Geoblog.pl    marianka    Podróże    Za Kaukazem    Szef
Zwiń mapę
2010
29
sie

Szef

 
Gruzja
Gruzja, Tbilisi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 872 km
 
Oto obiecany wpis o szefie. Mam nadzieje, ze choc troche przyblize jego postac, choc i tak pewnie wiele to nie odda:)



Otoz jest to 39letni Ormianin, przykladny maz i ojciec 3 corek, z czego najmlodsza, Lea, ma 2 latka. Jest bardzo rodzinny i nieraz nam opowiadal o dzieciach, pokazywal zdjecia i spieszyl sie, zeby z Tbilisi zdazyc wrocic do Erewania (gdzie mieszka), aby byc przy tym jak jego dwie starsze corki beda 1.09 szly do szkoly.



Szef to zdecydowany patriota. Do tego, jak prawie wszyscy Ormianie jest bardzo wierzacym czlowiekiem. Tlumaczyl nam kiedys, ze uwaza, ze cokolwiek sie nie dzieje, jest to wola Boza. Wiec jesli Bog bedzie chcial, zeby Karen nas odwiedzil w Polsce, to Karen nas kiedys odwiedzi.

Ale oprocz wladzy boskiej, Szef docenia i swoja wladze:) Po prostu - ma ludzi od wsyztskiego. Z podziwem patrzylismy jak umie zorganizowac prace (choc trzeba przyznac, ze jak chodzi o biznes, to i sam sporo pracowal, anwet przenoszac ciezkie rzeczy - fizycznie). Czasem wydawalo nam sie, ze moze ZA bardzo ma ludzi od wszystkiego (jeden czlowiek nas gdzies zawiozi, drugi dzwoni, zeby sie dowiedziec o jakas glupote, ktora zainteresowala szefa, a trzeci robi zakupy), ale z drugiej strony, byl dla nich troche jak dobry kumpel, albo ojciec. Jest to czlowiek, ktory uwielbia komfort. Cala akcja z lozkiem w aucie byla dosc absurdalna, ale jego upodobanie do wygody przejawialo sie nie tylko w tych kwestaich. Z drugiej strony nigdy nie byly to rzeczy, ktore komus by przeszkadzaly, wiec czemu nie:)

Jak pisalam, Szef to ogromny Ormianski patriota. Cieszyl sie jak dziecko, gdy powiedzielismy mu, ze w Krakowie jest masa Ormian i maja nawet swoja szkole, gazete i msze. Uwaznie przegladal nasz przewodnik po Armenii, kazal sobie tlumaczyc rozdzial o historii, po czym z zadowoleniem stwierdzil, ze 'to dobra kniga'. Uwielbia tez historie, zna doskonale rzecz jasna armenska i opowiadal nam mase ciekawych rzeczy, zarowno o samej Armenii jak i o jej sasiadach.

Wlasnie, to kolejna rzecz, Szef ma bardzo ciekawe i otwarte poglady jak chodzi o inne nacje. Wiekszosc Ormian zdecydowanie uwielbia Rosje (choc patrzac na ich polozenie geograficzne, ciezko im sie dziwic), a nie darzy zbytnia sympatia reszty sasiadow. A Szef wlasnie, co bardzo docenilismy, potrafil mowic dobrze o Azerach czy Turkach, odwiecznych Ormianskich wrogow. Nie przepadal za to za Rosjanami, przed ktorymi, z wlasnego doswiadczenia nas wielokrotnie ostrzegal. Nie przepada tez za, jak to ujal, narodami bez historii, czyli np. Amerykanami. Z drugiej strony latwo komus, czyj narod ma pond 5000letnia historie mowic o braku historii innych:)

NA szczescie Szef lubi i ceni Polakow. Mowil nam tez, ze ma nadzieje, ze gdy zadzwoni do nas (oczywiscie od kazdego z nas wzial polski nr telefonu) za 15 lat, wszyscy bedziemy pracowac dla dobra naszej Ojczyzny. To bylo nawet wzruszajace.



Cale rozmowy z szefem odbywaly sie w dziwnym dialekcie. Generalnie Szef cos tam mowil po angielsku, ale niestety niewiele. Bylismy za to dosc pod wrazeniem tego, ile potrafil powiedziec/wyrazic przy stosunkowo niewielkiej ilosci znanych slow. Hitem bylo jego pytanie (gdy pierwsza noc spalismy w jego office): 'Guys, one problem. Little mouse here. You danger mouse? Or like mouse?'. Gdy nie znal slow angielskich, uzupelnial rosyjskimi, slusznie zakladajac, ze damy rade zrozumiec/domyslic sie, tak wiec jakos nasza komunikacja, choc na poczatku opornie, zaczela wypalac. Pod koniec mielismy juz cale sformulowania, ktore pewnie dla nikogo innego nie bylyby zrozumiale, dla nas jednak swietnie spelnialy role komunikacyjna.



Szef, jak to dobry szef, ma swoje zasady. Np zdarzylo mu sie zwrocic nam uwage (oczywiscie bardzo sympatycznie), ze stol to stol i na nim sie je, wiec mamy nie trzymac na nim swoich rzeczy. Sniadanie wg niego to ciasteczka i czaj, dopiero potem mozna zjesc cos konkretniejszego. Poza tym nie pozwalal sobie robic zdjec gdy akurat siedzial bez koszulki (co zdarzalo mu sie czesto, bo gdy rozawialismy i musial sie wysilac na angielski, robilo mu sie goraco:D).



Szef mieszka w Erewaniu, w Tbilisi wynajmuje ten teren na potrzeby swojego biznesu, o ktorym tez trzeba napisac kilka slow. Biznes to firma produkujaca napoje. Od wod mineralnych, mrozone kawy/herbaty po cos, co wzbudzilo nasz szczery zachwyt - lemonide 'limonchelle'. Jest ona 100% naturalna, moze troszke dla nas za slodka, ale jej najwieksza zaleta jest to, ze w kazdej butelce znajdowaly sie 2/3 plasterki prawdziwej cytryny! Dlugo sie zastanawialismy jak to jest mozliwe, ze oni ja tam wkladaja maszynowo bez jej niszczenia, ale szef powiedzial, ze to jego sekret i nikomu go nie zdradza. W kazdym razie pomysl na ten napoj wzial z filmu, gdzie wloski amant przyrzadzal najlepszy napoj na swiecie - lemoniade, swojej kochance. Mowil, ze dlugo dumal nad sposobem na cytryne w butelce, ale w koncu sie udalo.

Dzieki tego jego biznes dosc niezle hulal, przynajmniej w Armenii. Niestety w Gruzji poszlo gorzej i Szef musi sie wycofac z tamtego rynku. Podobno Gruzini w przeciwienstwie do Ormian nie przepadaja za piciem kawy (i to jeszcze mrozonej) na ulicy. W ogole Szef tlumaczyl nam, ze nie chce miec olbrzymiego biznesu, bo wiekszy biznes oznacza wiecej problemow i mniej czasu dla rodziny, ktora jest dla niego najwazniejsza. A dzieki temu ma on tyle pieniedzy ile potrzebuje, a jego zona i corki maja wsyztsko, czego tylko zapragna. Nie mowiac juz o tym, ze gdyby mial za duzo pieniedzy, to zainteresowalby sie nim rzad i spora czesc zagarnal. A tak i biznes sie kreci i Karen ma czas dla rodziny.



Karen to czlowiek rodzinny i odpowiedzialny. Czul sie odpowiedzialny rowniez za nas. Nawet gdy bylismy juz w Batumi, wiec dlugi czas po tym, gdy sie pozegnalismy, dzwonil do nas i dopytywal czy wszystko w porzadku, czy mamy co jesc i gdzie spac i czy na pewno nie boimy sie zmij i niedzwiedzi. Basi dopytywal sie, czy nie przeszkadza jej, ze Pawel to 'not active boy', z RAfalem zartowal, ze zaprzyjaznia sie dopiero, czy Rafal zgoli brode, bo tak to zle wyglada i organizowal nam czas, gdy wydawalo mu sie, ze siedzimy bezczynnie (raz zapytal sie 'why you not watch tv', gdy czekalismy na prysznic, wiec wszyscy potulni poszlismy ogladac tv, mimo, ze najciekawsze co lecialo, to jakis film o transwescytach z rosyjskim dubingiem...).



Szef bardzo lubil Polske, zwlaszcza, ze mial kiedy dziewczyne z Polski, Marte. Gdy mu wytlumaczylismy co oznacza powtarzane przez nia 'Marta grzechu warta', byl zachwycony.



Przede wszystkim, szef to czlowiek niesamowicie goscinny. W Tbilisi, nawet po jego wyjezdzie moglismy zostac jak dlugo chcielismy, ciagle bylismy dokarmiani (slynna samonapelniajaca sie ciasteczkami miseczka), a on ciagle wymyslal jak nam ulepszyc zycie.



Co by tu duzo mowic, tesknimy za Szefem:)





***

Zdjęcia Basi.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
marianka
Marianka
zwiedziła 37.5% świata (75 państw)
Zasoby: 673 wpisy673 3884 komentarze3884 12828 zdjęć12828 25 plików multimedialnych25
 
Moje podróżewięcej
31.12.2021 - 01.01.2024
 
 
31.03.2016 - 26.07.2023