Są takie miasta jakby stworzone do tego, aby odwiedzić je w jeden, przyjemny dzień. Takim miastem jest Doha, stolica Kataru.
Usytuowana w pobliżu wielkiego lotniska, hubu przesiadkowego dla ludzi z całego świata, aż prosi się o wizytę podczas wyjątkowo długiej przesiadki. Jej niewielki rozmiar i spokojna atmosfera sprawiają, że jest to plan idealny.
Doha to taka mniejsza i zrelaksowana kuzynka Dubaju.
Są tu wieżowce, ale zgromadzone na samym końcu nadmorskiej promenady
Corniche, nie dominują nad krajobrazem. Są luksusowe i sportowe auta (w końcu Katarczycy tworzą jedno z najbogatszych społeczeństw na świecie!), ale wtapiają się w ruch uliczny, w dużej mierze tworzony przez licznych imigrantów z dalszych zakątków Azji.
Są zadziwiające inwestycje, ale aktualnie skoncentrowane są one w okół odbywających się tu w 2022 roku Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. Szejkowie (którym zarzuca się, że prawa do organizacji turnieju po prostu sobie kupili) stawiają supernowoczesne i ekologiczne stadiony. Podobno na potrzeby mistrzostw ma powstać całe nowe miasto od podstaw -
Lusail, które będzie ulokowane 23 kilometry na północ od centrum Dohy. Ma być pełne apartamentowców, hoteli, dzielnic handlowych i luksusowych sklepów.
W Dosze jest nowoczesna architektura, ale całkiem udanie spaja się z resztą miasta (no może poza podobnymi do dubajskich sztucznymi wyspami-palmami). Chyba najciekawszym jej przejawem jest
Muzeum Sztuki Islamskiej, stojące na specjalnie dla niego wybudowanej wyspie, do której prowadzi palmowa aleja. Samo muzeum nie ma moim zdaniem najciekawszej ekspozycji (eksponaty są mało urozmaicone, a z wystawy trudno się zbyt wiele dowiedzieć), ale warto je odwiedzić przede wszystkim ze względu na ciekawą bryłę nawiązującą do stylu arabskiego i imponujące wnętrze.
W Dosze jest też udana bardziej niż w Dubaju, rekonstrukcja dawnego serca miasta,
Souq Waqif. Sam targ ma historię sięgającą wiele lat wstecz (nie wiadomo kiedy dokładnie powstał, na pewno istniał przynajmniej 100 lat temu), ale po wielkim pożarze został gruntownie odremontowany w 2006 roku. Trzeba przyznać, że zostało to zrobione bardzo sensownie - wciąż czuć orientalną, targową atmosferę, suk tętni życiem, a pozostałości starych budynków ładnie łączą się z nowo dobudowanymi. Sam suk wydaje się być miastem w mieście - jest i część 'reprezentacyjna' z nowoczesnymi kawiarniami, gdzie w menu obok kawy i jedzenia figuruje wykaz dostępnych fajek wodnych, jest targ pamiątek, są jubilerzy, są ukryte w cienistych alejkach bardziej staromodne jadłodajnie, stylowe hotele, jest nawet ultra głośny i rozćwierkany targ ptasi. Jest tu nawet teatr i szpital dla sokołów.
Nieco frywolniejszą wariacją na temat arabskiej kultury jest całkowicie nowo wybudowana
Katara czyli wioska kulturowa z charakterystycznym meczetem, amfiteatrem i wieżami 'domami dla ptaków'. Kulturę reprezentują tu godnie muzea, galerie i audytorium.
Jeśli o kulturze mowa, to trzeba wspomnieć o tutejszych meczetach, których jest tu mnóstwo. Te najsłynniejsze to położony tuż przy suku
Wielki Meczet,
Meczet Al Shaykh z drobnym, zielonym minaretem i charakterystyczny
Meczet Spiralny z zakręconym minaretem.
Nie ma tu aż tak imponujących galerii handlowych co w sąsiednim Dubaju, ale tutejsza
Villagio z imitującym Wenecję kanałem (po którym oczywiście pływają gondole) wpisuje się w ten sam nurt.
O przedpetrodolarowej historii miasta przypomina (raczej paskudny) pomnik-fontanna w kształcie muszli z perłą, ulokowany na nadbrzeżu, oraz drewniane łodzie
dhow, spokojnie dryfujące w zatoce. Zanim nastąpiły złote czasy wydobycia ropy, żyły tu bowiem głównie beduińskie plemiona i poławiacze pereł. Zresztą, niejedną perłę można znaleźć tu do dziś :)
*
Jak pewnie się domyślacie, wizyta w Dosze odbyła się przy okazji długiej przesiadki do celu naszej kolejnej podróży. Tym razem wyjazd będzie nieco inny niż poprzednie - dłuższy, spokojniejszy i bardziej statyczny. Jedziemy bardziej pożyć w innym miejscu niż zwiedzać (Rafał będzie pracować zdalnie, co wymusza inny charakter tego wyjazdu). Zostały mi 3 miesiące urlopu macierzyńskiego, chcemy go więc wykorzystać do cna!
Planujemy dwa wyjazdy - pięciotygodniowy i dwumiesięczny. O ile o drugim kierunku jeszcze nie zdecydowaliśmy, to pierwsza podróż już się zaczęła. Wybraliśmy się w miejsce niezbyt zaskakujące ani nowe, za to doskonale nadające się do naszych celów i do tego, żeby jechać tam z ośmiomiesięcznym dzieckiem. Myślę, że już sama przesiadka sugeruje trochę kierunek. Mowa o dwóch krajach.
Kto zgadnie gdzie jesteśmy?