Życie metropolii płynie szybko.
Światła migają, auta trąbią, ktoś biegnie od pracy, ktoś ledwo zdążył na podmiejski pociąg, a inny ktoś nerwowo spoglądając na zegarek popija kawę, obowiązkowo z białego papierowego kubka z zielonym logo. Co drugi kierowca jedną ręką je plastikowe jedzenie albo ukradkiem dokądś dzwoni. Sznur żółtych taksówek z kierowcami mówiącymi po angielsku słabiej niż turyści, na stałe wpisał się już w pejzaż miasta, a co rusz któraś z nich próbuje wymusić pierszeństwo, bo wiezie kogoś, komu bardzo się spieszy. Mało kto z pieszych respektuje czerwone światło, a te inne światła w oknach biurowców nie gasną, nawet gdy obowiązkowe 8 godzin zostało już dawno wypracowane.
Mało kto ma czas na sprzątanie w domu, gotowanie czy pranie. Życie towarzyskie jeśli kwitnie, to we wszechobecnych pralniach, kolejce w Starbucksie czy na stacji metra, które mimo, że w miarę punktualne, znów przyjechało nie w czas. Połowa ludzi, która nie rozmawia właśnie przez telefon, to odpisuje na maile i załatwia naglące sprawy, szybko, na wczoraj. Energia, bieg, strach, że nie będzie się na bieżąco. Taki styl życia można albo kochać, albo serdecznie nienawidzić.
Gonitwa, tłok i migające zewsząd reklamy osiągają swoje apogeum na
Times Square, nazywanym bardzo poetycko
'Skrzyżowaniem świata'. Nawet jeśli zdaży Ci się błądzić bez celu po Manhattanie (to chyba niemożliwe!), to i tak prędzej czy później tu trafisz - w tym miejscu krzyżują się wszystkie ścieżki, koncentrując ruch, światło, hałas i życie.
Metropolia, nawet ta najszybsza, nie mogłaby być prawdziwą metropolią bez wieżowców. Niektóre z nich robią olbrzymie wrażenie swoją architekturą i smakiem, a niektóre po prostu przytłaczają, gdy wędruje się między nimi, tymi najwęższymi uliczkami. Niektóre to 'tylko' niebotycznie wysokie kamienice z iglicami - przystaniami dla zeppelinów (naprawdę!) i obowiązkowo, drewnianymi cysternami na wodę, a inne to prawdziwe drapacze chmur, zdające się stawiać wyzwanie niebu.
Ale nawet w takim mieście, pełnym niepowtarzalnych wieżowców, są takie, z którymi nie mogą konkurować żadne inne.
Pierwszym z nich, i chyba najsłynniejszym jest
Empire State Building, jeden z najbardziej znanych budynków świata. Monumentalna, piękna budowla z wysmakowanych lat trzydziestych przez dekady szczyciła się mianem najwyższego budynku miasta i świata. I choć dziś jest to staruszek, to od 11.09.2001 znów dzierży palmę najwyższego budynku Nowego Jorku*. Niemal codziennie podświetlany na inny kolor, przypomina tym miastu po ważnych wydarzeniach i rocznicach. Co ciekawe, pełni także funkcję piorunochronu (rocznie uderza weń ok. 100 piorunów)!
Drugim 'królem nowojorskich wieżowców' jest
Rockefeller Center, małe miasto w mieście. I znów, budowę calego kompleksu przyniosły szalone lata trzydzieste. Oprócz jednej z największych na świecie sumy powierzchni biurowych, centrum słynie z siedziby Radio City Music Hall, starej fotografii robotników jedzących lunch siedząc bez zabezpieczenia na budowlanej stalowej belce (
'Lunchtime atop a Skyscraper', lodowiska i najpiękniejszej choinki miasta (której dekoracja rok rocznie jest wielką niespodzianką i wydarzeniem), oraz z GE Building, czyli najwyższego budynku w całym kompeksie. Na jego płaskim szczycie znajduje się najsłynniejszy taras widokowy
Top Of The Rock. Nie pytajcie jak bardzo tam wieje w lutym!!
Gdybym jednak miała wybrać ten drapacz chmur, który uważam za najpiękniejszy, bez wątpienia wskazałabym na
Chrysler Building, ikonę stylu Art Déco. Na chwilę, tuż przed ukończeniem Empire State Building był najwyższym budynkiem świata (nadal jest najwyższym budynkiem świata wykonanym z cegły), ale to jego piękny, bogaty w szczegółowe ornamenty szczyt sprawia, że stał się symbolem całego miasta, a uczą się o nim studenci architektury na całym świecie. Niezwykła elegancja, wspaniałe dekoracje, stalowe ornamenty nawiązujące do samochodów Chryslera sprawiają, że niezmiennie jest wybierany na ulubiony wieżowiec nowojorczyków, a szybka i niedbała metropolia nabiera dzięki niemu innego wizerunku. Może wcale nie jest taka zła?
* Wybaczcie mi to drobne podkolorowanie - gwoli dokładności, ostatnimi czasy Empire State Building został znów przerośnięty przez
Freedom Tower (vel 1 World Trade Center), wieżę budowaną w miejscu dwóch wież World Trade Center.