Po całej nocy spędzonej w uroczym, ukraińskim pociągu (jedynie Rafał spał, więc może dlatego on twierdzi, że te pociągi są świetne;)), musieliśmy złapać jakiegoś prywaciarza z autem, który przewiózłby nas przez granicę.
Okazuje się, że taki biznes tam kwitnie - od razu po wysiadce z pociągu otacza cię tłum panów oferujących swoje usługi (motoryzacyjne rzecz jasna!). Płacić można w dowolnej walucie, wliczona jest nawet łapówka dla granicy:D Wbrew pozorom korupcja kwitnie po stronie Unii Europejskiej - w Rumunii. Nie da się przejechać przez granicę bez 'dodatkowej opłaty'.