Zastanawialiście się kiedyś dlaczego za wstęp do niektórych atrakcji Londynu trzeba płacić niebotyczne sumy (jak Tower czy Westminster Abbey), a z kolei większość muzeów jest całkowicie darmowa dla wszystkich odwiedzających?
Bo jeśli chcemy zarabiać na turystach, to czemu nie wszędzie?
Otóż,
na płatne muzea po prostu nie zgodziliby się Londyńczycy!
Bo czy nie ma lepszego sposobu na spędzenie wolnego popołudnia gdy za oknem panuje typowo brytyjska marudna pogoda, niż zaszycie się w którymś z licznych, interesujących muzeów albo jeden z dynamicznie rozwijającej się galerii sztuki?
Mając jedno, jedyne popołudnie i musząc zdecydować się na wizytę w jednym tylko muzeum lub galerii, chyba nie umiałabym wybrać ulubionego.
Kiedyś było łatwiej - parę lat temu, gdy byłam w Londynie pierwszy raz, z pewnością postawiłabym na Science Museum lub Natural History Museum. Mało tego, bez wahania określałam je jako moje ulubione londyńskie miejsca.
Coś w tym jest - nie ma chyba lepszego miejsca dla dziecka, które było nadmiernie zainteresowane całym światem;) Ruszające się dinozaury, symulacja trzęsienia ziemi, nasłuchiwanie odgłosów słyszalnych w łonie matki czy wielki... plemnik wieloryba w Muzeum Historii Naturalnej (którego sama architektura zasługuje na wyróżnienie!) robią niesamowite wrażenie.
Podobnie z Muzeum Nauki - wiele dynamicznie ruszających się makiet i eksponatów oraz możliwość przeprowadzania własnych doświadczeń i eksperymentów zawsze sprawiają, że nie mam ochoty stamtąd wychodzić;)
Tuż obok nich leży Victoria&Albert's Museum, które jest gratką dla wszystkich wielbicieli mody, zdobnictwa i designu. Myślę, że to jedno z tych muzeów, które można określić słowem 'piękne'.
Z muzeów, które budzą moją zazdrość (albo raczej - chciałabym, żebyśmy my też takie mieli) wbrew pozorom wcale bym nie wymieniła najstarszego muzeum świata - British Museum. Założono je w 1759, lecz początkowo wpuszczano tylko uczonych i artystów, bowiem uważano że wizyty wszystkich pozostałych są... mało pożyteczne! Mimo jego imponujących zbiorów (imponujących i pod względem ilości - 7 mln, i pod względem różnorodności, wartości i przekroju), rangi i sławy jakoś nie umiem się doń przekonać - pisałam już wielokrotnie jak bardzo nie podoba mi się grabienie podbitych państw i tworzenie wystaw z trofeów wojennych.
Na mojej liście zagości więc w jego miejsce inne muzeum - Imperial War Museum.
Położone w pięknym budynku dawnego szpitala dla umysłowo chorych w ujmujący sposób opowiada o wojnie. Mimo iż temat jest ohydny i łatwo zarzucić by można było że się go promuje, twórcom muzeum udało się jego uniknąć. Oprócz kolekcji maszyn bojowych zwiedzający zobaczą przede wszystkim jakie społeczne konsekwencje niesie za sobą wojna. Zarówna ta toczona za pomocą bomb i granatów, jak i ta angażująca ukrytych szpiegów, propagandę i uprzedzenia. Nie pominięto żadnego z tragicznych konfliktów, jakie przetaczały się przez świat w ciągu ostatnich stu lat. Od okopów pierwszej wojny światowej przez Holokaust, zimną wojnę, Wietnam, Kambodżę po Rwandę i Afganistan. Obrazy te bolą bardzo, ale mam nadzieję, że także uczą i zmuszają do refleksji nad tym, gdzie to wszystko tak naprawdę się zaczyna...
Aby zakończyć jednak w nieco bardziej pozytywnym tonie (w końcu jest weekend i mamy odpocząć i pozytywnie się nastroić tutaj) - wizyta w dwóch cudownych galeriach sztuki. O National Gallery i Tate Gallery słyszał chyba każdy. Dostojny budynek pierwszej z nich góruje nad słynnym Trafalgar Square i mieści w sobie najsłynniejsze dzieła malarstwa europejskiego od XIII wieku do czasów współczesnych. Od ilości i sławy nazwisk artystów aż kręci się w głowie. Jeśli jednak to nie wystarczy, gwarantuję, że zakręci nam się w głowie, gdy będziemy próbowali wyjść z tej skomplikowanej plątaniny korytarzy i sal. Nic dziwnego - to jedna z największych galerii sztuki na świecie.
Z kolei Tate Gallery prezentuje czasy nieco młodsze (NIECO - XVI wiek do XXI w.). Podzielona została na dwie galerie, Tate Britain (starsze) i Tate Modern (młodsze), olśniewa rozmachem, uporządkowaniem (dzieła są przedstawione w kolejności chronologicznej) i bogactwem. Aż nie chce się wierzyć, że wszystko zaczęło się od XIX-stowiecznego handlarza cukrem, który zaczął bawić się w kolekcjonowanie sztuki.
Przyznam, że po wizycie w takim miejscu (podobnie miałam po odwiedzeniu Pompidou w Paryżu) zaczynam doceniać i lubić sztukę nowoczesną. I bardzo dobrze - w końcu po to stworzono te muzea;)