Do domu bierzemy ze sobą pesto, ocet balsamiczny i kawę;)
***********************
Bardzo proszę, o to rozwinięcie:
Forli ma malutkie lotnisko (jednak oczywiście nie tak małe, żeby nie było na nim sklepików oferujących włoskie must buy). Nie oznacza to jednak, że można liczyć na jakieś bardziej ulgowe traktowanie, a wręcz przeciwnie. Panowie celnicy gruntownie lustrują cały bagaż (kto wie, może z braku lepszego zajęcia?), a wszelkie wątpliwości rozstrzygają ze skutkiem negatywnym.
Jako, że mój bagaż wiecznie budzi lotniskowe kontrowersje, tak było i tym razem. Panowie początkowo mieli obiekcje co do przewożonej przeze mnie kawy, jednakże ciężko było ją mimo wszystko zaliczyć do płynów, tak więc udało się ją wziąć na pokład. Tego szczęśliwego losu nie podzielił jednak mały słoiczek pesto - bez wątpienia był płynem:D
Tak więc panowie zyskali kolację, a ja sposób na wydanie ostatnich euro, jakie mi zostały;) (i tak miałam szczęście, że dało się kupić drugie.)