2000 złotych wież strzelających w niebo, 4000 pozłacanych i złotych posągów Buddy, niemal 2000 kamiennych świątyń, wspaniałe pałace, rozległe, dostatnie domostwa arystokracji, 12 kilometrów warownego muru, potężna fosa, układ urbanistyczny wpisany w diagram buddyjskiej mandali i widoczne zewsząd bajeczne bogactwo budzące podziw emisariuszy dworów europejskich - to wszystko nie przetrwało pożogi wznieconej przez zwycięskich Birmańczyków w 1767 roku.
Ajutthaja, potężna tajska stolica 33 syjamskich królów w kilka chwil właściwie przestała istnieć.
Ale czy może dziwić, że nawet ruiny tak wspaniałego miasta mogą być fascynujące?
Krążyliśmy wśród kruszących się stup, zmurszałych kolumn, posągów Buddy bez rąk czy głów, zafascynowani wyobrażeniem dawnej potęgi i nie przeszkadzały nam przy tym nawet spore ilości innych turystów.
Po pałacach i domach mieszkalnych, budowanych zwykle z drewna nie ma już śladów, ale ruiny kamiennych świątyń, posągów i dekoracji wciąż dają wyobrażenie jak potężnym i bogatym miastem musiała być Ajutthaja.
Widać to chodząc pomiędzy pozostałościami zbudowanej na planie krzyża
Wat Phra Si Sanphet, największej niegdyś stołecznej świątyni, używanej przez samych królów (pozostałości fundamentów ich pałacu znajdują się zresztą w pobliżu). Dziś przyjezdni podziwiają tu głównie 3 olbrzymie świątynne stupy, które stały się symbolem miasta. Niegdyś w tej świątyni stał olbrzymi, 16-metrowy posąg Buddy, pokryty 250 kilogramami złota, stopiony przez birmańskich najeźdźców. Co ciekawe, dziś na terenie dawnego kompleksu świątynnego stoi niewielka, nowa świątynia-pawilon
Wihaan Phra Mongkhon Bophit, gdzie umieszczony jest największy w Tajlandii, 17-metrowy Budda z brązu. W 1955 roku birmański rząd podarował 200 000B (ok 21 tysięcy PLN) na restaurację budynku w ramach przeprosin za zniszczenia dokonane 200 lat wcześniej.
Mimo, że z ok. 2000 świątyń w różnym stanie przetrwało niespełna 50, to ruiny są dość rozległe i najlepiej zwiedzać je na rowerze, albo wizytę rozłożyć na kilka dni.
Rower (albo prom) zdecydowanie przyda się przy odwiedzaniu najstarszej, wciąż otwartej świątyni Ajutthaji
Wat Phanan Choeng znanej głównie z olbrzymiego, 19-metrowego, kamiennego posągu Buddy, przed którym już od XIV wieku swoje ofiary i modły wznosili kupcy udający się w dalekie, niebezpieczne wyprawy.
Kawałek poza ścisłym centrum leży też niezniszczona o dziwo przez Birmańczyków
Wat Na Phra Men (albo Wat Na Phra Meru) oraz ruiny
Wat Chai Wattanaram z wielkim prangiem w khmerskim w stylu i dwójką samotnych Buddów na kamiennych postumentach. Podobno oglądane stamtąd zachody słońca nie mają sobie równych.
Z kolei najczęściej fotografowana rzecz w Ajutthaji nie jest świątynią, choć znajduje się na terenie dawnej
Wat Phra Mahathat, obróconej dziś w ruinę. Idąc wśród pozostałości murów i prangów, mijając szpaler bezgłowych posągów Buddy, dochodzi się do sporego drzewa ze splątanymi korzeniami, otulającymi samotną, zadowoloną głowę Oświeconego wyciosaną z piaskowca. Nikt nie wie kiedy i jak drzewo obrosło ten fragment posągu. Najprostsze wyjaśnienie mówi, że odcięta podczas birmańskiego najazdu głowa po prostu potoczyła się w stronę drzewa, które powoli, latami ją oplątywało swoimi korzeniami. Ale są i tacy, którzy twierdzą, że głowę odciął złodziej, który szybko ją porzucił pod drzewem, nie dając rady jej ciężarowi. Jak było naprawdę pewnie nigdy się nie dowiemy, ale faktycznie, jest to jedno z bardziej malowniczych miejsc miasta.
Jednym z nielicznych odrestaurowanych budynków Ajutthaji jest pałac
Chan Kasem, który był siedzibą następców tronu, a dziś jest tu
Muzeum Chantharakasem z kolekcją buddyjskiej sztuki.
Dzisiejsza Ajutthaja nie jest zupełnie martwa - ma też niewielkie, acz współczesne oblicze. Po pierwsze w sąsiedztwie ruin wyrosło niewielkie, prowincjonalne miasteczko pełne naciągaczy i tuk-tuków zupełnie innych niż w innych miastach kraju. Ich front przypominał mi maskę Lorda Vadera z Gwiezdnych Wojen :)
A po drugie w sąsiedztwie Ajutthaji jest
Pałac Królewski w Bang Pa-In. Letnia rezydencja stała tu jeszcze przed najazdem Birmańczyków i opustoszała tak jak i reszta miasta. Ale w XIX wrócił tu Rama IV budując skromny letni pałac, rozbudowany potem przez następców. Dziś oglądać tutaj można wieżę obserwatorium, z którego król Mongkut (Rama IV) śledził gwiazdy,
Boskie Miejsce Osobistej Wolności (pawilon na jeziorze, będący miniaturką pałacu w Bangkoku),
Wspaniały i Jaśniejący Niebiański Pałac - oficjalną rezydencję królów,
Bramę Króla Bogów prowadzącą do prywatnych, królewskich części zabudowań i
Pałac Pekiński.
Jedyną rysą na tych wspaniałościach jest tragiczna historia Sunandy Kumarirathany, żony Ramy V. Królowa płynąc po jeziorze łódką, wypadła z niej i utonęła. Przyglądali się temu bezradni dworzanie, którzy nie śmieli jej ratować. W tamtych czasach za dotknięcie monarchy, a tego przecież wymagałoby wyłowienie królowej, groziła kara śmierci.