W październiku udało nam się na kilka dni wyskoczyć na Teneryfę. Tydzień tam spędzony wypełniony był zwiedzaniem (przyznam, że nie spodziewaliśmy się, że ta wyspa jest aż tak różnorodna!), pracą zdalną, dobrym jedzeniem i cieszeniem się słońcem. Ale najważniejszym punktem wyprawy było wejście na najwyższy szczyt Hiszpanii, wulkan
Teidę.
Na Teidę weszliśmy na raty (tak, żeby któreś z nas zostało na dole z Różą), na dwa różne sposoby:
KontekstNa zboczu Teidy funkcjonuje kolejka linowa, którą można dojechać całkiem wysoko, bo na 3555 m. Znajduje się tam platforma widokowa, z której rozciągają się piękne widoki. Większości przybyszów taka forma 'zaliczenia' góry musi wystarczyć, ponieważ wejścia na sam wierzchołek (3718 m.) są reglamentowane, a szlak prowadzący na szczyt z górnej stacji kolejki pilnowany jest przez strażników.
Pozwolenie na wejście na szczyt trzeba załatwić wcześniej i jest ono darmowe, ale niestety ilość wejść dziennych jest limitowana. Gdy planowaliśmy nasz wyjazd z miesięcznym wyprzedzeniem, nie było już wolnych wejść na żaden z dni naszego wyjazdu. Nie ukrywam, że mieliśmy złamane serca, bo wydawało się, że z wejścia na szczyt nic nie wyjdzie.
Na szczęście okazało się, że nie jest tak źle!
Wejście na szczyt jest pilnowane tylko w godzinach działania kolejki linowej (mniej więcej 9-17). Strażnicy wjeżdżają pierwszym i zjeżdżają ostatnim kursem. Co dzieje się na szlaku w międzyczasie ich nie obchodzi. A to oznacza, że na szczyt bez pozwolenia da się wejść po zmierzchu, nocą albo o świcie (oczywiście nie można wtedy skorzystać z kolejki).
Nasza teoria na ten temat jest taka, że kolejką wjeżdżają często ludzie totalnie nieprzygotowani na górskie warunki (sami widzieliśmy klapki, krótkie spodenki, gołe nogi i brak ciepłych ubrań czy czapki). Gdyby próbowali wchodzić na szczyt mogłoby naprawdę dojść do tragedii. Podejrzewamy, że jeśli ktoś postara się o pozwolenie wcześniej, to automatycznie przygotuje się lepiej do wejścia na szczyt. Tak samo, jeśli ktoś zada sobie trud wejścia na szczyt bez wspomożenia się kolejką, raczej wie co robi i się dobrze do tego przygotuje. Ale to tylko nasza teoria :)
Wejście z samego dołuRafał zdecydował się na wejście nocne. Startował o 2 w nocy z naszego mieszkania w El Medano, na wybrzeżu. Po ponad godzinnej jeździe autem zaparkował przy punkcie widokowym
Montaña Blanca na wysokości 2349 m., skąd startuje szlak na Teidę.
Szybkim marszem ruszył w trasę i ok. 7 rano był już na szczycie, pieszo pokonując 1369 metrów przewyższenia! Zgodnie z podejrzeniami, na szlaku nie niepokoił go nikt.
Niestety było jeszcze za wcześnie na wymarzony wschód słońca na szczycie, a niska temperatura oraz konieczność zejścia do 9 rano poniżej budki strażników, sprawiły, że dość szybko zdecydował się na marsz w dół. Niestety na wysokości górnej stacji kolejki linowej złapała go choroba wysokościowa powodując mocne nudności i ból głowy (w sumie startując z wybrzeża czyli 0 m.n.p.m., Rafał w 5 godzin pokonał przewyższenie 3718 m.). Szczęśliwie dalsza droga w dół i obniżenie wysokości pomogły i po 3.5 h Rafał był już przy aucie. Misja zaliczona!
Wejście z użyciem kolejkiJa częściowo poszłam na łatwiznę. Po pierwsze miałam towarzystwo kolegi, a po drugie jedną stronę wjechaliśmy jednym z ostatnich kursów kolejki i opatuleni we wszystkie ciepłe rzeczy czekaliśmy aż strażnicy zjadą na dół. Niestety ostatni kurs kolejki był nie o 17, a dobrze po 18. Jak tylko przy stacji zrobiło się pusto, ruszyliśmy do góry. Szlak był bardzo dobrze przygotowany, prosty i wygodny, więc szło się przyjemnie i szybko. Po pół godzinie (z przystankami na robienie zdjęć) byliśmy już na zionącym siarką szczycie i grzaliśmy się w całkiem mocno tu świecącym jeszcze słońcu. Najwyższy szczyt Hiszpanii zdobyty, hurra!
Niestety zachód słońca nas też ominął, bo chcieliśmy zejść jak najniżej zanim zrobi się ciemno, zwłaszcza, że robiło się też bardzo zimno. Szybkim tempem ruszyliśmy w dół i po godzinie doszliśmy do schroniska Altavista (3270 m.). Dokładnie wtedy zapadł zmierzch, więc już po ciemku ruszyliśmy dalej. Noc była tak jasna, że szliśmy bez latarki i wyraźnie widzieliśmy mijane charakterystyczne ogromne, kuliste głazy zwane
'jajkami Teidy'. Szło się świetnie, więc już po 3 godzinach od opuszczenia szczytu byliśmy na parkingu Montaña Blanca. Byliśmy z siebie dumni!
*
Geoblog pełen jest świetnych opisów wspaniałych miejsc na Teneryfie, na tym więc zakończę moją relację. Dla celów archiwizacyjnych wymienię tylko pozostałe odwiedzone przez nas w tej podróży miejsca oraz wrzucę kilka zdjęć do galerii:
- El Medano na południu wyspy, nasza baza
- cudowne góry Anaga na północnym wschodzie
- miasteczko San Cristóbal de La Laguna
- miasteczko Masca, zwane Machu Picchu Teneryfy
- rybacka wioska Garachico
Teneryfa nas oczarowała!