Takie położenie musi robić wrażenie.
Wysoki, stromy kanion, ostre urwisko dramatycznie przecinające serce miasta. Domy nachylone nad krawędzią. Wąskie schodki wykute w skalnej ścianie przez nieszczęsnych chrześcijańskich niewolników, prowadzące stromo w dół, ku wodzie. Wyraziste skały dookoła i przejrzyste, jakby bliższe niebo.
No, nie da się inaczej,
Ronda robi wrażenie.
Zostawia w zachwycie nad projektem lekkiego, ale i solidnego mostu, śmiało spinającego dwa brzegi urwiska. A most ten mimo, że zwany Nowym (
Puente Nuevo) stoi tu spokojnie od XVIII w.
Napawa trwogą na myśl o zbrodniach czasu rewolucji, gdy bezlitośnie strącano w gardziel przepaści
El Tajo tych, którzy byli sojusznikami nie tej siły co trzeba.
Oburza miłością o korridy i imponuje brawurą. To tutaj po raz pierwszy dumny torreador zszedł z konia, aby z bykiem zmierzyć się jak równy z równym, z ziemi. Przypomina o tym mekka miłośników korridy
Plaza de Toros.
Zmusza do czujności i refleksji przy schodzeniu po wąskich schodkach
La Mina prowadzących od pałacu mauretańskiego króla
Casa del Rey Moro (dzisiejszy budynek jednak z arabskim władcą ma już niewiele wspólnego). 365 stopni prowadzących na dno wąwozu zostało pracowicie wyciętych przez chrześcijańskich niewolników władca taify. Swoją drogą, śladów po potędze arabskich władców lepiej szukać w 'Małej Alhambrze' czyli pałacu
Palacio de Mondragon.
Każe opowiedzieć się po jednej ze stron - dawne arabskie
La Ciudad z kolegiatą
Iglesia de Santa Maria la Mayor w miejscu meczetu i renesansowymi pałacami w miejscu arabskich domostw czy może
Mercadilo zbudowane przez Hiszpanów po rekonkwiście jako chrześcijańska przeciwaga dla miasta?
Trudno nie być tu pod wrażeniem.
Choćby i ilości turystów snujących się po tym mieście!
Andaluzjo, robisz wrażenie!