Mam dużo szczęścia w życiu.
Jednym z jego elementów jest to, że pracuję w miejscu, które najzwyczajniej w świecie lubię i gdzie przychodzę rano z radością. Oraz, że moja pierwsza w życiu delegacja była właśnie tutaj - do miasta, które nigdy nie było na szczycie mojej listy marzeń ani nie wydawało mi się zbyt pociągające, a które dziś uważam za jedno z najbardziej fascynujących miejsc, w jakich było mi dane być!
Bo prawdziwe, pulsujące życiem
'Miasto, Które Nigdy Nie Śpi' jest tylko jedno.
Najsłynniejsza metropolia świata, centrum rozrywki i nowych trendów, najbardziej multikulturowe miejsce na świecie. Nigdy nie zasypia, ani nigdy nie daje się do końca poznać - Nowy Jork.
Żadne inne miasto nie zasługuje tak bardzo na miano współczesnej mekki i stolicy świata. Popularnością konkurować z nim może najwyżej romantyczny Paryż, choć dzisiejsza popkultura już dawno dokonała za nas wyboru w tej kwestii. Zresztą utrwalony w niej głęboko mit tego miasta sprawia, że każdy przybysz czuje się tu znajomo. Mija dobrze znane widoki, budynki i ulice widzane tysiąc razy w filmach (czy na zdjęciach z IKEI), obserwuje zwyczaje i styl życia opiewany w solidnym kawale literatury czy słucha tego samego slangu, który powielany jest przez wszystkie najbardziej znane seriale i programy świata.
Nie da się tu też nie usłyszeć swojego rodzinnego języka czy nie dostrzec w tłumie twarzy o podobnym typie urody - nigdzie indziej na świecie nie ma aż takiego nagromadzenia kultur w jednym miejscu. Zewsząd błyska słynny wybielony
'american smile', a nieznani ludzie udają (a może nie?) zainteresowanie, właśnie tak jak na filmach. Trudno czuć się tu całkiem obco.
Nowy Jork zresztą przyciąga wszystkich - znawców mody, biznesmenów, łowców trendów, muzyków, aktorów, wielbicieli muzeów i naukowców. Miasto zdaje się mówić -
'nie da się tu nudzić, o żadnej porze dnia i nocy'. Mimo, że byłam tam nieco ponad dwa tygodnie (i oczywiście przede wszystkim w pracy!), to szybko się o tym przekonałam - to były najszybsze i najszczelniej wypełnione wydarzeniami dwa tygodnie od dawna.
A więc co sprawia, że miasto pulsuje życiem dniem i nocą i nie da się tu zasnąć bez wyrzutów sumienia, że tyle ciekawych wydarzeń nas właśnie omija?
ImigranciNowy Jork to najbardziej multikulturowe miejsce na świecie. Pokojowo współżyją tu niemal wszystkie kultury świata i usłyszeć tu można podobno aż 800 różnych języków. Swoje dzielnice mają tutaj całe społeczności. Jest Little Italy, Chinatown, Little India, latynoskie El Barrio czy nawet Little Korea, nie mówiąc o naszym polskim Greenpoincie, gdzie można zjeść schabowego i popić go Żywcem.
O każdej porze dnia i nocy przenieść się można w dowolne miejsce na świecie. Wziąć udział we włoskiej biesiadzie z winem i śpiewem, zjeść obiad w chińskiej knajpeczce ze złotym posążkiem buddy stojącym w witrynie, posłuchać rosyjskich dumek przy setce czystej, zatańczyć brazylijską sambę czy paląc cygaro poczuć się jak w prawdziwym kubańskim klubie... Całe dzielnice jakby żywcem przeniesione z skądeś bardzo daleka, wypełnione brzmieniem obcych języków, rytmem obcych świąt, gdzie zawsze coś się dzieje. A gdy już mamy dość, wystarczy przeskoczyć kilka przecznic dalej i znajdziemy się w zupełnie innym miejscu świata.
ŚwiętowanieAmerykanie kochają rozmaite celebracje. Od parad związanych z Halloween, Dniem Niepodległości czy Dniem św. Patryka przez szaleństwo karnawału i Dnia Świstaka po bardziej rodzinne dni Święta Dziękczynienia, Walentynek czy Homecoming. Zabawa, pomysłowość dekoracji czy przebrań i program artystyczny albo 'kulinarny' na długo zapadają przybyszom w pamięć!
TeatrNowojorski Broadway, ulica biegnąca wzdłuż Manhattanu, to cel pielgrzymek prawdziwych teatromanów. Jej środkowa część to prawdziwe zagłębie teatrów - tych bardzo eleganckich i koszmarnie drogich, jak i tych, które mieszczą się niemal w przerobionych garażach. Bywalcy znajdą tu zarówno klasyczne spektakle teatralne jak i słynne musicale czy przedstawienia zupełnie eksperymentalne. Broadway doczekał się też i całej klasyfikacji - mamy
Broadway (on), ten oficjalny, który jest wylęgarnią hitów i superprodukcji ('Upiór w Operze', 'Chicago', 'Król Lew'), nie do końca poprawny politycznie, choć stojący na równie wysokim poziomie
off-Broadway, aż wreszcie całkiem alternatywny
off-off-Broadway. Muzyka, wspaniałe teksty, niebanalne aranżacje... warto było się tu pojawić. Ja długo nie zapomnę inteligentnej satyry sztuki, na której byliśmy!
MuzykaNieśmiertelny rock, słynny pop, wyrafinowany jazz czy melancholijny blues (ok, muszę przyznać, że w tej ostatniej kategorii króluje jednak Nowy Orlean:)) to gatunki, które mocno kojarzą się ze Stanami. Nic więcej dziwnego, że nietrudno w Nowym Jorku znaleźć miejsce, gdzie przy szklaneczce dobrego trunku 'wchłonąć' można solidną dawkę świetnej muzyki. Ale przy tym wszystkim jednak królowa jest tylko jedna -
Metropolitan Opera!
Cudowna architektura końca XIX wieku, olbrzymie płótna Chagalla, bilety zabookowane z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, dekoracje i wyposażenie, o jakich niestety my długo nie będziemy mogli pomarzyć oraz najlepsi artyści całego świata. Byłam oczarowana!
Nocny widok na ManhattanA wreszcie zmęczeni ciągłymi emocjami, gdy nie mamy już weny ani ochoty na żadne rozrywki, cudownym antidotum na brak humoru jest nocny widok na miasto. Błyskające wieżowce, sunące raz powoli a raz szybko smugi aut, ludzie wyglądający jak mróweczki, światła odbijające się w wodzie, która zewsząd otacza Manhattan. Mimo iż tak industrialnie, tłoczno, niemal 'krzycząco', to jest pięknie!