Geoblog.pl    marianka    Podróże    Szampan i mamałyga - Sylwester w Mołdawii!    Kraj studni
Zwiń mapę
2011
29
gru

Kraj studni

 
Mołdawia
Mołdawia, Butuceni
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1131 km
 
Mołdawia to kraj niebieskiego koloru.
Aby się o tym przekonać wystarczyło po wyjściu z podziemnego monastyru zejść drugą stroną wzgórza i znaleźć nieco zaniedbany cmentarz należący do pobliskiej wioski Butuceni. Może daleko mu do słynnych wesołych cmentarzy z Maramureszu, ale i tak dominujący błękitny kolor ożywia bardzo zimowo-jesienną scenerię.
Chodząc między częściowo zarośniętymi grobami, ale i odnajdując te całkiem nowe i zadbane narzucała nam się refleksja jak duża musiała być to kiedyś wieś.

Mołdawia to kraj pięknych okien.
Schodząc bardziej w dół zeszliśmy do samej wsi. Jej centrum tworzy jedna, nieco błotnista ulica otoczona domami. Co bardzo charakterystyczne, to to, że ogrodzone są one stosunkowo wysokimi murkami. Na szczęście zamiast wrogiego, nadaje on ulicy całkiem przytulny charakter. Gdzieniegdzie jednak migają nam przed oczami schowane za nimi zabudowania albo też trafiamy na otwarte bramy. Widać piszczącą aż biedę, ale obejścia są o wiele bardziej schludne niż w niejednej polskiej wsi. I tu często napotykamy niebieskie ściany domów.
To co nas jednak zachwyciło najbardziej, to piękna i kolorowa stolarka okienna. Bardzo żałowałam, że nie udało nam się zrobić zdjęcia najpiękniejszym oknom.

Mołdawia jest też krajem kukurydzy.
Mimo, że przybyła ona do Europy stosunkowo niedawno, to tutaj bardzo szybko się zadomowiła. Co prawda początkowo traktowana jako główny składnik jedzenia dla biednych, szybko zyskała powszechne uznanie. Na każdym targu znajdziemy więc wiele kramów z kukurydzianymi kolbami czy zmieloną mąką kukurydzianą. Tutaj, w Butuceni też mijaliśmy co chwilę góry ususzonej kukurydzy zebranej jako zimowe zapasy. Nic w tym zresztą dziwnego - przypominam, że sztandarową potrawą tych ziem jest żółta mamałyga, produkowana na bazie właśnie tego rodzaju mąki.
I chyba tylko chleb piecze się wciąż z mąki pszennej;)

Mołdawia to kraj studni.
To jedno z najczęstszych skojarzeń z krajobrazem tego państwa. I jest ono bardzo prawdziwe - co rusz wszędzie można je dostrzec stojące tuż przy domach.
Stanowią swoistą dumę mieszkańców i często są bogato udekorowane. Albo przynajmniej pomalowane na niebiesko lub osłonięte wymyślną altanką.
Co nas zauroczyło, to to, że stojąc przy domach o wysokich ogrodzeniach, do studni zawsze pozostawiony jest dostęp. Każdy 'obcy' może podejść i napić się wody bez problemu. To naprawdę imponujące.
Ze studniami mołdawskimi wiąże się zresztą historia mówiąca o tym, że dawniej, jak to na wszystkich wsiach bywało, studnia była naturalnym elementem wiejskiego krajobrazu, co jest jak najbardziej zrozumiałe. Potem jednak, wraz z postępem, czas przyniósł tu także i wodociągi. Całe wsie kanalizowano i zapewniano dostęp bieżącej wody z odleglejszych zbiorników. Tak jak na całym świecie.
Po początkowym zachłyśnięciu się nowoczesnością, problemem biednej, mołdawskiej prowincji stały się wysokie opłaty za korzystanie z tych wodociągów. Były one na tyle wysokie, że po cichu zaczęto wracać do kręcenia studziennymi korbami. Teraz z kolei, gdy opłaty zostały już unormowane, studnie w dalszym ciągu nie wychodzą z użycia, bo... wodociągowe rury zdążyły w międzyczasie już zardzewieć!

Ale Mołdawia to przede wszystkim kraj ludzi gościnnych.
Owszem, trzeba przyznać, że początkowo dzieci trochę się z nas naigrywały, ale takie prawo najmłodszych.
Za to wszyscy inni napotkani ludzie byli samą serdecznością. Zarówno skin w wojskowym mundurze jak i wioskowe obiboki.
Jednak najmilsze spotkanie zaliczyliśmy na samym końcu naszej wizyty w tym miejscu. Podeszliśmy do budynku administracyjnego (vel baru vel mini-muzeum vel informacji, choć naprawdę ciężko było ocenić jaką tak naprawdę funkcję pełni to miejsce), aby spytać się czy mamy szansę jakkolwiek się stąd wydostać publicznym transportem. Informacji nie uzyskaliśmy, a za to trafiliśmy... na imprezę!
Gospodarz przyjęcia, już lekko wstawiony, acz bardzo sympatyczny poinformował nas z dumą, że jego córka wychodzi za mąż i to na jej cześć odbywa się przyjęcie. Dobiegało ono co prawda końca, ale od razu poczęstowano nas domowym winem. Nie było żadnego miłosierdzia ani litości - pić trzeba było, inaczej gospodarz czułby się śmiertelnie obrażony.
Nikt z nas jednak nie narzekał i dzielnie popijaliśmy wino z plastikowej butelki, bo naprawdę było świetne! Bardzo młode, lekkie i wyraziste. Nikt mi nie powie, że mołdawskie wina ustępują tym z Burgundii!
Nie muszę chyba dodawać, że początkowo z trudem prowadzona konwersacja szybko utrwaliła naszą wielką przyjaźń i doprowadziła do wymiany telefonów i zaproszeń na dłuższy pobyt w tych stronach. Albo przynajmniej na zostanie na noc w ich progach. My, nieco poganiani przez czas musieliśmy w końcu odmówić, ale od tej pory na wspomnienie Mołdawii się uśmiecham. Uroczych i ciepłych ludzi spotykamy na swojej drodze!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
rav
rav - 2012-03-15 21:57
te niebieskie okna kojarzą mi się z Bronowicami pod Krakowem.
dziwne, bo wino z plastikowej butelki też... :-)
 
marianka
marianka - 2012-03-16 08:52
Cóż za idealne podsumowanie moich ukochanych Bronowic;)
 
 
marianka
Marianka
zwiedziła 38% świata (76 państw)
Zasoby: 677 wpisów677 3902 komentarze3902 12918 zdjęć12918 25 plików multimedialnych25
 
Moje podróżewięcej
31.03.2016 - 26.07.2023
 
 
22.02.2023 - 11.03.2023