Jak juz pisalam, dzien w Oulu minal nam pod znakiem deszczu.
Jeszcze w namiocie czekalismy, zeby przestalo lac na tyle, aby dalo sie namiot zlozyc (to raz, bo oprocz tego w przedsionku latalo tyle komarow, ze balismy sie wyjsc, serio - nie mam jak tu dodawac zdjec, ale zrobilismy fote na dowod:D). W drodze do Oulu (bo mielismy jeszcze jakies 20 km) zlalo nas juz porzadnie, wiec pierwsze co zrobilismy po wjezdzie do miasta to bylo znalezienie cieplej i przyjemnej kawiarni, gdzie troche wyschnelismy.
Potem wymieniona juz biblioteka, wiec wczesnym wieczorem ruszylismy dalej. Aaaa, wart wymienienia dzis jest jeszcze obiad, ktory chyba wyszedl nam najlepiej do tej pory. Wyjatkowo nie byla to mielonka:D Gdzies na przystanku na przedmiesciach Oulu zrobilismy sobie prawdziwa carbonare, z ktorej bylismy strasznie dumni.
Po tych upalach w dniach poprzednich bylo nam strasznie zimno (juz nie mowiac o tym, ze i bez upalow byloby zimno), wiec siedzielismy i jechalismy w niemal wszystkich cieplych rzeczach, jakie wzielismy ze soba. Czasem mijali nas Finowie w krotkich spodenkach i podkoszulkach z bardzo kpiacymi spojrzeniami:D