Naszą podróż zakończyliśmy w miejscu, które stało się dla nas numerem jeden w Japonii - na subtropikalnej wyspie Yakushima. Yakushima słynie ze starych, zachowanych w niemal pierwotnym stanie lasów cedrowych (chociaż właściwa nazwa cedru japońskiego to kryptomeria japońska), dzięki którym została wpisana na listę UNESCO.
Ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu, nasz pogodowy pech nas na chwilę opuścił (mimo, że Yakushima słynie z niemal nieustannych opadów deszczu!) i trafiliśmy na dwa dni bez deszczu. Dobrze wykorzystaliśmy ten prezent od losu na wałęsanie się po lasach wyspy i zachwyt nad jej cudowną przyrodą.
Na wyspę można dostać się na trzy sposoby - albo samolotem z Kagoshimy/Osaki/Fukuoki (opcja droga) albo z portu w Kagoshimie szybką łodzią motorową (opcja średnio-droga) lub wolniejszym promem (opcja najtańsza). My wybraliśmy prom, którym ostatecznie płynęliśmy tylko w jedną stronę, na wyspę. Niestety w dniu, w którym mieliśmy wracać nasz pogodowy pech powrócił ze zdwojoną siłą - do Japonii zbliżał się kolejny supertajfun! Żadne samoloty ani promy już nie kursowały, rzutem na taśmę udało nam się dostać bilety na ostatnie rejsy łodzią motorową. Ja wspominam ten powrót bardzo źle - fale były już takie i tak nami rzucało, że miałam wrażenie, że nie wyjdziemy z tego rejsu żywi, Rafał dostał bardzo silnej choroby morskiej, a z planowych 2-3 godzin rejsu zrobiło się 5-6. Najważniejsze, że udało nam się wydostać z wyspy i zdążyć na samolot do Polski!
*
Zapraszam na ostatni już filmik z naszej podróży. Zobaczycie w nim trochę lasów i ścieżek Yakushimy oraz dowiecie się nieco więcej o tym gdzie i jak spaliśmy podczas tej podróży. Miłego oglądania!