas zawsze najlepiej jak się dało - jak tylko wytłumaczyliśmy, gdzie chcemy się dostać. Dzięki tej ich uczynności i temu, że znają kraj i miejscowości o wiele lepiej niż my, wiele razy unikaliśmy gubienia się przy różnych rozjazdach i poszukiwania najlepszej drogi. Wszyscy kochają tam Enrique Iglesiasa! W niemal każdym stopie wysłuchiwaliśmy jego hitów sprzed ponad dekady.
- Ormianie są bardzo serdeczni, ale i ciekawscy. Długo zajmowało nam tłumaczenie, że nie jesteśmy małżeństwami, ani też nie mamy ślubnych planów w najbliższym czasie.
- niemal wszyscy tam palą. Od najmłodszych po bardzo starych ludzi. Do tego papierosy są tam bardzo, bardzo tanie.
- wbrew pozorom, Armenia to nie jest tani kraj. Ceny w sklepach są podobne do naszych, często wyższe. Największe zdziwienie przeżyliśmy na widok bardzo wysokich cen soków czy dżemów owocowych (bo akurat owoców tam pod dostatkiem). Dużo tańsze z kolei są tylko wino, kawa i chleb.
- wino w Armenii jest bardzo dobre, znane i cenione już za czasów rzymskich. Nawet takie z marketowej półki za 8 zł okazywało się całkiem niezłe.
- wszyscy mężczyźni chodzą tam w długich spodniach, mimo upalnych temperatur. Nie wyjaśniliśmy tego fenomenu do dziś, mimo rozmów z tambylcami.
- nie są lubiani przez Rosjan, którzy narody zakaukasie nazywają czarnymi żopami (dosł. czarnymi dupami)
- są bardzo przejęci chrześcijaństwem. U nas nikt nie pyta nikogo o wyznanie religijne, tam było to jedno z pierwszych pytań kierowanych w naszą stronę: czy nasz kraj jest chrześcijański, czy my jesteśmy chrześcijanami? Czy na pewno wiemy, że Armenia to pierwszy chrześcijański kraj na świecie? Są zresztą niesamowicie dumni z tego faktu. Widać, że chrześcijaństwo znaczy bardzo wiele w ich życiu, przywiązują dużą wagę do Bożej Woli i przeznaczenia. Jakby nie było, żyją w otoczeniu (dość wrogich - Turcja, Azerbejdżan) krajów muzułmańskich, więc trudno się temu dziwić. Np. o Irańczykach mówią: 'dobrzy ludzie, spokojni, ale sami wiecie, muzułmanie' - jakby to ostatnie było niepodważalnym argumentem.
- jest to kraj w zasadzie monoetniczny - prawie wszyscy to rdzenni Ormianie wyznania Ormiańsko-katolickiego.
- nie widzieliśmy tam za bardzo pralni publicznych. Podobno uważają pranie za coś zbyt osobistego, żeby mogło być prane w 'obcej' pralce.
- prawie nie ma tam kradzieży, ew. w dużych miastach i nawet tam raczej nie kradnie się turystom, którzy uważani są (nawet w tym kontekście) za gości w Armenii
- nie widzieliśmy praktycznie żadnych żebraków - jest to naród dość przedsiębiorczy, więc każdy znajduje sobie, choćby marny sposób na zarobek
- nie ma tam też w ogóle pijaków. Jest to naród, który umie pić, składając przy tym masę toastów, a w czasach sowieckich Armenia była slynna jako jedyny kraj związkowy, w ktorym nie było izby wytrzeźwień
- Ormianie słyną ze swojej pracowitości, chociaż trochę kłóciło nam się to z widokiem pustych placów budowy. Bardzo możliwe, że przyczyną tego jest jednak straszna bieda jaka panuje w tym kraju, spowodowana olbrzymimi wydatkami na niedawną wojnę.
- w Armenii jest obowiązkowa 2letnia służba wojskowa, do której Ormianie są bardzo przywiązani. Szczycą się swoim wojskiem i podkreślają jak to mimo dużo mniejszej liczby wojskowych udało im się pokonać Azerbejdżan w wojnie o Górski Karabach.

GRUZJA:
- jest dużo bardziej europejska od Armenii, widać też, że żyje się tam znacznie lepiej i dostatniej. Mimo to, też strasznie sie śmieci, za to jednak lepiej od Ormian dbają o środowisko naturalne.
- posiada też lepszą infrastrukturę turystyczną, m.in. dobrze wyposażone punkty informacji turystycznej, więcej ludzi też mówi po angielsku
- nieprawdą jest, że ludzie nie chcą tam mówić po rosyjsku. Może było tak 2 lata temu, teraz jednak zupełnie nie spotkaliśmy się z taką niechęcią
- tak samo, wbrew naszym oczekiwaniom, nikt nie skakał z radości na wieść, że jesteśmy z Polski, chociaż większość kojarzyła najnowsze wydarzenia z naszej historii - Wałęsę, prezydenta Kaczyńskiego, tragedię smoleńską, prezydenta Komorowskiego;
- na ulicach dużych miast jest masa, masa żebraków. Hardkorowi chwytają cię za nogę, uniemożliwiają poruszanie się, albo wręcz się rzucają całym ciałem.
- widzieliśmy też trochę pijaków, ale i tak znacznie mniej niż w Polsce. Gruzini, tak jak Ormianie słyną z długich toastów, które mają swoje rytuały.
- zdarzają się tu drobne kradzieże, więc trzeba uważać. Szef twierdził, że to dlatego, że dużo ludzi tu ćpa
- prawdziwą bolączką Gruzji są prowincje* nieidentyfikujące się z Gruzją i dążące do niepodległości, zwłaszcza Abchazja i Pld. Osetia
- kuchnia gruzińska nie bardzo nam podeszła, jest bardzo tłusta i używa się do wszystkiego kolendry, podobnie jak gruzińskie wino - trudno było znaleźć nam dobre wino, nawet w porządnie wyglądających restauracjach
- główne drogi, podobnie jak w Armenii są w bardzo dobrym stanie. Tu jednak zdecydowanie więcej jest dróg dwupasmowych.
- w niemal wszystkich knajpkach i sklepach nas oszukiwano. Nie były to może duże sumy, ale sam fakt, że bardzo trzeba było na to uważać, był nieprzyjemny
- po Gruzji nie da się zbytnio jeździć autostopem - nikt się nie zatrzymuje, a jeśli już, to chce za to pieniędzy
- podczas wojny gruzińsko-rosyjskiej, gdy Gruzini pracujący w Rosji chcieli się do niej dostać (rzecz jasna wszystkie loty z Tbilisi do Rosji zostały zlikwidowane razem z zamknięciem granicy) wyrabiali sobie ormiańskie paszporty i na nich lecieli do Rosji przez Erewań. Gdy byliśmy w Gruzji, to podobno od tygodnia loty do Moskwy zostały wznowione
- gruzińskie tiry do Rosji jeżdżą też na ormiańskich blachach
- 11. kwietnia w Gruzji jest ustanowiony Dniem Polskim
- masa kobiet w komunikacji publicznej wachluje się wachlarzami
- Gruzini też są bardzo religijni, ale znacznie bardziej to manifestują niż Ormianie - przy każdym kościele i kapliczce wszyscy się żegnają po parę razy. Mimo to nie są zbyt chętni do pomocy.
- Gruzję bardzo ciągnie do NATO i Unii Europejskiej, zresztą jest to dla nich jedyne wyjście. Bardzo wierzą (Ormianie też), że do Unii wejdą za 3, 4 lata. To smutne, że ich tak mamią obietnicami.


* niezależne prowincje na Kaukazie
Cwaniaczek dziadek Stalin, aby zapewnić sobie spokój na Zakaukaziu nie mógł zrobić nic lepszego niż mocno skłócić narody tam żyjące. Utworzył więc całkiem nowe państwo - dzisiejszy Azerbejdżan, tworząc nowy naród z żyjących tam Turków. Przez to Armenia z obu stron miała tureckich sąsiadów. Podzielił Osetię na dwie części i jedną z nich wcielił do Gruzji. Do tego podburzał tam dążenia niepodległościowe, tak samo w innych gruzińskich prowincjach - Abchazji czy Swanetii. Sporne ormiańsko-gruzińskie powiaty przyłączył do Armenii, a odwiecznie gruzińskie tereny w okolicach Zaqatali oddał Azerbejdżanowi. Podobnie sprawa się miała z zamieszkałym przez Ormian Górskim Karabachem, który stał się częścią Azerbejdżanu, jak i z ormiańską Republiką Nachiczewańską, która też została tam przyłączona (mimo, że nawet z nim nie sąsiaduje).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
marianka
Marianka
zwiedziła 37.5% świata (75 państw)
Zasoby: 673 wpisy673 3883 komentarze3883 12828 zdjęć12828 25 plików multimedialnych25
 
Moje podróżewięcej
31.12.2021 - 01.01.2024
 
 
31.03.2016 - 26.07.2023