W listopadzie wyjechałam na moje pierwsze
workation (tłumaczone czasem jako… prakacje)!
Idea w skrócie polega na połączeniu wakacji z pracą, co w moim zawodzie akurat jest łatwo osiągalne. Za to godne podkreślenia jest to, że na ten wyjazd zdecydował się mój cały zespół z pracy - w 9 osób wyjechaliśmy na tydzień pracować na słoneczny Cypr :) dodam, że wyjazd nie był finansowany oczywiście przez naszą firmę, była to nasza własna inicjatywa.
(no dobra, dzieciaci dojechali do reszty na 4 dni, ale to zawsze coś :))
Oprócz naszego głównego celu, czyli wspólnej pracy, zdecydowaliśmy się wszyscy wziąć dzień urlopu i pojechać na wycieczkę.
Padło na kilka punktów: słone jezioro w Larnace i poszukiwanie flamingów, których nie było, unescowe stanowisko archeologiczne Choirokitia, podzielona Nikozja i trek po górach Troodos.
Nie byłabym sobą, gdybym przy okazji nie próbowała wcisnąć odwiedzin na najwyższym szczycie Cypru. Zwłaszcza, że powiedzieć, że jego zdobycie to bułka z masłem, to nic nie powiedzieć :)
Na szczycie znajduje się baza wojskowa, pod którą można podjechać autem. My jednak zdecydowaliśmy się nie iść na aż taką łatwiznę. Auto zostawiliśmy kawałek niżej, u wejścia na
Artemis Trail - szlak, który okrąża najwyższy wierzchołek, górę
Olymbos (zwaną także Olimpem). Trasa ma ok 2 godziny, jest bardzo prosta i dość płaska, i normalnie oferuje całkiem ładne widoki. My trafiliśmy na średnią widoczność, ale i tak nie było tak źle, mogło w końcu lać. Zimą czasem pada tu nawet śnieg - widzieliśmy zresztą nieczynny wyciąg.
Po spacerowym okrążeniu wierzchołka, odbiliśmy ze szlaku na szczyt. Jeszcze tylko fotka pod murem bazy wojskowej i zaliczone! Najwyższy szczyt Cypru jest mój!