Poza tym, o czym napisalam w poprzednim poscie, do wydarzen tego dnia nalezy dodac to, ze postanowilismy nienastawiac budzika, bo przeciez i tak budzimy sie wczesnie, wiec oczywiscie wstalismy kolo 12:) Ilosc komarow dorownywala temu, co dzialo sie pod Ryga, ale tym razem bylismy juz przygotowani. W ciagu tych 2 tygodni (wlasnie! minely dwa tygodnie, jeszcze trzy. a wydaje nam sie jakbysmy juz strasznie dlugo pedalowali:)) stalismy sie prawdziwymi ekspertami w kwestii tepienia komarow. Chociaz fakt faktem, ze Finowie wypracowali swoje wlasne, swietne specyfiki:)
Tradycyjnie zjedlismy wielka owsiane na sniadanie (Mamo, wiem, ze nie wierzysz - jem owsianke z krowim mlekiem, mielonke turystyczna i cukierki z lukrecji, ktorych zawsze nienawidzilam!), a potem wydarzyla sie najwazniejsza rzecz dzisiejszego dnia. Spotkalismy bowiem dwie Francuzeczki-kolarki, ktore wlasnie wracaly z polnocy Norwegii. Co prawda przyznaly nam sie, ze troche oszukiwaly, bo podjechaly duzy kawal autem, ale i tak byly dzielne. Nie musze oczywiscie dodac, ze chlopcy bardzo sie ozywili na ich widok:D Przekazalismy im mape Tallina, ktora dostalismy od Amerykanow, aby tradycji przekazywania mapy stalo sie zadosc:)
Zrezygnowalismy tez z pinata na kolacje, bo doszlo do tego, ze na raz zjadalismy caly, pol kilogramowy sloik masla orzechowego. Postanowilismy zastapic go serkami z dzemem. No i tu kilka slow o zakupach, ktore jak wiadomo, co wazna czescia naszej podrozy.
Pisalam juz o szoku cenowym, ktory jednak udalo nam sie zlagodzic chodzeniem do Lidla i SMarketu. Mamy juz swoje ulubione produkty i wiemy co gdzie kupowac:D Trudno uwierzyc, ale w zakupach zdecydowanie specjalizuja sie chlopaki - znalezli nawet makaron za 20 eurocentow:D Problem zaczyna sie wtedy, gdy nie do konca widac co kupujemy. Taki makaron, dzem czy chleb jest albo widoczny przez opakowanie, albo posiada na tyle czytelny rysunek, ze wiemy co bierzemy. Gorzej bylo wtedy, gdy chcielismy kupic zapas wspomnianych juz serkow do kanapek, bowiem tu prawie wszystkie napisy sa albo po finsku, albo ew. po szwedzku. Tak wiec nasza wieczorna kolacja sklada sie od paru dni z dzemu z kefirem i smietana:D