Geoblog.pl    marianka    Podróże    Z wózkiem w Egipcie    Egipt: Góra ÅšwiÄ™tej Katarzyny (Gebel Katherîna), Synaj, 2629 m.
Zwiń mapę
2021
25
kwi

Egipt: Góra Świętej Katarzyny (Gebel Katherîna), Synaj, 2629 m.

 
Egipt
Egipt, Saint Catherine Village
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 81 km
 
Salam Alejkum!
Czy to Wasz pierwszy raz w górach? Czy znacie różnicę między Górą Synaj, a Górą św. Katarzyny? Wiecie, że to nie to samo? Macie jedzenie ze sobą? Macie wodę? Byliście w ogóle kiedyś w górach z dziećmi?


Z tą serią pytań musieliśmy się zmierzyć w taksówce, mknąc o świcie przez Pustynię Synaj. Byliśmy drugi dzień w Egipcie i planowaliśmy wejść na jego najwyższy szczyt, Górę św. Katarzyny.

Widocznie odpowiedzi poszły nam dobrze, bo nasz kierowca uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Współpracujemy z wieloma Egipcjanami z Kairu, którzy nigdy w górach nie byli, przyjeżdżają tu i wyobrażają sobie, że od razu wejdą na 3 wysokie szczyty jednego dnia. Dlatego teraz sprawdzamy od razu jakie klient ma doświadczenie. Do góry trzeba mieć szacunek. - dodał.
Przytaknęliśmy gorliwie, mając nadzieję, że wspinaczka się uda i nie zostaniemy zaliczeni do kategorii wspinaczy bez wyobraźni. Wiem, że przewodnik mógł tak o nas myśleć - nie był zachwycony, że nalegamy na wzięcie dwójki naprawdę małych dzieci ze sobą, twierdzimy, że nie boimy się chłodu na szczycie i do tego ruszamy o 8 a nie 5 rano. No cóż, zobaczymy jak będzie.
Może uda się wejść, inshallah!

*

W trasę ruszyliśmy dopiero przed 9, bo po przybyciu do St Catherine Village o poranku, zostaliśmy jeszcze zaproszeni na tradycyjne beduińskie śniadanie (ful czyli pasta z bobu, omlet, słony biały ser, pomidory i ogórki, pita i morze słodkiej herbaty). Byliśmy odprowadzani przez mieszkańców ciekawskimi spojrzeniami, zdaje się, że zawdzięczaliśmy je dziewczynkom śpiącym w nosidłach. Razem z nami szedł przewodnik - drobny Beduin o siwych włosach i mocno pomarszczonej twarzy. Bardzo byliśmy zdziwieni, że jest tylko trochę od nas starszy.
Było już niestety dosyć ciepło, a przed nami wizja dobrych 5 godzin marszu przez Pustynię i Góry Synaj. Dlatego też chcieliśmy iść jak najszybszym tempem, pomijając w miarę możliwości przerwy, aby skorzystać ze snu dzieci. Trochę nie w smak było to naszemu przewodnikowi, który miał zaplanowane postoje, ale jakoś udało się nam dogadać. 
Pierwszy odcinek trasy to strome i kręte podejście na przełęcz Abou Jeefa (1823 m.). Oj, przyznam, że na myśl, że i reszta trasy miałaby tak wyglądać opuszczała mnie wiara we własne siły! Szczęśliwie jednak dalsze 2 godziny drogi prowadziły przez długie doliny Wadi Shaq i Wadi Mathar z okazjonalnie rozsianymi niewielkimi oazami, cudownie pachnącymi zaatarem i miętą. U ich końca zrobiliśmy sobie dłuższy postój na karmienie, przewijanie i ogarnianie. Tempo mieliśmy dobre, temperatura była znośna, a na horyzoncie widać już było nasz majestatyczny cel. Byliśmy zadowoleni (i dzieci nawet też :)).

Teraz jednak zaczynało się faktyczne podejście pod szczyt. Przez pierwsze 30 minut było dość stromo (i coraz cieplej), za to widoki robiły się coraz piękniejsze. Zauważyliśmy za to, że nasz dziarski do tej pory przewodnik robi coraz częściej mikroprzerwy. Powód był niestety dość oczywisty - trwał ramadan, czyli czas, gdy pobożni muzułmanie nie jedzą i nie piją (!) nic między wschodem a zachodem słońca. Jak się domyślacie, nasz przewodnik okazał się być z tych pobożnych. Nawet jednak największa pobożność nie chroni przed odwodnieniem w wysokich, mocno nasłonecznionych górach, zaczęliśmy się więc trochę z Rafałem martwić. Na szczęście przewodnik uznał, że lepiej złamać post niż paść z odwodnienia, bo okazało się, że miał ze sobą zapasową butelkę wody. 
Nieco uspokojeni ruszyliśmy dalej. Droga nie była już aż tak stroma, ale konsekwentnie pięła się do góry w pełnym słońcu. Kościółek na szczycie zaczął powoli być widoczny, panorama gór była coraz wspanialsza (widać był Górę Synaj!), a nasz przewodnik coraz bardziej opadał z sił. 
Zdecydowaliśmy się na dłuższą przerwę na godzinę drogi od szczytu, ale to nie pomogło.
Przekonaliśmy go, żeby zjadł trochę naszego jedzenia, ale to nie pomogło.
Robiliśmy częste przerwy, ale to już całkiem nie pomogło.
Wydaje nam się, że przewodnik zbyt późno zdecydował się napić i zdążył do tego czasu już porządnie się odwodnić.
Wreszcie sam nam zaproponował, żebyśmy dalej poszli sami, bo on nie da rady i poczeka na nas w zacienionym miejscu pod głazem. Droga na sam szczyt była już zresztą doskonale widoczna i nie było szans się zgubić, więc z ochotą na to przystaliśmy.

15 minut później, wspiąwszy się po kamiennych schodkach, staliśmy pod małym koptyjskim kościółkiem św. Katarzyny na szczycie. Mieliśmy za sobą ponad 5 godzin marszu i byliśmy z siebie niesamowicie dumni. Wg naszego przewodnika, nasza niespełna 3-miesięczna Weronika była najmłodszą zdobywczynią Gebel Katherina. Została tam co prawda wniesiona przez mamę, ale ostatecznie nie o styl zdobywania tutaj chodzi :)

Wg legendy to tutaj aniołowie złożyli ciało aleksandryjskiej męczennicy, od której góra przyjęła nazwę. Aniołowie jednak odrobinę się pomylili, bo prawdziwie najwyższy wierzchołek góry znajduje się kawałek dalej na południe. Dlatego też po krótkim odpoczynku i kilku pamiątkowych zdjęciach, Rafał ruszył biegiem na prawdziwy najwyższy szczyt Egiptu, a ja z dziewczynami zeszłyśmy poszukać naszego przewodnika. Szczęśliwie cień, dłuższy odpoczynek, trochę wciśniętego przez nas jedzenia i wizja, że teraz już tylko w dół sprawiły, że odzyskał on część sił. Po 20 minutach dołączył do nas Rafał i dziarskim krokiem ruszyliśmy w drogę powrotną.

Powrót tą samą drogą zajął nam trochę dłużej niż zakładaliśmy, ale i tak uważam, że całkiem sprawnie nam poszło. Za to zachodzące słońce, barwiące skały na ciepłe kolory, dostarczyło nam mnóstwa wrażeń estetycznych, których długo nie zapomnimy. Ale największe wrażenie zrobił księżyc, który wzeszedł wkrótce potem - Weronika zobaczyła go pierwszy w życiu i do końca trasy nie była w stanie oderwać od niego oczu :)
Sami widzicie - wyprawa zdecydowanie udana!

* 

Kilka spraw praktycznych w kwestii zdobywania Gebel Katherina:
- przewodnik: niestety obowiązkowo trzeba wynająć przewodnika. Mimo, że naszym zdaniem trasa nie jest jakoś specjalnie trudna do odnalezienia i GPS track by zdecydowanie wystarczył. My korzystaliśmy z Sheikh Mousa (ze względu na najkorzystniejszą cenę).
- dojazd: o dziwo sporo trudności dostarczyła nam organizacja dojazdu z Sharm El Sheikh do St Catherine Village. Nie można liczyć na komunikację publiczną, zorganizowane wycieczki mają niepasujące godziny przyjazdu i odjazdu (i większość z nich zahacza jeszcze o Dahab), a taksówki za dojazd liczą sobie naprawdę słono. Do tego, ze względów bezpieczeństwa droga do tej położonej w sercu półwyspu wioski jest naszpikowana wojskowymi checkpointami i zdaje się, że nie wszyscy mogą tam wjechać. 
- koszt: 3000 EGP dojazd za naszą czwórkę (ok. 725 zł), 1200 EGP (ok. 290 zł) przewodnik. To była zdecydowanie droga impreza!
- czas: aby zdobyć górę trzeba liczyć ok. 10 h na całą trasę. 5h w górę, 3-4h w dół plus przerwy.
- ekwipunek: koniecznie trzeba wziąć ze sobą duuuużo wody. My mieliśmy 5 litrów, wystarczyło nam, ale na styk. Przewodnicy straszyli, że na szczycie będzie zimno i trzeba wziąć ciepłe ubrania, ale my wchodząc w kwietniu nie podzielamy też opinii :)
- organizacja: gdybym organizowała nasz wypad na Górę Świętej Katarzyny jeszcze raz, zrobiłabym to nieco inaczej. Przyjechałabym do St Catherine Village dzień wcześniej, aby spać tam w Beduin Campie i ruszyć w góry o świcie, gdy jest chłodniej. Szybciej byśmy byli z powrotem i do Sharm El Sheikh wrócilibyśmy o normalniejszej godzinie :)

Wyjazd do Egiptu zaczęliśmy z przytupem, dalsza część relacji (wkrótce!) będzie już spokojniejsza.
Do zobaczenia!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (27)
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
Komentarze (12)
DODAJ KOMENTARZ
genek
genek - 2021-06-27 14:01
Niesamowici jesteście!!!! Nosidło chusta i najwyższy szczyt Egiptu jest Wasz!!! Jak my byliśmy na górze Mojżesza 10 lat temu , to nam mówili, że wejście na Górę św. Katarzyny jest niemożliwe z uwagi na miny z czasów wojny z Izraelem. Widać dla chcącego nic trudnego. No i flagi teemowej się dorobiliście :))). Szacun!!!
 
tealover
tealover - 2021-06-27 14:08
Szacun!!!
 
Danach
Danach - 2021-06-27 17:58
Ale fantastycznie dajecie rade , brawo Wy , podaje Was za przykład ze można z dziecmi podróżować :)
 
migot
migot - 2021-06-27 20:17
Wow, no to zaczynacie z przytupem powrót na turystyczny szlak w powiększonym skłądzie! Chapeau bas! No i Egipt, super. Marzy mi się od dawna, od dziecka w sumie. Tylko jak na kraj z jednej strony bardzo popularny wśród (polskich) turystów to nietrywialnie (i nie tanio) zorganizować tam wypad na własną rękę, bez biura...
 
GregorioW
GregorioW - 2021-06-27 22:01
Robi wrażenie!

(Wszystko naraz: powyższa wyprawa, jej opis, no i Wasze podejmowanie wyzwań w ogóle).

Podziwiam niezmiennie i gratulujÄ™! :)
 
Stock
Stock - 2021-06-27 22:38
To się nazywa początek! W takim tempie KGŚ szybko padnie łupem którejś z córek:-)
 
zula
zula - 2021-06-28 06:08
O Matko!...W kwietniu już jest tam gorąco.Przeczytalam o poranku i jestem pod wrażeniem...
Zdjęcia zobaczę póżniej...
Pozdrawiam z...Krakowa!...
 
marianka
marianka - 2021-06-28 22:07
Dziękuję serdecznie!

@genek: myślę, że przez 10 lat bardzo wiele się tam zmieniło. Teraz w ofercie beduińskich przewodników jest sporo treków po okolicznych szczytach.
@migot: mieliśmy tę samą obawę - czy będzie się tam w ogóle dało podróżować na własną rękę. Szczęśliwie możemy potwierdzić, że zdecydowanie tak!
@stock: haha, obawiam się, że nie. Od starszej coraz częściej słyszymy, że możemy jechać sami, ona chce zostać u Babci ;)
@zula: ooooo, czy to cel czy tylko przystanek?
 
zula
zula - 2021-06-29 03:17
Marianko,
Zakopane i Kraków był moim celem...udało się i oczywiście opiszę na Geoblog.pl
Zdjęcia śliczne są dokumentem dla Waszych córek...a dla w Was cudownym wspomnieniem.
Podziwiam... choć dzwigając pod górę córkę bardzo obciążasz stawy kolanowe ...co będzie póżniej?! Oby nic! ;)
 
mamaMa
mamaMa - 2021-06-29 08:33
Gratulacje!!!

Jeszcze niedawno byliście we dwoje, a tutaj cztery śliczne twarze:) Jestem pod wrażeniem i chylę czoła!
 
joael
joael - 2021-09-27 08:29
Super sprawa! Gratulacje odwagi i wytrwałości. Super zdjęcia
 
ciesielka
ciesielka - 2021-09-29 22:53
Super treko! Podziwiam.
 
 
marianka
Marianka
zwiedziła 37.5% świata (75 państw)
Zasoby: 673 wpisy673 3883 komentarze3883 12828 zdjęć12828 25 plików multimedialnych25
 
Moje podróżewięcej
31.12.2021 - 01.01.2024
 
 
31.03.2016 - 26.07.2023