Nie ukrywam, że z naszej strony głównym powodem przyjazdu na Jeju była chęć zdobycia najwyższej góry Korei Południowej, Halla-san
(tu znajdziecie opis i szczegóły). Ale niech ci, co mniej lubią łażenie po górach nie myślą, żeby ominąć Jeju (vel spolszczając
Czedżu) - ta wyspa ma naprawdę wiele do zaoferowania!
Czedżu jest jednym z
7 Nowych Cudów Świata Przyrody, co jest nie lada wyróżnieniem (w finale Jeju pokonała m.in. nasze Mazury), a wygraną dzieli z takimi turystycznymi hitami jak zatoka Ha Long w Wietnamie czy Wodospady Iguazu (chociaż jestem wielce zdziwiona, że na listę nie trafiły Wyspy Galapagos, dla mnie przyrodniczy nr 1!).
Wygraną zawdzięcza bogatej przyrodzie - rozlicznym, malowniczym powulkanicznym wzgórzom, wodospadom (najsłynniejszy to chyba potrójnie kaskadowy wodospad
Cheonjeyeon czyli
Staw Cesarza Niebios) i urwistym klifom, plażom, tunelom lawowym (które wraz ze szczytem Halla zostały wpisane na listę Unesco) i innym lawowym formacjom skalnym (jest tu np. klif
Jusangjeolli bardzo przypominający irlandzką Groblę Olbrzyma). Albo cudom takim jak zielony, wulkaniczny stożek
Seongsan Ilchul-bong wystający prosto z morza.
Wszystko to skąpane jest w łagodnym subtropikalnym klimacie. Rośnie tu mnóstwo rododendronów, cynamonowców i cytrusów. Nie bez przyczyny Czedżu zwana jest
Hawajami Korei i jest hitem jako kierunek koreańskich podróży poślubnych.
Kulturowo też jest to ciekawe miejsce - od wieków nieco odizolowana od reszty Korei, wykształciła swoją własną kulturę, dialekt i zwyczaje. Na czele z niesamowitymi
haenyeo czyli kobietami-nurkami, które bez masek tlenowych (ponoć potrafią wstrzymać oddech na 2 minuty) poławiają z morza perły, ostrygi i inne owoce morza. Ten zawód (trudny, wyniszczający organizm i uważany przez konserwatywną społeczność za nie do końca odpowiednie) wymiera - średnia wieku poławiaczek to teraz 75 lat!
*
My jedynie liznęliśmy bogactwa Czedżu (trochę przez postawienie na ultra powolny tutaj transport publiczny, trochę przez zmęczenie dzieci, które potrzebowały luźniejszego czasu) - ostatecznie wybraliśmy się jedynie do największej na świecie jaskini lawowej
Manjanggul. Jaskinia ta ma 7.4 km, ale zwiedzać można jedynie jej niewielki fragment, ok. 1 km. Trasa jest bardzo prosta, szeroka i wcale nie jest ślisko. Idąc podziemiami natrafimy na różne formalne skalne, m.in. największą na świecie kolumnę lawy. Wycieczka bardzo przyjemna, wrażenie robi fakt, że całość powstała z lawy, ale szczerze mówiąc nie była to najpiękniejsza jaskinia jaką udało nam się zobaczyć.
Za to pobyt na Jeju pozwolił nam pobić niezły rekord - 5-cioletnia Róża lecąc tam z Seulu zaliczyła swój setny lot samolotem!
A sama trasa lotnicza Seul Gimpo-Jeju też należy do rekordowych - to najbardziej popularna trasa lotnicza świata. W zeszłym roku obsługiwano na tej trasie 224 loty… dziennie (do tego często dużymi samolotami)! Drugie miejsce zresztą też należy do Korei, to połączenie Seul Gimpo - Busan.