Stolica kalifatu była prawdziwą metropolią.
Największym miastem Europy, a może nawet i świata. W tych czasach liczyła sobie więcej mieszkańców niż kiedykolwiek w historii (ponad milion!), była syta, ludna i bardzo tolerancyjna. Jak nigdy potem.
To zrozumiałe, że każdy władca Takiego Miasta chciałby je ukoronować czymś niezwykłym. Udowodnić, że to miasto nadzwyczajne, inne od każdego, najlepsze. Zbudować coś, co będzie ostatecznym potwierdzeniem jego wyższości.
Takie myśli nasuwały się nam same, gdy późnym wieczorem stanęliśmy pod
Mezquitą w centrum Kordoby. Potężne mury mieniły się złotym światłem odcinając się od nocnego nieba. Patrząc na sam zbytek zdobień murów zewnętrznych, nie mieliśmy już wątpliwości, że stolica królestwa 'Al-Andalus' musiała być najwspanialszym miastem swoich czasów.
Miasto zresztą olśniewało nie tylko tu. Za nami prężył się olbrzymi most
El Puente Romano nad rzeką Gwadalkiwir, pamiętający jeszcze czasy rzymskie. I jeden i drugi brzeg, ten z królewskim
Alkazarem, wyglądał z niego okazale. Błysk złotych świateł, gra cieni na pobielonych ścianach domów, gwar zadowolonego życia składały się dla nas wieczorną
Kordobę.
*
Zwykle świt bezlitośnie odkrywa wszystko to, co noc miłosiernie skryła w mroku. Nieraz wspominałam poranne rozczarowanie miastami, które wieczorem wyglądały przepięknie, a dość ohydnie w świetle dnia.
Szczęśliwie poranna Kordoba oszczędziła nam tych gorzkich doznań. Wyspana, rześka i słoneczna prezentowała się jeszcze lepiej niż dnia poprzedniego.
Legendarne
Patio de los Naranjos Mezquity wypełnione orzeźwiającym zapachem pomarańczy od razu stało się naszym ulubionym miejscem Kordoby. Nie dziwiło nas tutaj zupełnie mauretańskie umiłowanie dla drzewek pomarańczowych.
Z kolei bielone i ukwiecone ściany domów w dzielnicy żydowskiej
Barrio Judio w wesoły i bezpretensjonalny sposób przypominały o tolerancyjnych tradycjach tego miasta filozofów. Nie każdy bowiem pamięta, że to stąd pochodzi rzymski Seneka, arabski Awerroes i żydowski Majmonides (dwóch ostatnich zresztą się znało i szanowało). Czy da się lepiej podsumować tradycje i atmosferę miasta?
*
Wieczorna Kordoba była czarowna, poranna energetyzująca, ale żaden z tych jej wizerunków nie mógł się równać z tym, co odkryliśmy po przekroczeniu murów Mezquity. Labirynt kolumn, tajemnicze cienie rzucane przez żeliwne lampy, czerwony i biały kamień... nie wiem czy jakiekolwiek słowa są w stanie oddać jak wielkie wrażenie zrobiła na nas ta świątynia.
Mówią, że gdy chrześcijanie po zdobyciu miasta wybudowali w samym środku Mezquity triumfalną katedrę, to sam zleceniodawca, cesarz Karol V nie mógł uwierzyć w to, co się stało.
'Zbudowaliśmy coś, co można znaleźć wszędzie, zniszczyliśmy coś, co było jedyne w swoim rodzaju'.
Pęknięcie największego cudu kalifatu.
Andaluzjo, oszałamiasz!